Ostatnie podrygi przed OFF Festivalem. Dziś opisy Jensa Lekmana, Johna Talabota, KTL oraz Shackletona. Przygotował Tomasz Skowyra.
Zdaje
się, że nie tylko ja wreszcie doczekałem się na koncert szwedzkiego eleganta w
Polsce. Chociaż nie jest u nas wybitnie popularny, to jednak spodziewam się
sporej widowni podczas jego wykonawczych popisów (trochę to ułatwi absencja
Solange, ale nie kierowałbym się tym szczególnie). Mam tylko nadzieje, że Jens
nie zamknie się w repertuarze z I Know
What Love Isn’t, bo choć świetna to płyta, to jednak bardzo chciałbym
zobaczyć na żywo numery starsze, pławiące się w morzu barokowej instrumentacji
(tak jest, liczę na kilka fragmentów z Night
Falls Over Kortedala). Kawałkami z ostatniej epki też nie pogardzę. Ale
nawet jeśli wybrzmią tylko te smutno-romantyczne ballady z ostatniego
longplaya, to i tak nie będę narzekał. To w końcu nie będzie koniec świata.
Pozostało już tylko kilka dni do rozwiązania zagadki, więc zniosę ten czas
wdzięcznie.
John Talabot
4.08, Scena Leśna, godzina 01:35
Jeśli
zobaczycie gdzieś w Dolinie Trzech Stawów zakapturzonego typa z facjatą
przesłoniętą pomiętą aluminiową folią, to odrzućcie swoje, wydawałoby się,
prawidłowe domysły o nie do końca zdrowych zmysłach dziwnego przybysza i
podbijcie w jego stronę po krótką gatkę albo nie wiem, po autograf (są tacy,
którzy zbierają). Tą enigmatyczną postacią będzie John Talabot – barceloński
producent wypranego w egzotycznym, gorejącym proszku deep-house’u. Gdybyście
mieli jakieś wątpliwości, zwróćcie się ku debiutanckiemu ƒIN, oczywiście jeśli jeszcze tego nie
zrobiliście. Możecie być pewni, że w ramach jego performance’u polecą całkiem
miażdżące powierzchnię beaty, zasilające taneczne silniki festiwalowiczów. Mimo
że pora późna, ciemno wszędzie i zmęczenie już spore, to jednak grzechem byłoby
nie przybaunsować chwilę przy gościu owiniętym w sreberko. Sami przyznajcie.
KTL
3.08, Scena Eksperymentalna, godzina 18:45
Czyli duet Stephen O'Malley (kurator Sceny
Eksperymentalnej w sobotę) oraz Peter Rehberg trochę postraszą offową publikę.
Kto słyszał jakieś nagranie obu panów ten wie, czego się spodziewać. Kto nie,
to po pierwsze zachęcam, żeby sprawdzić, a po drugie zachęcam żeby wbić pod
scenę wtedy, gdy KTL będą się prezentować. Ich niepokojąca, złożona z krwistych
drone’ów, awangardowych smaków, post-rockowych jazgotów, dark-ambientowych
konturów, noise’owych spazmów i szorstkich faktur mieszanina u niejednego
wywoła nieznane stany duszy. W przypadku takich koncertów najlepiej zatracić
się w miażdżącej ścianie dźwięku i na chwilę zapomnieć o nieistotnych rzeczach.
Swoją drogą to wcale nie będzie takie trudne: gdy tylko z głośników wyłoni się
potężna dźwiękowa armia, fani tego typu estetyki skamienieją pod sceną niczym
zahipnotyzowani. Ale to będzie działo się naprawdę.
Shackleton
2.08, Scena Trójki, godzina 02:35
Sam to wedle słów niektórych Goldie dubstepu. No cóż,
może i tak. Bardziej jednak przemawia do mnie postać samego Shackletona. Penetrujący
wzdłuż i wszerz podziemno-techniczne rewiry dubstepu muzyk, zapracował już na
swoje własne nazwisko. On grał spowity mrokiem dubstep zanim to jeszcze było
modne, czyli zanim zabrał się za niego Burial. Jego występy live przypominają
zapewne jakieś rytualne zebrania, na
których zgromadzona na wzór skrytego bractwa ludność, oddaje się namiętnemu
tańcu. I wcale nie mam tu na myśli jakiegoś prymitywnegoo pierwiastka, choć
jeśli ktoś tak to pojmuje i jeszcze mu się to podoba, to droga wolna, nie
przeszkadzam. Pewne jest to, że jakaś magiczna aura będzie wisiała nad
Shackletonem i jego dźwiękowym arsenałem. No i jeszcze godzina – podobno 3:00 w
nocy nazywana jest godziną duchów. Przypadek? NIE SĄDZĘ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.