Do rozpoczęcia Dour Festivalu coraz mniej czasu, więc prezentujemy kolejnych wykonawców. Tym razem Amon Tobin, Com Truise, Modeselektor oraz Rustie w opisach Tomasza Skowyry.
Modeselektor
Czyli dwóch berlińskich
producentów muzyki elektronicznej. Co grają? Właściwie ciężko jednoznacznie
wskazać dominującą stylistykę. Skaczą od poronionego IDM-u, do
zdigitalizowanego dubstepu, od breakcore’owych mutacji po ociekające zdyszanym
beatem techno. Zdarza im się też pisać popowe melodie i ciepłe, rozmiękczone
kołysanki zabarwione eksperymentalnym barwnikiem. Dużo dało niemieckim
producentom to, że zauważył ich i polubił Thom Yorke. Zremiksowali jeden z jego
kawałków z debiutanckiego The Eraser,
a sam Thom trzykrotnie pojawiał się na ich albumach w roli gościa użyczającego
wokalu (nie wspominając już o supporcie Radiohead przez Moderata, ale to już
inna historia). To wszystko sprawiło, że o Modeselektrze zrobiło się głośno, a
o ich płytach dyskutowano już nie tylko na forach bliskich gustom czytelnikom
Resident Advisor. Wydany w 2011 roku Monkeytown
(to również nazwa wytwórni założona przez obu panów) ugruntował pozycję duetu
jako jednego z najciekawszych zjawisk we współczesnej elektronice. Stąd ich
występ musi być naprawdę interesujący.
19.07, La Petite Maison dans la
Prairie
Trochę śmieszna nazwa, ale taki spuneryzm
w stylu Jeana Sola Partra z Vianowskiej Piany
złudzeń sobie radzi. Ale spoko, „najważniejsza jest muzyka” jak mawiają
najstarsi i najmądrzejsi mędrcy tego świata. W przypadku Com Truise to projekt
ciekawy, bo choć odpowiadający za niego Seth Haley tworzy muzyką wpisującą się
w chyba nieco już niemodny nurt, jakim jest chillwave, to jednak jakoś udało mu
się zostać w naszych głowach. Pamiętamy szczególnie debiutancki krążek – Galactic Melt. To, jak do tej pory,
szczyt producenckich eksploracji Haleya: podobnie jak Ford & Lopatin, gość
rozgniata, roztapia i dekonstruuje soniczną magmę z lat osiemdziesiątych
(choćby przez przypomnienie i nobilitację kaset VHS). Choć może się wydawać, że
to tylko przemielenie starych patentów, Com Truise broni się całkiem nieźle
swoimi pomysłami.
Rustie
Russell Whyte wie jak wycisnąć z
dubstepowych wibracji popową esencję (Skrillex jak wiadomo nie wie, ale to wiecie).
Mało tego, ma zmysł do selekcji materiału (świetny Essential Mix dla BBC mówi sam za siebie) i to wszystko składa się
na jego pozycję. Jego mieszanka uk garage, dubstepu, popu sprawdza się w
każdym momencie. Czy weźmiemy parkietowego killera „Surph” z debiutanckiego Glass Swords, czy wsłuchamy się w
pogięte sprężynowe beaty „After Light” z featuringiem AlunaGeorge lub
sprawdzimy najnowsze próbki Rustiego z singielka „Triadzz/Slasherr”. Gościu
trzyma fason i może jeszcze zrobić sporo dobrego w temacie parkietowych odnóg
elektroniki. Nie trzeba specjalnie dodawać, że to wszystko przyda się podczas
występów live, podczas których chyba nikt nie będzie stał bez ruchu i nie zardzewieje.
Przeczytaj recenzję... Rustie - Glass Swords
19.07, Dance Hall
Brazylijski mistrz labiryntowego,
wykoncypowanego i poprzekładanego na wiele sposobów drum and bassu podlanego
wpływami jazzu i poważki. Każdy na pewno kojarzy takie albumy jak Bricolage czy Permutation, bo to w końcu klasyki swojej estetyki. Ponadto tworzy
muzykę do filmów i ma na koncie elektroniczno-hip-hopowy side-project Two
Fingers, któremu ostatnio poświęca dużo uwagi. Przyznaję szczerzę i oficjalnie,
że nigdy nie widziałem Amon Tobina na żywo, ale mogę sobie to wyobrazić. Z
głośników sączą się sprzężone jungle'owe beaty, potem wchodzi widmowo-atłasowe
tło i cała maszyna rusza niespiesznym tempem. Poszczególne fragmenty kleją się
do siebie i tworząc unikalny mozaikowy, hipnotyzująco-klaustrofobiczny mariaż.
I to wszystko na żywca. Chociaż to tylko moje wyobrażenia, to jednak wydaje mi
się, że są dość bliskie rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.