środa, 30 lipca 2014

RECENZJA: XX▲N▲XX – Triangles



WYTWÓRNIA: Warner Music Polska
WYDANE: 27 maja 2014

Na początku przyznać się bez żadnego ściemniania: kto nigdy nie słyszał o xxanaxx, ręka w górę! Nie widzę! I nie ma w tym chyba nic dziwnego, bo od czasu premiery albumu Triangles warszawski duet zdążył już zdobyć całą Polskę, przyciągając na swoje koncerty całkiem pokaźne tłumy. A to na pewno nie koniec. Xxanaxx to jeden z zespołów, które z powodzeniem i bez wstydu mogą aspirować do koncertowania (a kto wie, czy nie do zrobienia konkretnej kariery) również za granicą. Takich towarów eksportowych ostatnimi czasy w rejonach elektroniki zrobiło się u nas całkiem sporo. Towarzystwo rozrasta się, więc nic, tylko się cieszyć, bo konkurencja z pewnością wpłynie na poziom tego, co słyszymy. Na polskiej scenie zostaje coraz mniej miejsca na przypadkowe akcje. Xxanaxx jednak może spać spokojnie.

Warszawski duet sięgnął po sprawdzoną konfigurację bity + świeży, dziewczęcy wokal,  który znamy z równie wielu projektów, co liczba odcinków Mody na Sukces (a jeśli nie, to na pewno Na Wspólnej). Coś musiało więc w ich przypadku wyjątkowo zatrybić, bo zostawili ten milion innych daleko w tyle. Album Triangles już od pierwszego kawałka chwyta mocno za rękę, ciągnie za sobą i każe biec przed siebie. To kontynuacja tematu znanego z debiutanckiej epki duetu – muzyka idealna na każde klubowe posiedzenie (czy też przytupy), niezależnie od okazji.

Sam album to chillwave'owo – synthpopowa, dwunastościeżkowa przygoda. I trzeba przyznać, że w niczym nie odstająca od produkcji znanych z Wysp czy co bardziej muzycznie rozwiniętych części kontynentu. Rozpoczynające płytę „Rescue Me” to swoiste zaproszenie, by wejść i rozgościć się. Xxanaxx to wyjątkowo dobrzy gospodarze – nie pozwalają się nudzić nawet przez chwilę. A impreza z kawałka na kawałek stopniowo się rozkręca. Hitowe, radiowe „Shadows” idealnie równoważy się z nieco bardziej stonowanym „Stay”. Już po trzech kawałkach podświadomie zacząłem czuć, że na kolejnym koncercie muszę zameldować się pod sceną. Do wszystkiego nie pasuje mi tylko etykieta, którą Klaudia i Michał próbują sobie przykleić – muzyki spokojnej i kojącej zmysły. Naprawdę średnio koegzystuje ona z tym, co słyszymy na Triangles. Materiałowi daleko do smętnych muzycznych pejzaży. Z każdego utworu sączy się ogrom energii, która ze zdwojoną mocą atakuje w trakcie live'ów.Story” to typowy banger obracający się wokół klimatów à la Totally Enormous Extinct Dinosaurs - i chyba w tym miejscu osiągamy punkt kulminacyjny albumu. Chociaż już poprzedzające je „Kingdom Of Dust” nie pozostawia złudzeń, że xxanaxx to marka, która przyniesie nam masę radości i dumy (a jak nie, to publicznie zjem własne klapki mocno nadwyrężone błotem na Dour Festival). No dobra, może i jest jeden kawałek, który ośmieliłbym się zakwalifikować jako muzykę łóżkową aka pościelówę. „Let There Be Sadness” wjeżdża w sam środek klubowej sielanki i oznajmia, że pora się żegnać – do momentu kolejnego odpalenia płyty w odtwarzaczu.

Jeżeli okaże się, że xxanaxx to nie kolejna sezonowa zajawka (na co szczerze liczę i zaciskam kciuki), to może niedługo, jeżeli inni koledzy z branży równie mocno się postarają, organizatorzy dużych festiwali będą zaczynali kompletowanie obsady właśnie od polskiej elektroniki. Potencjał zdecydowanie jest całkiem spory – najważniejsze, by nie ograniczyły go rynkowe prawidła i zapędy ludzi „wiedzących lepiej”. Xxanaxxie! Zostańcie sobą, a my wtedy na pewno zostaniemy z Wami!



Miłosz Karbowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.