środa, 26 marca 2014

RECENZJA: Real Estate - Atlas




WYTWÓRNIA: Domino
WYDANE: 4 marca 2014
KUP: TSCHAK.PL

No i chyba stało się. Matt Mondanile delikatnym, pełnym gracji krokiem przekroczył próg i wkroczył do gabinetu indie-sław. Od jakiegoś czasu się na to zanosiło, ale po wysłuchaniu Atlas można już z powodzeniem i bez nerwowych gestów powiedzieć, że Matt jest tym, który rozdaje karty w tej niezal-grze. A wszystko dzięki gościom z zespołu Real Estate, a więc chociażby dzięki basiście Alexowi Bleekerowi czy przede wszystkim Martinowi Courtney’owi, odpowiadającemu za gitarę i wokal. Wszyscy oni odpowiedzialni są za kompozycje na kolejnym studyjnym krążku zespołu, co w pewnej mierze od razu ustawia obraz płyty jeszcze przed przesłuchaniem. Jeśli pamiętacie poprzednie dwa albumy ekipy z New Jersey, zwłaszcza świetny longplej Days, to praktycznie już jesteście w domu.

Real Estete są niejako kontynuatorami myśli i filozofii Sea And Cake. Z tą różnicą, że na Atlas nie ma może tak wyrafinowanych i pokomplikowanych kompozycyjnie numerów – raczej główną bronią są tu świetnie skrojone, inteligentne piosenki nacechowane emocjonalnym ciepłem. Płyta emanuje wręcz idylliczną aurą i relaksującym klimatem. I to raczej tu należy szukać wspólnego mianownika z bandem Sama Perkopa czy na przykład Clientele. W każdym razie RE zapracowali na swój własny muzyczny idiom. A to za sprawą tak bezpośrednio pięknych w swej istocie numerów jak niebiański „Primitive”, gdzie refren dryfuje ponad głowami, jak chociażby edeńsko-pszenny „The Bend”, w którym faktycznie słychać tytułowy zakręt na 4:15, czy nęcący urokliwą melodyczną sekwencją „April’s Song”, gdzie do głosu dochodzi świetna sekcja instrumentalna.

Trzeba przyznać, że to dzięki tym przenikającym się dialogom gitar Mondanile’a i Courtney’a udaje się Real Estate wyczarować właśnie taki, a nie inny muzyczny pejzaż, nasycony błogimi, rozczulającymi impresjami. A wydaje mi się, że za kilka-kilkanaście lat Atlas będzie przesłonięty innymi, jeszcze lepszymi i jeszcze bardziej interesującymi płytami. Tu znowu zataczam krąg myślowy i wracam do postaci Matta, bo liczę na niego zarówno w RE jak i w projekcie Ducktails, od którego wymagam pewnie jeszcze więcej i od którego spodziewam się tych najznamienitszych dzieł. Ale zostańmy na ziemi, bo choć łatwo oderwać się na chwilę od rzeczywistości przy nowej płycie Real Estate, to jednak cieszmy się na razie tym co mamy. Bo przecież mamy całkiem sporo.


7

Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.