WYTWÓRNIA: Kompakt
WYDANE: 30 września 2013
WIĘCEJ O ARTYŚCIE
„To powtórka z rozrywki, prawdziwy beat
street, podwórka i ksywki” rymował Pezet na Klasycznej. Wyrzućmy tylko uliczną konotację, jako podwórko wskażmy
Szwecję, jako ksywkę The Field, a beat, wiadomo, 4/4, i praktycznie mamy reckę Cupid’s Head w jednym wypowiedzeniu.
Słowo „powtórka” upomina o niezmiennej metodzie twórczej Alexa Wilnera – o
repetycji. No i wreszcie rozrywka, bo choć producent z każdym albumem wydaje
się bardziej smutny i refleksyjny (nawet szybki look na okładki, tegoroczna
jest zdecydowanie najciemniejsza), to konsekwentnie raczy słuchacza
interesującym materiałem.
Problemem jednak jest to, że w
swoim dorobku Szwed ma już b a r d z i e j interesujące pozycje. Wciąż pamiętam fuzję lodowatego techno i
chwytliwego poptymistycznego żaru na From
Here We Go Sublime, czy ostatni, miejscami chropowaty, ambientowo-shoegaze'owy
pejzaż Looping State Of Mind. W
najnowszej odsłonie elementów zaskakujących, nieznanych dotąd czy zwyczajnie
nowych po prostu brakuje. Owszem, sound został nasycony w jeszcze większą ilość
mikro-detali, a balansujące, szumiące i delikatne tekstury okraszone
zatopionymi wokalami wciąż uwodzą. Jednak od takiego gościa oczekuje się zawsze
czegoś więcej, prawda? Nie chcę tu dokonywać gruntownej rewizji wszystkich
indeksów i wskazywać miejsca świadczące o zastoju. Wystarczy tylko spojrzeć na
to, że już otwieracz „They Won’t See Me” pulsuje na podobnych prawach do „Over
The Ice”, czyli inauguracji debiutanckiego longplaya The Field. Z kolei
zamykająca Cupid’s Head
ambientowo-kompaktowa impresja „20 Seconds Of Affection”, koresponduje ze
„Sweet Slow Baby”, closerem krążka sprzed dwóch lat. Dostrzeżenie tej
prawidłowości obrazuje niejako pewien modus operandi, wykształcony przez
Willnera praktycznie już na zaraniu projektu Field. Może to świadczyć o
narzuceniu sobie rygorystycznej formy albumowej tudzież o niezwykle precyzyjnym
operowaniu materią, ale czy nie można odnieść wrażenia, że jednak formuła
proponowana przez szwedzkiego producenta powoli się kończy?
I kolejny akapit zaczyna się od
problemu. Wydaje się, że rzeczy sygnowane pseudonimem Field nadal odznaczają
się wysoką jakością, urzekają marzycielską mgiełką, rozpraszają kontemplacyjną
atmosferę, a czasami wręcz odwrotnie – podwyższają ciśnienie bardziej brutalną,
cięższą fakturą i beatem. I przyznam się, że do mnie przefiltrowana przez
Willnera elektronika przemawia niemal za każdym razem, ciężko mi go zganić i
zbesztać. Ale jeśli zwycięża we mnie natura chłodnego analityka, nie jestem w
stanie bronić i tłumaczyć poczynać Skandynawa. Prawdopodobnie za dwa lata ukaże
się piąta płyta The Field i boję się, że może brzmieć niemal identycznie jak
czwarta, a wtedy już nie będę należał do zagorzałych fanów tego projektu.
Zresztą już teraz album And Never Ending
Nights, zorientowanego ambientowo projektu Willnera Loops Of Your Heart,
podoba mi się bardziej od recenzowanego tu długograja. Mam nadzieję, że
Willnerowi uda się jeszcze odświeżyć formułę dzięki której pozostanie jedną z
najważniejszych dziś postaci techno. Oby się powidło, bo na razie po lekturze Cupid’s Head moja podświadomość mówi: „Boisz się przyznać, sorry wiesz jak to
zabrzmi”.
6.5
Tomasz Skowyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.