wtorek, 16 września 2014

RECENZJA: Banks - Goddess



WYTWÓRNIA: Harvest
WYDANE: 5 września 2014

Na ten album czekali wszyscy (od czytelników Glissando, aż po czytelników Twojego Weekendu). Jillian Banks, bo tak naprawdę nazywa się Banks, to młoda, utalentowana dziewczyna z mocnym i czarującym głosem. Jest artystką alternatywną, więc nie usłyszycie jej w radiu. W swojej muzyce łączy brzmienia elektroniczne, a także pop, r&b, trip-hop i dreampop. Jej piosenki są smutne, melancholijne, trochę tajemnicze, trochę mroczne. Śpiew przypomina Lanę Del Rey albo Jessie Ware, ale muzyka bardziej kojarzy się z The xx. Przypomina mi ona też FKA twigs, ale tylko momentami. Jest to więc płyta spokojna i łagodna, przez to już na wstępie pokonuje okropne i rozwydrzone gwiazdy pop, takie jak Nicki Minaj, Miley Cyrus czy Kylie Minogue, które zamiast dobrych utworów tylko się rozbierają i starają się tylko szokować. Jillian jest inna, bo jej debiutancka płyta Goddess jest na naprawdę wysokim, światowym poziomie.

Płyta ukazała się 5 września 2014. Jest spójna i słucha się jej bardzo dobrze. Jest dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Piosenki są bardzo nieoczywiste, mają piękne melodie, duszę oraz są bardzo ciekawe. Pierwszy utwór, „Alibi”, to dobry początek płyty. Podoba mi się, bo jest w nim dużo emocji, szczególnie w głosie Jillian. Tytułowy utwór, czyli „Goddess”, jest bardzo hipnotyzujący, a to dzięki basom i śpiewowi Banks. Słucha się go bardzo przyjemnie. Inaczej niż nastrojową balladę z niepokojącą nutką „Waiting Game”, która jest bardzo smutna, mimo to jest piękna i tajemnicza, dlatego bardzo ją lubię. Ten utwór, jak i wspomniany już „Alibi”, wyprodukował Sohn. Natomiast „Brain” wyprodukował Shlohmo i to bardzo słychać, bo bit jest trochę dziwny i niełatwy, ale moim zdaniem Amerykanka znowu wypadła świetnie.

Dalej jest równie dobrze. „This Is What It Feels Like” to bardzo transowa kompozycja z pięknymi smyczkami, które sprawiają, że się wzruszam. Ten utwór współprodukował Jamie Woon. Kolejna piosenka, „You Should Know Where I'm Coming From”, to pełna emocji i energii ballada, w której mamy tylko żywe instrumenty: pianino oraz podniosłe smyczki i do tego cudowny głos Banks. Bajka! To bez wątpienia jedna z najpiękniejszych piosenek roku, będę do niej często wracał (no i jeśli nie wiecie, skąd wziął się tytuł płyty, to tutaj jest odpowiedź). Tak jak i do całej płyty Goddess, bo są tu takie perełki jak „Drowning”, gdzie Banks jest trochę odważniejsza i pewniejsza siebie, jest przenoszące do innego świata „Change”, gdzie połączono jazzowe brzmienie i psychodeliczną elektronikę, a i „Someone Now”, gdzie pojawia się gitara akustyczna, to bardzo depresyjna piosenka, idealna na jesienne wieczory przy winku.

Chyba tylko „Begging For Thread” nie przypadł mi do gustu. Może gdyby Jillian zaśpiewała go po polsku, to wtedy zyskałby więcej energii? Na pewno wyszłoby świetnie. No i w każdym razie generalnie myślę, iż z tym „Fuck Em Only We Know” przesadziła. Ale na szczęście na zakończenie mamy kolejną piękną pieśń „Under The Table”, gdzie Banks pokazuje swoje umiejętności wokalne (majstersztyk!), które znowu sprawiają, że utworu słucha się świetnie. Taka też jest cała debiutancka płyta Banks — bardzo przemyślana, nowatorska, świeża, ciepła, czuła, eklektyczna, piękna i po prostu magiczna. Na pewno nie można obok niej przejść obojętnie. Mam nadzieję, że artystce uda się osiągnąć duży sukces, bo zdecydowanie na to zasługuje. Trzymam kciuki.

4

Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.