sobota, 5 października 2013

Relacja: Barn Owl, Powiększenie


Relacja z warszawskiego koncertu Barn Owl, który odbył się w Powiększeniu.

Miałem mieszane uczucia, kiedy jechałem do Powiększenia na występ tych typków z San Francisco. W sierpniu byłem w Powie na Mount Fuji Doomjazz Corporation i jak lubię słuchać ich w domowych pieleszach, tak na żywo trochę zamulili. Nie była to kwestia nagłośnienia, zwyczajnie trochę zmęczyli bułę. Bałem się, że podobnie może być w przypadku Barn Owl. Dzięki Perunowi set płomykówki miał to, czego brakowało na żywo Holendrom.


Sztuczny dym walił po gałach bez miłosierdzia. Dało się jednak dostrzec, że koleżkowcy z BO mocno odeszli od organicznego instrumentarium. W czasie setu tylko raz sięgnęli po gitarę. Na najnowszym albumie skupiają się na bardziej syntetycznych dźwiękach, generowanych przez rozmaite pady i inne elektroniczne klamoty. Użytkowanie takiego intuicyjnego sprzętu wpływa na konstrukcję setu. Odgrywanie tych samych sekwencji, które pojawiają się na płycie, jest zarówno nużące, jak i przewidywalne. Typy spod znaku płomykówki wybrnęli z tego obronną ręką. Cały set był jedynie wariacją budowaną wokół nich. Swój eksperymentalny, ambientowy groove łamali intensyfikacją drone'owych przestrzeni. Kręcenie gałami drażniące diody potencjometrów przenikało się z masującymi zwoje rezonansami. Płynąc na fluidach improwizacji dobrnęli do końca koncertu. Dźwięki dogasały powoli, aż nastała cisza szybko przerwana gromkimi brawami.


Wyszedłem z klubu w pełni usatysfakcjonowany tym, co zaprezentowali Amerykanie. Byłem odprężony i pełen wewnętrznej harmonii. Koncert dotknął mnie zarówno na płaszczyźnie intelektualnej, jak i emocjonalnej. Niektórzy znajomi zarzucali niedosyt występowi duetu, ale czasem lepiej pozostawić trzy kropki, zamiast kropki nad "i". 


Grzegorz Ćwieluch

1 komentarz:

Zostaw wiadomość.