czwartek, 10 lipca 2014

RECENZJA: Michał Przerwa-Tetmajer - Doktor filozofii




WYTWÓRNIA: wydawnictwo własne
WYDANE: 26 maja 2014

Całkiem nieźle to wygląda. Płyta nazywa się Doktor filozofii, jej zawartość to wysmakowany jazz, a za całość w głównej mierze odpowiada człowiek, którego nazwisko brzmi Przerwa-Tetmajer — szwy pękają wręcz od intelektualnego napięcia. Istotnie, gitarzysta i członek Jazzpospolitej zaskoczył wielu tym posunięciem. Mnie zresztą też, bo przed usłyszeniem „Ochłapu tlenu” nawet nie pomyślałem, że to właśnie taką estetykę obierze Michał Przerwa-Tetmajer. Ale ludzie dzielą się na tych, którzy lubią zaskoczenia i niespodzianki oraz na tych, którzy ich nie lubią. Powody tego drugiego przypadku są wiadome: życiowy pesymizm — boją się rozczarowań i tego, że usłyszą złe wiadomości. Sam pewnie też zwykle ustawiam się w rzędzie razem z drugą grupą, ale w przypadku Doktora filozofii bez żadnego specjalnego zastanowienia mogę powiedzieć, że zaskoczenie jest jak najbardziej pozytywne.

Otóż mam wrażenie, że wraz z Jazzpo, Przerwa-Tetmajer próbuje gonić, a nawet prześcigać współczesny jazzowy świat, czerpiąc z bogatych zasobów chociażby Jaga Jazzist, Tortoise czy innych większych i mniejszych nazw, porządkując to wszystko i kształtując swoją nietuzinkową melodyczną wrażliwością. Natomiast gdy sam pociąga za sznurki, próbuje trochę odstresować się od tego całego pędu i tworzy muzykę dla przyjemności, zwłaszcza dla własnej: taką muzykę, której prawdopodobnie sam chciałby słuchać. Trochę dziwne, jeśli zestawi się to z intelektualną otoczką, którą wskazałem w pierwszym akapicie. Rozwiązanie tej kwestii leży oczywiście w samej muzyce — zupełnie nie słychać wyrachowanego, wtłoczonego w ramy sztywnej teorii konceptu — przez te dźwięki przemawia uczuciowość, autentyzm i ciepło.

Ujmując najprościej: wydaje się, że obsługujący gitarę muzyk czerpie niewymuszoną radość z gry (podobnie jak reszta kwartetu). Pewnie pojawiają się porównania do Pata Metheny'ego jeśli chodzi o stylistykę całego albumu (bo jeśli chodzi o samego Przerwę-Tetmajera, to obok Pata musimy tu dodać Jeffa Parkera, ale to nazwisko pojawia się już od dawna przy porównaniach), ale to tylko dowodzi, że proponowany przez muzyka Jazzpo krążek to ekstraklasa wyrafinowanego jazzu, zerkającego w stronę starego dobrego Milesa Davisa (chociażby „Znak firmowy”) czy łagodniejszego oblicza Johna Coltrane'a (weźmy „Astronautkę” czy „Damę białą”). Nie muszę chyba pisać, że technicznie jest błogo: Jan Smoczyński za fortepianem, Michał Jaros za kontrabasem i Hubert Zemler za perkusją są wręcz bezbłędni i nie tylko wspomagają urzekające partie gitary, ale dodają do nich swoisty koloryt, decydujący o kształcie całego jazzowego mechanizmu.

No bo jasne, mimo pełnego uczucia relaksu, to przecież nie są takie proste kompozycje. Wręcz odwrotnie — o czym łatwo się przekonać już na samym początku. „Pokój przejściowy”, mimo że pełen cudnych platońskich harmonii, zmian rytmu, czy zaskakujących i czasem skomplikowanych zabiegów, to jednak w ogóle tego nie słychać, i to jest oczywiście niezaprzeczalna wartość Doktora filozofii — słyszy się przepiękne zmiany akordów, zwiewne i lekkie melodie iście nadające się na relaksujące lipcowe popołudnie, a przecież kompozycyjnie bardzo daleko tym utworom do banału. Między innymi na tym właśnie polega wspaniała muzyka.

7.5

Tomasz Skowyra

1 komentarz:

Zostaw wiadomość.