WYTWÓRNIA: Columbia
WYDANE: 14 października 2013
Kiedy Cults wypuszczali pierwsze single zapowiadające
debiutanckie Cults, można było
ostrzyć sobie ząbki na dobry album. Wyszło, jak wyszło, czyli wszyscy pamiętamy
jak. Raz lepiej, raz gorzej, raz ciekawiej, a raz usypiająco i nieciekawie. "Średnia
z akcentami" - to określenie idealnie pasowało do wydanej dwa lata temu
płyty. Minęło kilkanaście miesięcy, o zespole było raz głośniej (single), raz
ciszej (nic?), trochę się o Cults zapomniało, bo w końcu Cults zniewalającym krążkiem nie szło nazwać, więc jak już przychodziła
znienacka ochota na ten duet (a przychodziła?), to raczej na rewelacyjne
single.
W przypadku Static
wydaje się, że mamy ten sam kejs, co przy debiucie. Zresztą już sam tytuł
albumu jest wielce wymowny. Statyczny perfekcyjnie
oddaje charakter wydawnictwa. Niby jest lepiej, a to ze względu na mocny początek,
ale tak naprawdę tak samo. A może i kapkę gorzej?
W telegraficznym skrócie i zaczynając od najsłabszych
momentów Static: album można
podzielić na dwie części - tę przebojową, która, jak to często bywa, ulokowała
się głównie na pierwszych indeksach, i nieciekawą, stanowiącą coś jakby zapchajdziurę płyty. Te czasoumilacze,
których w sumie na drugim wydawnictwie Cults jest sześć, po prostu zanudzają. Tak
po ludzku, męczą i ciągną się w nieskończoność, pozostawiając może błędną, a
może i w pełni uzasadnioną opinię, że to po prostu średni album. Jak jest,
każdy oceni sobie sam, natomiast pierwszym słabym punktem Static jest już "Were Before", taka hybryda-potworek,
która skacze między stylistykami, zmieniając tempo i brzmienie. Raz mamy
usypiającą balladkę, by docisnąć trochę energii w refrenie. Wszystko zabijają
jednak nieciekawe i dość mdłe zwrotki.
"So Far" kontynuuje nijakość i zbędny
sentymentalizm (o tym będzie za chwilę), a lekko kiczowate klawisze Casio w
żadnym wypadku nie dodają utworowi uroku. Nie najlepiej prezentuje się też
nazbyt patetyczny wokal Madeline Follin, który w drugiej części płyty, choć w
planach raczej melodramatycznie, wypadł dość płasko. "Keep Your Hands
Up", już po rozkręceniu, bo początek to prawdziwa susza, przypomina co słabsze nagrania chociażby takich The Ting Tings, i w ogóle jest jakoś tak nieprzebojowo.
"Shine a Light" z założenia miało brzmieć cukierkowo i romantycznie, i tak momentami jest, ale to niestety tylko momenty, które zatracają się przy okazji kiczowatych klawiszy, a "No Hope" faktycznie pozbawione jest jakiejkolwiek nadziei.
Ufff, tyle o negatywach. A co z pozytywów?
Praktycznie cały początek, bo kwartet "I Know"-"I Can Hardly Make You Mine"-"Always Forever"-"High Road" naprawdę może się podobać. Otwierający Static utwór, chociaż pełniący raczej rolę intra, aniżeli pełnoprawnej kompozycji, hipnotyzuje lekkością brzmienia i eterycznym wydźwiękiem (urokliwie wkomponowane chórki w powolną melodię ciągnącej się gitary). Mogą przypomnieć się najlepsze momenty z Cults. "I Can Hardly Make You Mine" to bodaj najlepsza pozycja na tej płycie. Przebojowa perkusja, chwytliwy refren, ładny wokal Madeline i idealnie dopieszczone partie gitary. Minus? Za dużo przepychu, za mało lo-fi, jak to miało miejsce na debiucie. Nie zmienia to faktu, że to najbardziej reprezentatywny kawałek ze Static i nie bez powodu został wybrany na singla.
Drugiego, bo na pierwszy promocyjny track Cults udostępnili "High Road". Ciężka melodia o lekko przydymionym charakterze to z kolei skojarzenia z Blonde Redhead. Kolejny highlight płyty. Z kolei "Always Forever" mogłoby się spokojnie znaleźć na Cults. Słodkie dźwięki sixtiesowego indiepopu, którym nowojorski duet, a niegdyś i para, raczył słuchaczy w 2011 roku.
Mało tych mocnych stron? Trochę tak, ale te lepsze kompozycje lekko przyćmiewają te gorsze momenty. Nowe wydawnictwo Cults brzmi o tyle dziwnie, że już trochę nieautentycznie. Debiut był uroczy, oparty na związku dwojga muzyków. Przy okazji Static Madeline i Brian zakończyli swój związek i taki jest też tematycznie ten album. Nie zmienia to jednak faktu, że po tej dwójce, mając w pamięci całkiem niezłą pierwszą płytę, można było oczekiwać więcej.
5.5
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.