WYTWÓRNIA: MonotypeRec.
WYDANE:
24 lutego 2014
KUP: sklep MonotypeRec.
Kiedy tytuł twojej płyty jest jedną z najczęściej
wyszukiwanych fraz w Google i Youtube, to coś chyba jest na rzeczy. Best
Fail Compilation Kucharczyka nie miało więc łatwego zadania. Sprostać
trzeba było nie tylko spragnionym kolejnych świeżych kawałków fanom, ale też i
setkom tych, którzy na album natkną się przypadkowo. Pan Wojciech postanowił
sobie jednak nic z tego nie robić i bez kompleksów nagrał album, który śmiga w
każdym odtwarzaczu jak marzenie. Sam mówi, że to, co nieudane, często może być
fantastyczne. A takiego ładunku pozytywnej energii wśród modnych ostatnio
folków raczej nie znajdziemy. Pora więc zmienić fronty i przerzucić się na
połamane techno!
Nowy polski underground rośnie w siłę. Na ostatnim evencie
MikMusik (wytwórni Kucharczyka) w kosmosie były podobno takie tłumy, że impreza
przeniosła się na zewnątrz. Bez wnikania, czy wierzyć plotkom, czy też nie,
faktem jest, że od niedawna przeżywamy w Polsce wysyp twórców ambitnej
elektroniki, którzy rozgrzewają parkiety z siłą zostawiającą boiler roomowe
przytupy daaaaaleko w tyle. Jednym z nich jest właśnie Kucharczyk. Jego
materiał Best Fail Compilation gra na nosie wszystkim, którzy twierdzą,
że polska scena elektroniczna nie istnieje. Jak głosi wieść gminna,
artysta jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie planował wydawać żadnego nowego
albumu, nie przestawał jednak nagrywać muzyki. I zupełnie niechcący materiału
uzbierało się wystarczająco dużo, by zamknąć go w formie płytowej.
„To ścieżka dźwiękowa dla tych, którzy zechcą przekopać
się przez śmietnik cywilizacji w poszukiwaniu dźwiękowych skarbów” – mówią
materiały prasowe na temat Best Fail Compilation. By przekonać się, jak
wiele w tym prawdy, nie trzeba chyba więcej niż pierwsze minuty
rozpoczynającego płytę „Kol Lorro”. Na kolejny, można by rzec, że tytułowy
kawałek „Epic Fail” wielu pewnie zareaguje wytrzeszczem zbliżonym do tego
prezentowanego przez przemiłego wyraka na okładce albumu. Mnie te charakterystyczne
plumkanie (wszyscy pewnie wiedzą, o które chodzi) przywodzi na myśl godziny
spędzone przed Pegasusem, zajeżdżając ulubiony kartridż (to chyba była „złota
czwórka” z Boomerang Kid, Soccerem, Robin Hoodem i Dizzym). Spektrum dźwięków,
jakie oferuje nam album Kucharczyka, naprawdę imponuje. Właściwie każdy kawałek
to oddzielna historia. Taki „Frozen Times – Silent Reaction” na przykład, w
naszych Czynnikach Pierwszych sam autor opisał w sposób następujący: „Ten utwór jest też taki dwuwarstwowy – na górze już biedronki i małe
muchy skaczą, ale gdzieś pod korą ciągle jeszcze jest trochę lodu, a momentami
może na odwrót - to lodowy pancerz okrywa larwy różnych wysoce biologicznych
stworzeń.” I mimo że nie wiem do końca, co jest biedronkami, a co lodem, to
opowieść brzmi zachęcająco. I faktycznie – kawałek daje uczucie skakania – więc
to pewnie te muchy. „Rain in June” zdaje się natomiast realizować dość
historyczną już frazę „w czasie deszczu dzieci się nudzą”, bo ciągle kapie i
kapie i w zasadzie za dużo się poza tym kapaniem nie dzieje. A kończące album
„Not Talking Too Much” jest wierną adaptacją mojej ulubionej interakcji z
sąsiadami mieszkającymi piętro niżej z udziałem piłeczki ping–pongowej.
Album Best Fail Compilation wielokrotnie może
przyprawić o zakłopotanie, jednak zostawia po przesłuchaniu same pozytywne
emocje. Może nie jest to materiał, który da się strawić o każdej porze i w
każdym humorze, ale tak szczerze – który się da? Kucharczyka polecamy więc na
te bardziej słoneczne dni, kiedy wszystko wchodzi lepiej niż zazwyczaj. Wtedy
na pewno Best Fail Compilation
wyluzuje nas i rozhuśta. Amen.
6.5
Miłosz Karbowski
Polecamy lekturę:
CZYNNIKI PIERWSZE: Kucharczyk - Best Fail Compilation
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.