niedziela, 6 lipca 2014

RECENZJA: The Pains of Being Pure at Heart - Days of Abandon


WYTWÓRNIA: Fierce Panda/ Yebo Music
WYDANE: 13 maja 2014

Wydawać się może, że The Pains of Being Pure at Heart dorośli przez te lata bez kolejnego wydawnictwa, a Days of Abandon to nadal ładne piosenki dla nastolatków. Kompozycje pełne młodzieńczej energii i nadziei.

The Pains of Being Pure at Heart każdą swoją dotychczasową płytę potrafili ubarwić przynajmniej jednym utworem, który nuciłoby się bez problemów, który chodziłby po głowie przez długi, długi czas po wysłuchaniu. Takie nagranie-hymn albumu. Debiutancki self-titled miał „Young Adult Friction”, Belong z 2011 roku posiadał „Heaven Gonna Happens Now”. Wiecie o co chodzi, takie piosenki, które uwielbiają nam towarzyszyć w codziennych chwilach. Z jednej strony słodkie, z drugiej życiowe, miłe dla ucha, których się słucha przyjemnie i z którymi po prostu się zaprzyjaźnia.

Nie inaczej jest w przypadku Days of Abandon, w którym na pierwsze miejsce wysuwa się „Simple and Sure”, chociaż jest to wybór raczej po dłuższym przemyśleniu, bo trzeci długograj TPOBPAH ma kilka perełek w swojej trackliście. Ale refren „Simple and Sure”, za sprawą uroczo wyśpiewanego I just wanna be yours, wygrywa, a chwytliwe chórkowe a-a-a-a-a z łatwością chwytają słuchaczy za serca.

The Pains of Being Pure at Heart od początku swojej działalności flirtowali z lo-fi'owym bedroom popem, twee i naszpikowanym odniesieniami do takich zespołów jak Slowdive czy Jesus and Mary Chain shoegaze'em. Stare nagrania, czy słuchało się ich w 2009, 2011 lub 2014 roku, zawsze brzmiały bardzo uniwersalnie, pozostawiając jednocześnie niedosyt, że płyty trwały tak krótko, a sam Kip Berman roztaczał wokół siebie aurę semi-radosnej melancholii. Bo chociaż te melodie były wesołe, w większości przypadków ukrywały się pod nimi prawdziwe sercołamacze. Przy Days of Abandon w zespole wiele się zmieniło. W głównej mierze należałoby podkreślić, że TPOBPAH to już raczej solowy projekt Bermana, który podczas koncertów rozszerza się do kilku osób, a podczas nagrywania albumu Kipowi pomagali chociażby Jen Goma z A Sunny Day in Glasgow, Jessica Weiss z Fear Of Men i Kelly Pratt z Beirutu. W rozszerzonym, złożonym z dobrych muzyków składzie Berman mógł spokojnie pracować nad Days of Abandon, potwierdzając swoje songwriterskie umiejętności. Potwierdził je.

A potwierdził je tak, że z trzeciej studyjnej płyty The Pains of Being Pure at Heart ciężko jest wybrać minimum dwa highlighty, bo tych szlagierów jest kilka. Wspomniane wcześniej „Simple and Sure”, które można określić mianem piosenki do tupania nóżką, a które może kojarzyć się z nagraniami Saint Etienne, nie podlega według mnie dyskusji.

Mocnym punktem Days of Abandon jest też „Beautiful You”, najtisowa, wypełniona młodzieżowo-nostalgicznym brzmieniem spod znaku Belle and Sebastian ballada o uroczym refrenie i rozbudowanej strukturze (pierwsza piosenka The Pains of Being Pure at Heart, która trwa sześć minut!). Za sprawą „Masokissed” z kolei Berman zahacza o indierockowe rejony, zwłaszcza jak się wsłucha w gitarowe solówki.

Dużo i płycie, i samemu TPOBPAH daje udział Jen Gomy. Bez jej niemal dzwoneczkowego głosu takie „Life After Life” raczej nie wybijałoby się ponad przeciętność, a „Kelly” traciłoby znacznie na jakości.

Na nowy album The Pains of Being Pure at Heart trzeba było czekać trzy lata. Ten czas szybko minął, przynosząc Days of Abandon, płytę tyleż ładną, co wciąż charakteryzującą się tą młodzieńczą naiwnością i rozmarzeniem. Kip Berman wciąż brzmi jak romantyczny idealista, który miłością chce przenosić góry. A kto wie, może mu się to w końcu uda?

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.