WYTWÓRNIA: Draw
WYDANE: 25 października 2013
Skity tła
Parę lat temu Michał Hoffman, czyli Afrojax, czyli
współzałożyciel Afrokoletywu, udzielił się gościnnie na płycie Łony&Webera.
Płyta nazywała się Nonsens Absurd, a
dziś Afro ma swój własny Nonsense&Absurd. Dlaczego o tym wspominam? Po
pierwsze, debiut solowego projektu Michała Hoffmana intertekstem stoi, o czym
jeszcze będzie, a poza tym stylistyka hiphopu jest tu czynna. W tym wypadku to
gratka dla tych, dla których na tegorocznym albumie Ghostkillera największym
smaczkiem był dodatek w postaci instrumentali wszystkich numerów.
Na Random
Composing Technique Manifesto brak bangerów, a także nadto spójnego
konceptu, bo konceptów jest razem sześć: każdy utwór epki ma własny. Wszystkie
zarysowane zostały bardzo precyzyjnie; są wyraziste, lecz nie oczywiste. Łączy
je za to wspólny mianownik: sampelki, wszędzie sampelki! Byłoby wspaniale, gdyby
wszyscy wynosili z pracy tyle, co Afro (wieloletni angaż w Radiowej Trójce) i
nie dotyczyłby to wyłącznie papieru firmowego! Z wprawą tworzy on z nich
różnorodne mozaiki i tu również obywa się bez zbędnego klejenia i
szpachlowania, bo elementy świetnie dopasowują się do siebie. Widać to
doskonale w drugim numerze, „Transmitting Live From Cabeca”, gdzie składowych
mamy zatrzęsienie, a egzotyczny efekt grzeje. Potem atmosfery tej dopełnia
„Social Suicide”, czyli odpływ ku chillwave’owym rejonom z wokalem nakrywanym
falami dźwięków.
Kolejne odniesienie do
popkultury dostajemy w „Oh Long Johnson”, gdzie basowy rytm daje pretekst dla
featu słynnego gadającego kota z jujuba, który wypowiada tytułową frazę; wyszło
zabawnie, nienachalnie. A skoro jesteśmy już przy tytułach, warto wspomnieć, że
nazwa, którą Afrojax wybrał dla swojego debiutu, też nie wydaje się dziełem
przypadku…
Za niewypał poczytywałbym piąty
kawałek, który nie proponuje za wiele; rozumiem minimalizm (choć to deklaracja
cokolwiek na wyrost), pętle i tym podobne, ale nuda mnie nudzi. Tu pojawia się właściwie
jedyny zarzut do epki, zawarty w podtytule tej recenzji – kawałkom Afrojaxa
brakuje tego rodzaju magnetyzmu, który pozwala zapamiętać tytuł utworu po
dwóch-trzech odsłuchach. Być może bierze się to z faktu, że głosy obecne na Random Composing Technique Manifesto rzadko operują
„zrozumiałym” słowem – już wyjaśniam w czym rzecz, otóż słowa raczej nikną tu za
fortepianem czy w odmętach programu do obróbki dźwięku. Daje to efekt muzyki
tła, ale na tym tle znacząco się Afrojax wyróżnia.
6.5
Jacek Wiaderny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.