WYTWÓRNIA: wydawnictwo własne
WYDANE: 26 maja 2014
Całkiem nieźle to
wygląda. Płyta nazywa się Doktor filozofii, jej zawartość
to wysmakowany jazz, a za całość w głównej mierze odpowiada
człowiek, którego nazwisko brzmi Przerwa-Tetmajer — szwy pękają
wręcz od intelektualnego napięcia. Istotnie, gitarzysta i członek
Jazzpospolitej zaskoczył wielu tym posunięciem. Mnie zresztą też,
bo przed usłyszeniem „Ochłapu tlenu” nawet nie pomyślałem, że
to właśnie taką estetykę obierze Michał Przerwa-Tetmajer. Ale
ludzie dzielą się na tych, którzy lubią zaskoczenia i
niespodzianki oraz na tych, którzy ich nie lubią. Powody tego
drugiego przypadku są wiadome: życiowy pesymizm — boją się
rozczarowań i tego, że usłyszą złe wiadomości. Sam pewnie też
zwykle ustawiam się w rzędzie razem z drugą grupą, ale w
przypadku Doktora filozofii bez żadnego specjalnego
zastanowienia mogę powiedzieć, że zaskoczenie jest jak najbardziej
pozytywne.
Otóż mam wrażenie, że
wraz z Jazzpo, Przerwa-Tetmajer próbuje gonić, a nawet prześcigać
współczesny jazzowy świat, czerpiąc z bogatych zasobów chociażby
Jaga Jazzist, Tortoise czy innych większych i mniejszych nazw,
porządkując to wszystko i kształtując swoją nietuzinkową
melodyczną wrażliwością. Natomiast gdy sam pociąga za sznurki,
próbuje trochę odstresować się od tego całego pędu i tworzy
muzykę dla przyjemności, zwłaszcza dla własnej: taką muzykę,
której prawdopodobnie sam chciałby słuchać. Trochę dziwne, jeśli
zestawi się to z intelektualną otoczką, którą wskazałem w
pierwszym akapicie. Rozwiązanie tej kwestii leży oczywiście w
samej muzyce — zupełnie nie słychać wyrachowanego, wtłoczonego
w ramy sztywnej teorii konceptu — przez te dźwięki przemawia
uczuciowość, autentyzm i ciepło.
Ujmując najprościej:
wydaje się, że obsługujący gitarę muzyk czerpie niewymuszoną
radość z gry (podobnie jak reszta kwartetu). Pewnie pojawiają się
porównania do Pata Metheny'ego jeśli chodzi o stylistykę całego
albumu (bo jeśli chodzi o samego Przerwę-Tetmajera, to obok Pata
musimy tu dodać Jeffa Parkera, ale to nazwisko pojawia się już od
dawna przy porównaniach), ale to tylko dowodzi, że proponowany
przez muzyka Jazzpo krążek to ekstraklasa wyrafinowanego jazzu,
zerkającego w stronę starego dobrego Milesa Davisa (chociażby
„Znak firmowy”) czy łagodniejszego oblicza Johna Coltrane'a
(weźmy „Astronautkę” czy „Damę białą”). Nie muszę chyba
pisać, że technicznie jest błogo: Jan Smoczyński za fortepianem,
Michał Jaros za kontrabasem i Hubert Zemler za perkusją są wręcz
bezbłędni i nie tylko wspomagają urzekające partie gitary, ale
dodają do nich swoisty koloryt, decydujący o kształcie całego
jazzowego mechanizmu.
No bo jasne, mimo pełnego
uczucia relaksu, to przecież nie są takie proste kompozycje. Wręcz
odwrotnie — o czym łatwo się przekonać już na samym początku.
„Pokój przejściowy”, mimo że pełen cudnych platońskich
harmonii, zmian rytmu, czy zaskakujących i czasem skomplikowanych
zabiegów, to jednak w ogóle tego nie słychać, i to jest
oczywiście niezaprzeczalna wartość Doktora filozofii —
słyszy się przepiękne zmiany akordów, zwiewne i lekkie melodie
iście nadające się na relaksujące lipcowe popołudnie, a przecież
kompozycyjnie bardzo daleko tym utworom do banału. Między innymi na
tym właśnie polega wspaniała muzyka.
7.5
Tomasz Skowyra
PATA Metheny'ego i Milesa DAVISA.
OdpowiedzUsuń