niedziela, 28 lipca 2013

Recenzja: Adult Swim presents... Garage Swim (2013, Adult Swim/Williams Street)

Recepta na dobrą płytę? Zebrać większe i mniejsze gwiazdy garażowego indie, wydać kompilację z piętnastoma indeksami, które z przodu będą świecić takimi nazwami jak Thee Oh Sees, The Black Lips, Mikal Cronin, King Tuff czy King Khan. Warto jeszcze opłacić studio nagraniowe, a sam album udostępnić słuchaczom do darmowego pobierania.








Adult Swim do ubiegłego roku kojarzone było raczej z wieczornymi i nocnymi programami na Cartoon Network jak Aqua Teen Hunger Force czy Sealab 2021. Nie kojarzycie? Nic nie szkodzi, bo właśnie od ubiegłego roku Adult Swim zaczęło interesować się muzyką, a ich projekt Singles Program z pewnością brzęczy wam gdzieś w głowie. Gdzie? Nieważne. Być może przy nazwie The Field, prawdopodobnie kojarzy się z Flying Lotusem albo Liars. Utwory na kompilację (również darmową!) dograli także Wavves i The Hives. No, na pewno słyszeliście., w końcu nie co dzień trzynastu ciekawych artystów bierze udział w bezpłatnym projekcie.

W tym roku jednak Adult Swim poszli o krok dalej, skupili się na jednym konkretnym gatunku muzycznym, przez co i sam efekt jest porządniejszy. Garaż - to miejsce goście z Adult Swim upatrzyli sobie w 2013 roku i uderzyli z kilku różnych stron. Bo zaprosili i sentymentalnego Mikala Cronina, i wiecznie wyluzowanych Black Lips, i King Khana w wersji solo, a który lada dzień wyda swój album z formacją The Shrines. Na Garage Swim usłyszymy też surfrockowe zawodzenie King Tuffa czy post-grunge'owców wydawanych przez Fat Possum, Bass Drum of Death (nie mylić z Drums of Death!). No, taki to prezent Adult Swim przygotowali fanom rockandrolla.

Jasne, przeglądając tracklistę Garage Swim nie wszystkie nazwy będą świtać. Bo skąd kojarzyć The Gories, chociaż wydają od x lat, a co z Mind Spiders? No ale Weekend czy wspomniani wcześniej BDoD, Black Lips i Thee Oh Sees to już światowa czołówka, której utworów z kompilacji przegapić już nie wolno. A prawda jest taka, że większość kawałków z albumu to pozytywny vibe, słońce, autostrada i kawał dobrego garage rocka. Rozpoczynają wszystki Bass Drum of Death, a robią to w sposób rozleniwiony, powolny, jakby słuchacz cofnął się do początków lat dziewięćdziesiątych. Tępa perkusja, przydymione gitary i pierwszoligowy refren to coś, co idealnie charakteryzuje "Dregs". W pełną psychodelę słuchaczy przenoszą Apache Dropout. Riffy na głębokich przesterach, feeling najtisowego San Francisco łamane na inne miasto w słonecznej Kalifornii, tudzież psych-klimatów z Buffalo.

Prawdziwe perełki to jednak "Devil Again", jak zawsze rewelacyjnych Thee Oh Sees. Indie-rockowy szlagier niezmordowani i niesamowicie płodni (artystycznie) Amerykanie znowu przenoszą słuchaczy na vintage'owe prywatki - klawisze pulsują, riffy są idealnie porwane, a refren wyciągnąłby utwór na szczyty singlowego rankigu ToS.  A jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zespół wydał w tym roku bardzo ciekawy album Floating Coffin, a odkąd działają pod obecną nazwą pojawiło się tych wydawnictw blisko jedenaście (chociaż i tak będzie ich więcej, gdyby tak porządnie zliczyć), to czapki same z głów spadają. "She's On Fire" również błyszczy się wysokim poziomem. King Tuff, autor zajebiście dobrego, wypuszczonego w ubiegłym roku albumu... King Tuff, to już klasa sama w sobie. Chwytające chorusy, surfpopowy vibe, nośne klawisze i Gap Dream na featuringu, bez którego "She's On Fire" nie byłoby takie dobre.

Udział The Black Lips nie wnosi nic nowego do twórczości psych-rockowej formacji. Amerykanie od kilku lat niezmiennie grają swoje, opierając się na prostym brzmieniu, banalnych melodiach, które z łatwością wpadają do głowy, a pierwszym lepszym dowodem niech będzie singiel promujący Arabia Mountain, "Family Tree". "Crusing" również sprawdziłoby się na każdej dobrej imprezie, a Black Lips spokojnie ściągnęliby takimi ejtisowymi utworami tłumy pod scenę na jakimkolwiek festiwalu. No i należy czekać na kolejną płytę, bo od Arabia Mountain minęło już za dużo czasu.
Na premierę albumu King Khana czekać nie trzeba będzie długo, bo Kanadyjczyk zapowiedział na początek września płytę nagraną z The Shrines. Słuchając jego dwóch kawałków na Garage Swim skreślanie dni w kalendarzu może się jednak trochę dłużyć, bo zarówno "Discreate Disguise" nagrane z The Gris Gris, jak i solowe "Strange Ways" ukazuje Khana w korzystnym, choć odmiennym świetle.

Nic jednak nie przebije nowego utworu Mikala Cronina. Fyhowy faworyt, jedna z gwiazd OFF Festivalu, znowu zanurza się w melancholijne lo-fi unoszące się na fali słonecznego garażowego popu, a przede wszystkim brzmień kojarzących się z jego ostatnim albumem MCII. "Better Man" to przede wszystkim nachodzące na siebie rozkręcone instrumenty i kapitalna końcówka, która, jeszcze długo po wybrzmieniu, pozostawia niedosyt i dziwne uczucie utraty czegoś szczególnego.
Dziwić może nowa odsłona Weekend. Słowo nowa powinno zostać zapisane w cudzysłowie, bo po "Teal Kia" kolejni na Garage Swim reprezentanci San Francisco wydali/wydadzą (zależy kiedy się czyta) Jinx, więc kompilacyjny utwór to tak naprawdę żadna nowość. Nie zmienia to jednak faktu, że ci, którzy nie słuchali jeszcze tegorocznego albumu, a Sports dobrze pamiętają, będą zaskoczeni. Powolne tempo, melodie, jakby nagrane podczas próby, gdzieś narzucone rozmyte wokale i te niekończące się ambientowe plamy to coś, z czym Weekendu nie powinno się kojarzyć po wydanym w 2010 roku Sports. Jinx to jednak kontynuacja brzmienia "Teal Kia". Bardzo ładna zakończenie składanki.

Chciałoby się napisać i popsioczyć na sytuację w kraju - że nie ma takiej sceny, że nie ma takich kompilacji, że instytucje jak Adult Swim nie bawią się we współpracę z niezalowymi zespołami. Można to zrobić, ale to sensu mieć żadnego nie będzie. No cóż, warto zatem słuchać Garage Swim i wierzyć, że składanka pomoże kilku mniej znanym - przynajmniej w Polsce - artystom (King Tuff, King Khan, King Louie's Missing Monuments) zaistnieć (nie, nie w Stanach czy innych państwach chociażby Unii) u nas w kraju, który ostatnio jest taki anty-gitarowy i pro electropopowy tudzież inne elektroniczne projekty. Dobry album, bardzo dobry. Zróżnicowany i wciągający. 

8

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.