czwartek, 26 grudnia 2013

Recenzja: The Field – Cupid’s Head




WYTWÓRNIA: Kompakt
WYDANE: 30 września 2013
WIĘCEJ O ARTYŚCIE

„To powtórka z rozrywki, prawdziwy beat street, podwórka i ksywki” rymował Pezet na Klasycznej. Wyrzućmy tylko uliczną konotację, jako podwórko wskażmy Szwecję, jako ksywkę The Field, a beat, wiadomo, 4/4, i praktycznie mamy reckę Cupid’s Head w jednym wypowiedzeniu. Słowo „powtórka” upomina o niezmiennej metodzie twórczej Alexa Wilnera – o repetycji. No i wreszcie rozrywka, bo choć producent z każdym albumem wydaje się bardziej smutny i refleksyjny (nawet szybki look na okładki, tegoroczna jest zdecydowanie najciemniejsza), to konsekwentnie raczy słuchacza interesującym materiałem.

Problemem jednak jest to, że w swoim dorobku Szwed ma już b a r d z i e j interesujące pozycje.  Wciąż pamiętam fuzję lodowatego techno i chwytliwego poptymistycznego żaru na From Here We Go Sublime, czy ostatni, miejscami chropowaty, ambientowo-shoegaze'owy pejzaż Looping State Of Mind. W najnowszej odsłonie elementów zaskakujących, nieznanych dotąd czy zwyczajnie nowych po prostu brakuje. Owszem, sound został nasycony w jeszcze większą ilość mikro-detali, a balansujące, szumiące i delikatne tekstury okraszone zatopionymi wokalami wciąż uwodzą. Jednak od takiego gościa oczekuje się zawsze czegoś więcej, prawda? Nie chcę tu dokonywać gruntownej rewizji wszystkich indeksów i wskazywać miejsca świadczące o zastoju. Wystarczy tylko spojrzeć na to, że już otwieracz „They Won’t See Me” pulsuje na podobnych prawach do „Over The Ice”, czyli inauguracji debiutanckiego longplaya The Field. Z kolei zamykająca Cupid’s Head ambientowo-kompaktowa impresja „20 Seconds Of Affection”, koresponduje ze „Sweet Slow Baby”, closerem krążka sprzed dwóch lat. Dostrzeżenie tej prawidłowości obrazuje niejako pewien modus operandi, wykształcony przez Willnera praktycznie już na zaraniu projektu Field. Może to świadczyć o narzuceniu sobie rygorystycznej formy albumowej tudzież o niezwykle precyzyjnym operowaniu materią, ale czy nie można odnieść wrażenia, że jednak formuła proponowana przez szwedzkiego producenta powoli się kończy?

I kolejny akapit zaczyna się od problemu. Wydaje się, że rzeczy sygnowane pseudonimem Field nadal odznaczają się wysoką jakością, urzekają marzycielską mgiełką, rozpraszają kontemplacyjną atmosferę, a czasami wręcz odwrotnie – podwyższają ciśnienie bardziej brutalną, cięższą fakturą i beatem. I przyznam się, że do mnie przefiltrowana przez Willnera elektronika przemawia niemal za każdym razem, ciężko mi go zganić i zbesztać. Ale jeśli zwycięża we mnie natura chłodnego analityka, nie jestem w stanie bronić i tłumaczyć poczynać Skandynawa. Prawdopodobnie za dwa lata ukaże się piąta płyta The Field i boję się, że może brzmieć niemal identycznie jak czwarta, a wtedy już nie będę należał do zagorzałych fanów tego projektu. Zresztą już teraz album And Never Ending Nights, zorientowanego ambientowo projektu Willnera Loops Of Your Heart, podoba mi się bardziej od recenzowanego tu długograja. Mam nadzieję, że Willnerowi uda się jeszcze odświeżyć formułę dzięki której pozostanie jedną z najważniejszych dziś postaci techno. Oby się powidło, bo na razie po lekturze Cupid’s Head moja podświadomość mówi: „Boisz się przyznać, sorry wiesz jak to zabrzmi”.


6.5

Tomasz Skowyra


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.