Images Du Futur -
płyta dobra do posłuchania na "teraz".
Suuns nigdy nie jawili mi się jakoś szczególnie. Ich
wcześniejszy album Zeroes QC nie
powalał, a momentami wręcz nużył, przez co ostatecznie byłem daleki od
zadowolenia. Images Du Futur, drugie
długogrające wydawnictwo Kanadyjczyków, chociaż również nie grzeszy
innowacyjnością, ma tak zwane momenty, a to w tym przypadku wystarcza.
Przyznać trzeba jedno - kwartet z Montrealu poprawił błędy
sprzed trzech lat. Niemrawy pop, który Suuns starali się zmieszać z noise'em i elektroniką,
tym razem wypalił. Może nie w stu procentach, może nie do końca perfekcyjnie,
ale Images Du Futur daje radę, w
szczególności w tych momentach, gdy kawałki są żywsze.
Suuns to taki zespół pełen sprzeczności - Kanadyjczycy
potrafią nagrać utwory, które najzwyczajniej w świecie mogą rozłożyć słuchacza
na łopatki, a za chwilę całkowicie dołują kompozycjami po prostu nijakimi.
Wtedy - w przypadku indeksów nudnych - budzi się stare Suuns, to z czasów Zeroes QC. Suuns, które przebojowością
przebije nawet ksiądz na spowiedzi. Tę sytuację zauważyć można w "Edie's
Dream", "Sunspot" czy "Images Du Futur". Z tej trójki
co prawda broni się jeszcze jako tako pierwszy utwór, bo delikatna linia basu
wpada w ucho, bo sama kompozycja prezentuje się jakoś tak ciepło-przestrzennie,
ale pozostałe pozostawiają wiele do życzenia.
Inaczej jest z tymi pozycjami, które otwierają Images Du Futur. "Powers of
Ten" z napędzającą, szybką gitarą w tle i tym wokalem Shamiego, który
brzmi jak od niechcenia (czy tylko ja wyczuwam tutaj stare, dobre zblazowanie
Briana Molko?) i te chroboczące, pełne przesterów riffy w końcówce, które,
gdyby były jeszcze cięższe, można by było podpiąć prawie że pod Fugazi, to
najlepszy początek albumu, jaki Suuns mogli nagrać. "2020" prezentuje
rytualny, prawie agresywny i transowy ciąg, w którym raz połyskują gitary, raz
na pierwszeństwo wychodzi mocno dubowy bass, a nad wszystkim pieczę trzyma ta
hipnotyzująca gitara. Suuns nie byliby jednak sobą, gdyby w środku nie wstawili
jakichś elektronicznych smaczków, i tym samym wyłapać można trochę pulsującego
dubstepu spod znaku Rusko. W innym zastosowaniu pewnie wypadałoby to bardzo
kiczowato, ale w "2020" ten zabieg sprawdza się niemal bez zarzutu.
Kolejnym mocnym punktem sofomora Kanadyjczyków jest ukłon w
stronę Franz Ferdinand, czyli "Mirror Mirror" (wystarczyłoby
podkręcić nieco tempo i wyszliby wykapani Szkoci) i "Holocene City", które rytmiką przypomina "Make It wit Chu", a swoim lekko przydymionym brzmieniem wprowadza w niepokój.
Images Du Futur przedstawia Suuns w o wiele bardziej korzystnym świetle, niż miało to miejsce przy Zeroes QC. Jest ciekawiej, bardziej melodyjnie i na pewno już nie tak usypiająco, chociaż do utrzymania równej formy jeszcze im trochę brakuje. Kto wie, może Kanadyjczycy się jeszcze wyrobią?
6.5
Piotr Strzemieczny
Images Du Futur przedstawia Suuns w o wiele bardziej korzystnym świetle, niż miało to miejsce przy Zeroes QC. Jest ciekawiej, bardziej melodyjnie i na pewno już nie tak usypiająco, chociaż do utrzymania równej formy jeszcze im trochę brakuje. Kto wie, może Kanadyjczycy się jeszcze wyrobią?
6.5
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.