wtorek, 12 marca 2013

Recenzja: Suuns - "Images Du Futur" (2013, Secretly Canadian)

Images Du Futur - płyta dobra do posłuchania na "teraz".










Suuns nigdy nie jawili mi się jakoś szczególnie. Ich wcześniejszy album Zeroes QC nie powalał, a momentami wręcz nużył, przez co ostatecznie byłem daleki od zadowolenia. Images Du Futur, drugie długogrające wydawnictwo Kanadyjczyków, chociaż również nie grzeszy innowacyjnością, ma tak zwane momenty, a to w tym przypadku wystarcza.


Przyznać trzeba jedno - kwartet z Montrealu poprawił błędy sprzed trzech lat. Niemrawy pop, który Suuns starali się zmieszać z noise'em i elektroniką, tym razem wypalił. Może nie w stu procentach, może nie do końca perfekcyjnie, ale Images Du Futur daje radę, w szczególności w tych momentach, gdy kawałki są żywsze.

Suuns to taki zespół pełen sprzeczności - Kanadyjczycy potrafią nagrać utwory, które najzwyczajniej w świecie mogą rozłożyć słuchacza na łopatki, a za chwilę całkowicie dołują kompozycjami po prostu nijakimi. Wtedy - w przypadku indeksów nudnych - budzi się stare Suuns, to z czasów Zeroes QC. Suuns, które przebojowością przebije nawet ksiądz na spowiedzi. Tę sytuację zauważyć można w "Edie's Dream", "Sunspot" czy "Images Du Futur". Z tej trójki co prawda broni się jeszcze jako tako pierwszy utwór, bo delikatna linia basu wpada w ucho, bo sama kompozycja prezentuje się jakoś tak ciepło-przestrzennie, ale pozostałe pozostawiają wiele do życzenia.

Inaczej jest z tymi pozycjami, które otwierają Images Du Futur. "Powers of Ten" z napędzającą, szybką gitarą w tle i tym wokalem Shamiego, który brzmi jak od niechcenia (czy tylko ja wyczuwam tutaj stare, dobre zblazowanie Briana Molko?) i te chroboczące, pełne przesterów riffy w końcówce, które, gdyby były jeszcze cięższe, można by było podpiąć prawie że pod Fugazi, to najlepszy początek albumu, jaki Suuns mogli nagrać. "2020" prezentuje rytualny, prawie agresywny i transowy ciąg, w którym raz połyskują gitary, raz na pierwszeństwo wychodzi mocno dubowy bass, a nad wszystkim pieczę trzyma ta hipnotyzująca gitara. Suuns nie byliby jednak sobą, gdyby w środku nie wstawili jakichś elektronicznych smaczków, i tym samym wyłapać można trochę pulsującego dubstepu spod znaku Rusko. W innym zastosowaniu pewnie wypadałoby to bardzo kiczowato, ale w "2020" ten zabieg sprawdza się niemal bez zarzutu.
Kolejnym mocnym punktem sofomora Kanadyjczyków jest ukłon w stronę Franz Ferdinand, czyli "Mirror Mirror" (wystarczyłoby podkręcić nieco tempo i wyszliby wykapani Szkoci) i "Holocene City", które rytmiką przypomina "Make It wit Chu", a swoim lekko przydymionym brzmieniem wprowadza w niepokój.

Images Du Futur przedstawia Suuns w o wiele bardziej korzystnym świetle, niż miało to miejsce przy Zeroes QC. Jest ciekawiej, bardziej melodyjnie i na pewno już nie tak usypiająco, chociaż do utrzymania równej formy jeszcze im trochę brakuje. Kto wie, może Kanadyjczycy się jeszcze wyrobią?

6.5

Piotr Strzemieczny




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.