czwartek, 31 lipca 2014

SINGLE MIESIĄCA: lipiec


Przed nami OFF Festival, więc nie ma się co rozpisywać, tylko w kilku zdaniach przedstawić najfajniejsze single zeszłego miesiąca. Oto i one. Aha, jak zwykle obyło się bez kolejności. Zapraszamy.




Coral Cross: The Coldest Steel Across Your Face Slides


Jeśli zastanawialiście się, co obecnie robi Jorge Elbrecht, to mamy wreszcie odpowiedź. Zamiast pisania kolejnych kawałków z Arielem, produkowania płyt innym ziomkom, czy tworzenia nowego materiału z Violens, Jorge postanowił pokazać wszystkim, czym dla niego jest metal. Metal w singlach miesiąca? Spokojnie, dla true metalowca "The Coldest Steel Across Your Face Slides" to popowe gówno. W ogóle to tak naprawdę nie metal, tylko "choral thrash", jak sam przyznaje Elbrecht. Chociaż okładka... No ale dobra, jak to brzmi? Na początku klimat jak z ostatniego krążka Chromatics, a potem rzeczony metal, czyli riff przyciągający wspomnienia o tym, jak naparzało się w latach 80. Można by to podpisać pod Violens, bo przecież kto pamięta "All Night Low" czy "Unfolding Black Wings", ten wie, że band już w podobne rzeczy się bawił. Ale temu podpięciu przeczy trochę przejście od 2:20, gdzie budzą się nawet jakieś duchy czy coś. Jest "mrok" i "tajemnica", więc wszystko się zgadza. Ale na serio — wporzo numer, z którego nie ma się co śmiać. Ciekawe, jaki będzie b-side, który do zdobycia już niedługo, a wszystko na epce 001. Wypatrujcie.

Spazzkid: Goodbye


Właśnie zdałem sobie sprawę, że mam małą obsesję na punkcie Promise, czyli epki Marka Redito, skrytego pod monikerem Spazzkid. Jego plumkający, elektroniczno-pluszowy pop, kuszący tym samym ciepłem co Sparks Body Language, codziennie zabiera mi bardzo dużo mojego cennego czasu. Zwłaszcza track „Goodbye” dość często maltretuję kilkanaście razy pod rząd. Z tej niewinnej zabawy kilku dźwięków w intro producent kreuje niesamowicie obezwładniający singiel traktujący o smutnej rzeczy, którą jest rozstanie. Są dzwoneczki, są jakieś wspominki The Whitest Boy Alive (Pa pa pa od 1:49), są pozdrowienia dla pochmurnego Chaza Bundicka, są eskalujące syntezatory i jest wreszcie sensacyjne przyspieszenie tempa na 2:14, które zmiata mnie za każdym odsłuchem tą quasi-junglową(?) pętlą. A tak poza tym to mogę słuchać tej końcówki bez przerwy, tak bardzo wpadłem w „Goodbye”. Teraz oczywiście wyczekuję na kolejne kawałki Marka Redito, bo tylko ten jeden indeks pokazuje, że gość może zdziałać jeszcze wiele dobrego.


Death From Above 1979: Trainwreck 1979

Ło hoł, DFA 1979 wrócili, a zrobili to w tradycyjnym dla siebie stylu. Dla duetu czas od 2004 roku stoi w miejscu. I dobrze, bo jeśli coś się sprawdziło na You're a Woman, I'm a Machine, to dlaczego miałoby się nie sprawdzić po dekadzie? Death From Above na przesterach, z klawiszami, z zajebiście chwytliwymi riffami i w imprezowym nastroju. Warto było czekać tyle lat, żeby tylko długograj nie zawiódł. A póki co, taniec!


KNOWER: I Must Be Dreaming

Duet KNOWER zapowiedział, że ich kolejny materiał będzie jeszcze bardziej pojebany od tego, co znalazło się na epce Let Go. Hmm, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Przynajmniej jeśli ta nowa epka (bo to pewnie będzie epka) będzie w tych kolorach co najnowszy numer. „I Must Be Dreaming” nie jest na pewno tym, czego można oczekiwać po deklaracji zespołu. Raczej mocno siedli, wzięli coś na uspokojenie i spoczęli w miejscu. Ale to nie znaczy, że numer jest kiepski! Właśnie nie. Po prostu pokazuje inne oblicze tej dwójki, w którym potrafią pisać leciutkie piosenki WPADAJĄCE W UCHO. Chociaż wiadomo, że wystarczy się wsłuchać jak tam chodzą akordy, żeby wiedzieć, że wcale nie odstawiają chałtury i wciąż odświeżają popowy krajobraz, dostarczając przy tym fajoskie melodyjki. Nie zmienia to faktu, że czekam na coś popierdolonego na nowej propozycji KNOWER (jakiś android pop czy coś). Aha, spoko klip, ale to norma.

Bruce Smear: Pick & Roll

Okej, trzeba zacząć od pytania, co tu się w ogóle gra, bo na country to raczej nie wygląda. A za tym dziwadłem stoi Tommy Davidson, czyli gościu znany z tego, że popyla sobie w Beach Fossils, czyli zespole przyjemniaczków grających jakieś dream- czy indiepopy. Niestety, nie dostali nigdy BNM na Pitchforku, więc mało kto ich zna. Ale ważniejsze w tej chwili jest to, że gdzieś na boku Tommy trzaska całkiem niezły shit. Coś jakby naspeedowany Arca, naspeedowany James Blake, A.G. Cook w produkcji Bok Boka czy bardziej połamany kawałek Sophie. Na pewno coś z tagiem post-pop i najlepiej z wytwórni Numbers. Bruce Smeat częstuje nas zdekonstruowanymi breakami, obleczonymi całą masą topiących się i cykających, futurystycznych sampli, tworząc skrajnie modernistyczny pop na parkiet. Choć wiadomo, że „Pick & Roll” to rzecz nie tylko do tańca. A jakże.

Ceefax: Don't Be Scared

Ale dość tego futuryzmu, zejdźmy na ziemię. Weźmy gitary, chodźmy do piwnicy, złapmy kilka akordów i zagrajmy dobrego letniego jointa. Pewnie na coś takiego wpadli chłopaki z Ceefax, gdy majstrowali numer „Don't Be Scared”. To, co uderza od początku, to melodia wygrywana już na samym wstępie. W sumie stary patent, czyli atak najbardziej przebojowym elementem się tu sprawdza, po któż nie będzie nucił sobie tego motywu długo po tym, jak wybrzmi piosenka? No właśnie, czasem wiele nie trzeba, żeby zrobić fajny kawałek. A ja tylko przypomina, że lo-fi'owi żołnierze Ariela Pinka mają się ostatnio bardzo dobrze, w tym roku to się też mocno potwierdza. I bardzo dobrze, bo kto nie lubi letniaków w stylu „Don't Be Scared”, chyba nie jest osobą godną zaufania. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Herbert: One Two Three

Jakieś dwa-trzy miesiące temu odświeżyłem sobie Around The House i, co mnie zdumiało, odsłuch spłyną po mnie zupełnie. Praktycznie nic, zero czaru, zero emocji. Pomyślałem, że mam chyba jakiś wyjątkowo zły dzień i dałem spokój Herbertowi, bo w kolejce czekało już Bodily Functions. Tymczasem całkiem niedawno producent wydał nową epkę, niemającą wiele wspólnego ze śmiałymi eksperymentami z dźwiękiem (obyło się bez nagrywania jabłek, szpilek czy świń). Part 6 to niejako powrót do okresu, w którym Herbert częstował wszystkich swoim wyrafinowanym house'em i popem („Look what you do Oh, Ruby Blue”). Dowodem tego, a zarazem highlightem epki jest kawałek „One Two Three”, gdzie wszystko to, za co można kochać Herberta jest obecne. Nikt inny nie potrafi tak składać sampli, osiągać takiej rytmiki czy krystalizować tego jedynego w swoim rodzaju vibe'u. No i oczywiście Rahel Debebe-Dessalegne, czyli wokalistka młodego londyńskiego zespołu Hejira pełni tu mega ważną rolę (w końcu kiedyś w tym miejscu były Dani Siciliano czy Róisín Murphy). Piękna rzecz dla miłośników tego dziwacznego brodacza. Aha, dzięki „One Two Three” znowu odkryłem piękno Around The House. Uff, a już się bałem, że coś jest nie tak.

Tofubeats feat. Takashi Fujii: Disco No Kamisam

Im częściej znajduję jakieś fajne kawałki z Japonii, tym bardziej boli mnie to, że nie mam możliwości jakoś bliżej przyjrzeć się tamtejszej muzyce. Barier jest kilka, wiadomo, ale ważne, że udaje mi się znaleźć coś, co pozwala mi zapomnieć o mojej indolencji. Niejaki Yusuke Kawai, którego muzykę dopiero poznaję, to mega ogarnięty kolo. Pewne jest to, że ma dostęp do wi-fi, słyszał kiedyś Daft Punk, Britney Spears, Jaya Z, Maxa Tundrę i DJ-a Rashada, lubi grać na klawiszach i lubi też czterodźwięki. Nic w tym w sumie dziwnego, znajdzie się wiele osób z podobnym CV, ale różnica polega na tym, że dzięki temu wszystkiemu, Kawai skleja na swoim komputerze świetne kawałki. Jest tego spooooooro, więc nawet nie udało mi się sprawdzić połowy, ale wrażenie robią footworkowo-post-dubstepowe eksperymenty, jego wersja nu-disco czy bardziej popowe i hip-hopowe próby (choć z tym jest różnie, ale gdyby nie było jakichś wpadek w takiej ilości materiału, to KIM byłby ten TYP?). Nie wiem, za co jeszcze wziął się Tofubeats, ale przeważnie udaje mi się trafiać z tym, za co się bierze. Z tego, co mi wyszło, mikro-suita „Disco No Kamisama” (czyli Bóg disco) to jego ostatnia propozycja, pokazująca Kawaiego szalejącego w rytmie maksymalistycznego dancepopu. Może gdyby duet Jensen Sportag był z Tokio, a nie z Nashville, to tak brzmiałaby „Jackie” (wtedy raczej Yoko)? Tak czy inaczej, ślizgające się wszędzie basy, wypolerowane klawisze i radosny chorus — trudno za to nie polubić od razu tego japońskiego rollercoastera.

Vivian Green: Get Right Back To My Baby

Vivan Green przechodzi z pokoju r&b do miejscówki, w której stawia się na disco-funk. „Get Right Back To My Baby” zapowiada piąty regularny album pochodzącej z Filadelfii Vivian, zatytułowany adekwatnie do tej rocznicy, a więc V. Jak widać, wokalistka postanowiła nieco rozruszać się przy tej okazji, bo tym razem zamiast oszczędnego r&b, stawia na bardziej bujającą parkiety miksturę retro. Cały ten napędzany niespiesznym, nieco leniwym groove'em numer wyprodukowany przez Kwame inkrustują pełne i mięciutkie partie wokalu, kojarzące się z wyczynami gwiazd r&b czy soul z lat dziewięćdziesiątych. Bardzo mi taki kształt odpowiada, zwłaszcza, że melodie i refren skrywają w sobie kilka wyraźnych hooków. Pozostaje tylko pytanie, jaki będzie ten piąty krążek? Jeśli piosenki będą równie dobre, co singlowy „Get Right Back To My Baby”, to dostaniemy jedną z fajniejszych popowy płyt tego roku. Może to nie jest jakiś powalający wyczyn, zważywszy na poziom mainstreamu w tym roku, ale jednak zawsze to jakieś wyróżnienie. Tak czy inaczej, życzę Vivian, żeby nagrała kozackiego długograja.
Posłuchaj

Sinead Harnett: No Other Way (feat. Snakehips)

Sinead wspomogła duet Snakehips przy singlu „Days With You”, to teraz czas, żeby się odwdzięczyć. I odwdzięczyli się w naprawdę godny sposób. Wyczarowali dla dziewczyny cudownie lekki, letni i delikatny podkład, który spokojne wypoczywa sobie skryty gdzieś w listowiu (uroczy klip, nie da się ukryć). A że wokal Sinead jest równie ciepły i gładki (przypomina trochę Alunę, tę od George'a), to udaje się wszystko pogodzić. Snakehips mają talent do takich oszczędnych, zabarwionych ślicznymi pociągnięciami klawiszy i pełnymi gracji zmian akordów kawałków. Po tych melodiach również z gracją pływa dziewucha za majkiem, co skrapla się na kolejny udany chillujący kawałek tej trójcy. Ciekawe, kto pierwszy wyda longpleja? Ale w sumie wszystko jedno, jeśli tylko na płycie będą piosenki takie jak „Days With You” czy No Other Way. Wtedy nie będę się zajmował sprawdzaniem, kto jest wpisany w miejsce wykonawcy, a kto został zapisany jako featuring. Przecież chodzi o dobry numer, prawda?



Spoon: Inside Out


Najpierw był klip do „Do You”, a chwilę potem - jakby tylko mrugnąć okiem, zamknąć powiekę, zmienić nogę w pozycji z nogi na nogę, zaparzyć sobie zupkę Knorra (i wygrać wjazd na pseudogig Ellie Goulding z szafiarkami w roli głównej) - a chwilę potem w internetach wisiało już „Inside Out”. Britt Daniel rzadko się myli, jeśli chodzi o kompozycje, natomiast tutaj się mocno minął z prawdą. To nie jest najlepszy utwór z They Want My Soul. „Inside Out”, choć ozdobione słodką harfą, powolnym tempem i delikatnym wokalem Daniela, jest jednak bite na głowę przez takie „Knock Knock Knock” czy „Rent I Pay”. Pewnie, to ładna piosenka, na pewno wiele par rozpocznie przy niej swoje miłosne przygody, można się potrzymać za łapki i nawet dać buziaka w czółko, ale... Jest jednak za słodko. Co nie zmienia faktu, że They Want My Soul przez Inside Out” nie straci na jakości. 
A może to typowy groover, który z każdym kolejnym odsłuchem zyskuje coraz więcej, by po dziesiątym/piętnastym zapętleniu prezentować taką samą siłę jak sławne EXPECTO PATRONUM!?


Karate Free Stylers: Olympia

Włączam nowy singiel Karate Free Stylers, a tu Nirvana. Serio, już od tej cichutkiej zagrywki na początku, moje skojarzenia powędrowały w stronę legend grunge'u. I wcale nie chodzi mi o to, że KFS coś powielają, ściągają itd. Raczej chodzi o to, że udało im się uderzyć w podobne rejony brudnej mocy, w które kiedyś uderzali Kurt i reszta. Mówiąc najprościej: „Olympia” to prawilne nakurwianie z rzęsistymi riffami, zamknięte w chwytliwą ramę kompozycji. I powiem nawet, że bardzo podoba mi się nowe wcielenie bandu, który trochę dał sobie spokój z przesterami i poszedł w nieco inną stronę. Spoko. Zwłaszcza, że ponoć debiutancki longplej Northern Youth ma być zestawem samych singli w duchu „Olympii”. Mam nadzieję, że ta deklaracja zostanie spełniona.

Soniamiki: Live Your Life


Mam świadomość, że to raczej szkic, jakaś próbka możliwości niedoprowadzona jeszcze do ostatecznego kształtu. Ale mimo to, bez całego producenckiego bagażu (choć w przypadku piosenek Sonimiki dość oszczędnego), „Live Your Life” to numer, który potrafi ruszyć (wolę od „Fali” jakby co). A to za sprawą stylu Zosi Mikuckiej, konsekwentnie rozwijającego się i słyszalnego w każdym kawałku. Chodzi zwłaszcza o manewry rytmiczne. Oczywiście w nowej piosence też są obecne, choć nie w tak radykalnej formie, jak w niektórych fragmentach SNMK. Dlatego tu najfajniejszą rzeczą jest chyba prosta, ale niezwykle celna melodia gitary, potrafiąca utknąć w człowieku na długo. I to w zasadzie już po pierwszym odsłuchu. A i śpiewanie wychodzi koleżance wcale not bad. Miło, bo to tylko potwierdza, że Zosia to świetna songwriterka, mogąca w najbliższym czasie stworzyć naprawdę ciekawe (albo jeszcze ciekawsze od poprzednich) rzeczy. W końcu już sama słynna „Lemoniada” pokazała, że tak właśnie może być. Co Soniamiki zaprezentuje na albumie numer trzy? Prawdopodobnie już niedługo się przekonamy.
PS: Fajny rysuneczek jako cover!

SOPHIE: Lemonade

Ciekawe, jak wyglądałaby współpraca Sonimiki i SOPHIE, skoro ta druga postać już nagrała cover „Lemoniady”. Tajemniczy producent Numbers wreszcie zarzuca kolejnymi singlami, jeszcze bardziej zbliżając się do estetyki proponowanej przez PC Music. Nie ma co ukrywać — „Bipp” przy nowym kawałku miał potencjał radiowy, „Leomnade” natomiast to już niemal bilet w jedną stronę do wariatkowa (wyskok na 0:37!). Nie wiem na razie, co zrobić z tym pozwijanym, internetowym wyrzutem, ale trzeba przyznać, że to intrygująca rzecz, choć pewnie wielu uzna tę piosenkę za nie-do-przy-ję-cia. A mi się podoba i czekam na całą 12'', na której znajdzie się jeszcze b-side „Hard”. A na razie wystarczy łyk lemoniady.
Posłuchaj


J Mascis feat Cat Power: Wide Awake

Smutas powrócił. J Mascis zrobił sobie przerwę od Dinosaur Jr i wydaje nowy album solowy. Premiera Tied to a Star pod koniec sierpnia, więc nic dziwnego, że w necie pojawiło się „Wide Awake”. Że smętnie i że folkowo-balladowo, nikomu nie trzeba chyba mówić. Plusem udział Cat Power, która - w przeciwieństwie do formy z ostatnich albumów - wypada zadziwiająco poprawnie (a może to po prostu zasługa tego, że niewiele jej w „Wide Awake” jest?). A w skrócie? Przez trzy i pół minuty otula nas Americana i łamiący się głos Mascisa. Czego chcieć więcej? No, może całej płyty.


Indiana: Heart On Fire (Bobby Tank Remix)


Nadal ufam Bobby'emu, bo choć remiks „Heart On Fire” nie jest już tak efekciarski i maksymalistyczny jak jego własny numer „Undone”, to jednak czuć, że producent wie, jak teraz powinno się robić dobre kawałki. Nie rezygnuje więc z dużej ilości wody, którą starannie przelewa w formę singla Indiany, tworząc zdecydowanie fajniejszą rzecz, wyprzedzającą oryginał o kilka pozycji. I na 3:04 Bobby serwuje uroczą wstążkę, wyjętą jakby z jakiegoś kawałka Japonek z Perfume czy innych, większych lub mniejszych dziwaków. Kolejną dobrą wieścią jest to, że BT jest ostatnio dość aktywny, co może w niedługim czasie zaowocować jakimś regularnym krążkiem, na którym może wreszcie odsłoniłby wszystkie karty. Liczę, że w przyszłości to się wydarzy.
Posłuchaj

I jakby tego było mało:

5 Reasons: Tales Of Love (feat. Patrick Baker)
Ariana Grande feat. Zedd: Break Free
Avec Avec: Marmalade Boogie (Carpainter Remix)
AZ&TOR: Featherlight
Ballet School: Lux
Billie Black: I Don't Need Another Lover
bo en: I'll Fall (feat. COR!S)
Body Language: 4 Real
Bird And The Bee: Undone
Bubbly Bulbasaur: Whatever
Charli XCX: Boom Clap (Aeroplane Remix) 
Chippy Nonstop: Peeka
Chris Brown feat. Lil Wayne & Tyga: Loyal (DJ Sliink X Trippy Turtle Remix)
Damon Albarn - Sister Rust
DV-i: Fractal Mode
Erlend Øye: Garota
Falqo: Qtape
Figgy: The Truth
GFOTY: Don't Wanna / Let's Do It
Ghosthouse: Carry On
Harrison: I Like You
Hello Again: All The Time 
Janis: Parental Advisory House (Kornél Kovács Remix)
Jhené Aiko: The Pressure
Karma Kid: Bird Of Prey
Kiesza: Hideaway (Mitch Murder Remix)
King Tuff - Eyes Of The Muse
Mélat: Fanclub
MØ: Walk This Way (Lido Remix)
MYNGA feat. Cosmo Klein: Back Home
Perfume Genius - Queen
Pional: It's All Over (John Talabot's Stormbreak Refix)
Plum: News
Prince Innocence: Cold
Redinho: Playing With Fire
Rochelle Jordan: Back In The Day
Rustie feat. Danny Brown: Attak
Saint Pepsi: Fiona Coyne + Maxo Yo-yomix
Shift K3Y: I Know
Sh?m: Serendipity
Sia: Chandelier (Chloe Martini Remix)
Speedy Ortiz - Bigger Party
The History of Apple Pie - Tame
Tiaan: Devil's Touch
Tielsie: Palette
TOPS: Way To Be Loved
Vashti Bunyan: Across The Water
YG & Blanco: Block Party


Tomasz Skowyra
+ Piotr Strzemieczny (Spoon, J Mascis, DFA 1979)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.