sobota, 14 grudnia 2013

Relacja: SpaceFest 2013


Relacja z tegorocznej edycji SpaceFestu.

SpaceFest! 2013
Klub Żak
6-7 grudnia 2013

Dzień 1 - 6.12.13

Ampacity
Solidny koncert, który zagrała kapela z doświadczeniem scenicznym, dobrze czująca się na deskach, zgrana i solidna. Zespół prezentował nowy materiał oraz promował wydany w marcu bieżącego roku album Encounter One. Ich retro–futurystyczne, potężne, ale jednocześnie psychodeliczne (np. podczas smakowitych solówek Marka Kosteckiego na elektrycznym pianinie) brzmienie spotkało się z dobrym odbiorem w Żaku. Panowie, oprócz udanego koncertu, mieli jeszcze jeden powód od dumy. Tego dnia oficjalną premierę miało winylowe wydanie Encounter One. Gratulujemy!

Pure Phase Ensemble
Po raz trzeci międzynarodowe warsztaty organizowane specjalnie z okazji SpaceFestu ukazały magię kreatywności. W ciągu czterech dni powstało siedem frapujących, różnorodnych, barwnych kompozycji. Stworzone zostały one przez grupę ludzi z odmiennych biegunów muzycznych, którzy jeszcze na tydzień przed koncertem w ogóle się nie znali. Opiekę artystyczną sprawował Ray Dickaty, a gościem specjalnym była Laetitia Sadier, znana ze Stereolab. W składzie dominował pierwiastek kobiecy (Małgorzata Penkalla z Enchanted Hunters na skrzypcach, gitarze i wokalu, Magdalena Gajdzica z Enchanted Hunters na flecie i wokalu oraz Joanna Kuźma - Asia i Koty - na wokalu i pianie/keyboardzie). Miało to wydźwięk w muzyce, którą usłyszeliśmy; delikatnej, pełnej wielogłosów, melodii i harmonii. Bywało też czadowo, jak w jednej z kompozycji, napisanej przez gitarzystę Jakuba Kozaka (The Esthetics), gdzie dało się słyszeć wpływy garage rocka i rock'n'rolla. Wielkie brawa należą się fantastycznej sekcji rytmicznej: Jakub Świątek (perkusja)/Sławomir Draczyński (gitara basowa) na co dzień grających w Popsyszach. W składzie był również Jarosław Marciszewski (Popsysze), który zapewniał swoją grą na gitarze wsparcie rytmiczne i solowe, a w jednym z utworów grał na djembie. Był to wspaniały koncert pełen różnych, nieoczywistych dźwięków, które spodobały się licznie zgromadzonej publiczności. Pozostaje czekać, aż Nasiono wyda PPE 3 na CD.

Weekend 
Pierwszy dzień zamykał amerykański Weekend, który rozpoczął granie o niewdzięcznej  porze, gdy większość musiała zmykać do domu. Najbardziej wytrwali, którzy zostali, zobaczyli dobry, post-punkowy show. Koncert cechowała duża doza energii, zarówno na scenie, jak i na deskach sali suwnicowej klubu Żak. Występ zakończył się pięknym gitarowym hałasem, sprzężeniami i generalną dezintegracją uszu słuchaczy.

Dzień drugi – 7.12.13

Trans/Human
Dzień drugi otworzył elektroniczno–eksperymentalny duet Trans/Human z Sheffield. Jest on częścią niezależnego labelu/społeczności artystów pod nazwą The Audacious Art Experiment. Występ Brytyjczyków był fenomenalnym przykładem na to, jak zrobić coś z niczego. Nielicznie zebrana publiczność miała okazję usłyszeć jeden z najpiękniejszych i najbardziej intensywnych hałasów tegorocznej edycji, powstałych poprzez uderzanie w pustą puszkę po piwie, jeżdżenie prętem po przystawkach gitary itp. Pozornie wydawało się, że na postawionym na scenie stole leży sterta śmieci, a nie cała gama elektronicznych instrumentów, stworzonych przez muzyków. Wielki podziw budziła rozpiętość kreowanych rodzajów dźwięków, od jednostajnego buczenia, po wiercące dziury w mózgu wysokie eksplozje. Występ Trans/Human był dziwny, hipnotyzujący, odstający w swoim zdehumanizowaniu od reszty „normalnych” koncertów i przez to niezmiernie ciekawy. Polecam ten skład wszystkim eksperymentującym z noisem artystom.

Niewolnicy Saturna 
Jeżeli Trans/Human swoim hałasem dawali do myślenia, to koncert Niewolników Saturna powodował strach. Niesamowicie osobliwy był ten gig, począwszy od kwaśnych wizualizacji, przez poziom decybeli generowany przez to trio, kończąc na ostatnich piosenkach zagranych w piosenkowej formie. Koncert był krótki (ok. 30 minut), powodem były chyba problemy techniczne, ale dało się zauważyć w nim pewną narrację. Pierwsza część to chory hałas, rzężenie, stukanie, chłostanie, szuranie, wariowanie na puzonie z subtelną grą basu i perkusji w tle. Druga część to zagrane jak najbardziej zwyczajnie na gitarze, basie i perkusji piosenki. Projekt Macieja Cieślaka, Macieja Zabrodzkiego i Roberta Derlatki zdecydowanie zwiększył poziom skwaszenia podczas drugiego dnia i według mnie dobrze przygotował publiczność na zamykający festiwal koncert.

Dead Skeletons
Pierwszy polski występ islandzkiego transowego składu przyciągnął do Żaka prawdziwe tłumy. Cała sala była wypełniona po brzegi mniej lub bardziej przygotowanymi do kosmicznego odlotu fanami. Koncert był jak czarna msza, swego rodzaju misterium, tyle że mającego miejsce gdzieś w Układzie Słonecznym. Dość powiedzieć, że w centralnym punkcie sceny stał ołtarzyk wokalisty Jóna Sæmundura Auðarsona, na którym znajdowały się czaszki, z których sterczały zapalone kadzidełka. Kompletny odlot, na którym wszyscy odjechali. Wrażenie potęgowały kosmiczne wizualizacje. Zespół zabrzmiał potężnie, dominowały drony, jednostajne rytmy, oszczędne, zalane pogłosami wokale. Muzycy nie przymilali się do publiczności, zdawali się być kompletnie pogrążeni w swojej śmiertelnej mantrze. Na pewno pomagało im utrzymać ten stan picie wódy prosto z butelki. Dead Skeletons zagrali chyba najlepszy koncert tegorocznej edycji, co zdaje się potwierdzać zarówno wspaniała frekwencja, jak i liczne pozytywne komentarze po imprezie.

Marcin Lewandowski

Od redakcji: Na występ Starej Rzeki nasz redaktor nie zdążył dotrzeć. Niestety, ale zatrzymał go niedobry i mroźno-wietrzny Ksawery. Z przyczyn naturalnych darowaliśmy sobie relację z występu Judy's Funeral, natomiast wszelkie głosy mówią, że był to dobry koncert!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.