Kto nie był – niech
żałuje!
Poprzedni
weekend obfitował w przeróżne eventy okołomuzyczne. Dla tych,
którzy jednak nie zdecydowali się na jazdę bez trzymanki na
juwenaliach albo odłożyli ten moment na późny wieczór – to
był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Warto było też zrezygnować
z czekania w kilkugodzinnych kolejkach w czasie nocy muzeów – bo
kto chciał i tak zdążył. Panowie z Londynu zagrali bowiem
treściwie, choć bardzo krótko. Niespełna godzinny występ
przeplatany był wypowiedziami lidera zespołu – mającego za sobą
polski epizod Romana Rappaka. Z czasem wokalista przełamał się i
pochwalił się swoją nieco kulawą polszczyzną. Publika gotowała
wtedy największe oklaski, podobnie jak po odegraniu największych
hitów: „Population Density” i „Edward The Confessor”. Muzycy
płynnie wymieniali się instrumentami – doskonale widać było, że
wszyscy na równi uczestniczą w procesach tworzenia. Usłyszeliśmy
właściwie zdecydowaną większość kawałków z ich debiutanckiego
krążka. Zespół po koncercie zszedł ze sceny i już się na niej
nie pojawił (bisów nie było). Był za to dalej do dyspozycji fanów
– panowie usiedli przy stoliku i spędzili tam dużą część
wieczoru.
Miłosz Karbowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.