WYTWÓRNIA: Warner Music Polska
WYDANE: 27 maja 2014
Na początku przyznać się bez
żadnego ściemniania: kto nigdy nie słyszał o xxanaxx, ręka w górę! Nie widzę! I
nie ma w tym chyba nic dziwnego, bo od czasu premiery albumu Triangles
warszawski duet zdążył już zdobyć całą Polskę, przyciągając na swoje koncerty
całkiem pokaźne tłumy. A to na pewno nie koniec. Xxanaxx to jeden z zespołów,
które z powodzeniem i bez wstydu mogą aspirować do koncertowania (a kto wie,
czy nie do zrobienia konkretnej kariery) również za granicą. Takich towarów
eksportowych ostatnimi czasy w rejonach elektroniki zrobiło się u nas całkiem
sporo. Towarzystwo rozrasta się, więc nic, tylko się cieszyć, bo konkurencja z
pewnością wpłynie na poziom tego, co słyszymy. Na polskiej scenie zostaje coraz
mniej miejsca na przypadkowe akcje. Xxanaxx jednak może spać spokojnie.
Warszawski duet sięgnął po
sprawdzoną konfigurację bity + świeży, dziewczęcy wokal, który znamy z równie wielu projektów, co
liczba odcinków Mody na Sukces (a jeśli nie, to na pewno Na Wspólnej). Coś
musiało więc w ich przypadku wyjątkowo zatrybić, bo zostawili ten milion innych
daleko w tyle. Album Triangles już od pierwszego kawałka chwyta mocno za
rękę, ciągnie za sobą i każe biec przed siebie. To kontynuacja tematu znanego z
debiutanckiej epki duetu – muzyka idealna na każde klubowe posiedzenie (czy też
przytupy), niezależnie od okazji.
Sam album to chillwave'owo –
synthpopowa, dwunastościeżkowa przygoda. I trzeba przyznać, że w niczym nie
odstająca od produkcji znanych z Wysp czy co bardziej muzycznie rozwiniętych
części kontynentu. Rozpoczynające płytę „Rescue Me” to swoiste zaproszenie, by
wejść i rozgościć się. Xxanaxx to wyjątkowo dobrzy gospodarze – nie pozwalają
się nudzić nawet przez chwilę. A impreza z kawałka na kawałek stopniowo się
rozkręca. Hitowe, radiowe „Shadows” idealnie równoważy się z nieco bardziej
stonowanym „Stay”. Już po trzech kawałkach podświadomie zacząłem czuć, że na
kolejnym koncercie muszę zameldować się pod sceną. Do wszystkiego nie pasuje mi
tylko etykieta, którą Klaudia i Michał próbują sobie przykleić – muzyki
spokojnej i kojącej zmysły. Naprawdę średnio koegzystuje ona z tym, co słyszymy
na Triangles. Materiałowi daleko do smętnych muzycznych pejzaży. Z
każdego utworu sączy się ogrom energii, która ze zdwojoną mocą atakuje w
trakcie live'ów. „Story” to typowy banger obracający się wokół klimatów à
la Totally Enormous Extinct Dinosaurs - i chyba w tym miejscu osiągamy punkt
kulminacyjny albumu. Chociaż już poprzedzające je „Kingdom Of Dust” nie
pozostawia złudzeń, że xxanaxx to marka, która przyniesie nam masę radości i
dumy (a jak nie, to publicznie zjem własne klapki mocno nadwyrężone błotem na
Dour Festival). No dobra, może i jest jeden kawałek, który ośmieliłbym się
zakwalifikować jako muzykę łóżkową aka pościelówę. „Let There Be Sadness”
wjeżdża w sam środek klubowej sielanki i oznajmia, że pora się żegnać – do
momentu kolejnego odpalenia płyty w odtwarzaczu.
Jeżeli okaże się, że xxanaxx to
nie kolejna sezonowa zajawka (na co szczerze liczę i zaciskam kciuki), to może
niedługo, jeżeli inni koledzy z branży równie mocno się postarają,
organizatorzy dużych festiwali będą zaczynali kompletowanie obsady właśnie od
polskiej elektroniki. Potencjał zdecydowanie jest całkiem spory –
najważniejsze, by nie ograniczyły go rynkowe prawidła i zapędy ludzi
„wiedzących lepiej”. Xxanaxxie! Zostańcie sobą, a my wtedy na pewno zostaniemy
z Wami!
8
Miłosz Karbowski
Miłosz Karbowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.