WYTWÓRNIA: Matador/Sonic Records
WYDANE: 26 sierpnia 2014
Zaprawionym
w niezalowych bojach fanom tej brygady przedstawiać nie trzeba. To
jedna z tych ekip, o której z powodzeniem można powiedzieć
supergrupa. Ale to już przecież wiecie. Wiecie też, że nad
zespołem unosi się cień kapitalnego debiutu Mass Romantic,
powerpopowego huraganu, a zarazem szczytowego osiągnięcia A. C.
Newmana & co. I to jest właśnie problem tych gości, bo czego
by nie nagrali, zawsze trzeba to będzie odnieść do pierwszej
długogrającej pozycji w ich dysce. A jeszcze gorsze jest to, że za
każdym razem najnowsza propozycja przegrywa z kretesem ten
pojedynek. Nie inaczej jest oczywiście z Brill Bruisers.
Co
nie jest zaskoczeniem, pieczę nad materiałem przejął Newman
(dziesięć kompozycji), a swoje trzy grosze (nomen omen, trzy
kompozycje) dorzucił Dan Bejar. I w tym miejscu mógłbym zakończyć,
bo chyba wszystko już wiadomo, prawda? No cóż, wielkiego błędu
bym nie popełnił, ale to byłoby mimo wszystko trochę
niesprawiedliwe dla Brill Bruisers. Kapela postanowiła nieco
pobawić się z elektroniką na swoim nowym longleju, zabarwiając
większość numerów różnymi synthowymi wzorkami i szlaczkami,
nierzadko dodającymi retro-sznytu. Więc jeśli na Together
czy Challengers band był zapatrzony w Beach Boys i Fleetwood
Mac, to na najświeższym dziele wzrok (a raczej słuch) wędruje w
stronę Elvisa Costello i Electric Light Orchestra (aż przypominają
się Apples In Stereo). I takie wrażenie mam od całkiem niezłego,
tytułowego openera, a przy jeszcze lepszym „Champions Of Red
Wine”, gdzie na starcie rozbrzmiewa kosmiczny klawisz, jestem
już UTWIERDZONY W PRZEKONANIU.
Żeby
nie było, Pornosi nie zapominają o Fleetwood Mac, co mocno słychać
w trzecim z kolei „Fantasy Fools”. Potem do majka dopycha
się Bejar i zapodaje prędki, powerpopowy song. Ze wszystkich
numerów jego autorstwa wolę jednak „Spidyr”, choć to w
sumie nie jego kawałek, bo songwriter pozwolił sobie na
zmajstrowanie utworu, którego podstawą będzie „Spider” zespołu Swan Lake, i to chyba mówi wszystko o formie gościa
stojącego za projektem Destroyer. Newman radzi sobie całkiem spoko,
bo początek mu wyszedł, w środku ma „Backstairs” z
fajnie rozłożonym napięciem, i na koniec dorzucił „You Tell
Me Where”, gdzie znalazło się kilka fajnych riffów i
zaśpiewów.
Wadą
Brill Bruiser jest to, że w zasadzie nic nowego się tu nie
gra, bo to, że album nie kopie tak mocno jak Mass Romantic, wiadomo — takie refreny często się nie zdarzają. Choć w kręgu
inspiracji znaleźli się Elvis i ELO, o sile rażenia This Year's
Model czy Discovery nie ma nawet mowy. To po prostu fajna
płyta i nic więcej. Świat niespecjalnie potrzebuje takich krążków,
ale ostatecznie nie zaszkodzi posłuchać, co nowego dzieje się w
muzycznej rodzinie Dana, Kathryn, Neko, Johna, Kurta, Todda, Allana
Carla i Blaine.
6
Tomasz Skowyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.