Chelsea Light Moving jest zaledwie dosyć dobrą płytą.
Chlesea Light Moving to skład będący kontynuacją solowego
projektu Thurstona Moora, odpowiedzialnego za takie płyty jak Trees Outside The Academy oraz Demolished Thoughts. O Ile we
wcześniejszym wcieleniu zespół ukierunkowany był na granie ciepłej, mało
zgrzytliwej muzyki akustycznej (mógłbym nawet zaryzykować stwierdzenie – mało
inwazyjnej), teraz pod nowym szyldem zwrócił się w stronę elektrycznego grania.
Daleko jednak nowemu Thurstonowi do królestwa dzikich dysonansów czy
brzmieniowych eksperymentów rodem z Sonic Youth. Daleko również do muzyki,
która by mnie poruszyła.
Otwierające „Heavymental” nawiązuje do stylu jaki
prezentował Thurston solo na Psychic
Hearts – jest to spokojna kompozycja oparta na jednym motywie – mocno
wyeksponowana jest typowa dla Sonic Youth rytmika. Kolejny kawałek, „Sleeping
Where I Fall”, jest już w pełni reprezentatywną próbką tego, co gra Chelsea
Light Moving. Kompozycja składa się z kilku motywów – brzmienie utrzymane jest
w punkowej estetyce – dominują przejrzyste akordy zamiast dysonansów (co w moim
odczuciu znacznie spłaszcza kompozycje). W kolejnym utworze pojawia się kolejny
element znamienny dla brzmienia Chelsea Light Moving – nawiązanie do prostych
metalowych riffów (gdyby wyjąć z kontekstu jeden z motywów wykorzystanych w
„Alighted” stwierdziłbym, że słucham Celtic Frost). Cóż, podobno Thurston jest
oddanym fanem Burzum – tego typu inspiracje na najnowszej płycie są zauważalne,
jednak całe szczęście nie wypadają kuriozalnie. Kolejne utwory konsekwentnie
utrzymane są w podobnej stylistyce. Niżej chciałbym się pochylić nad – w mojej
opinii – najlepszym „Burroughs” – z jednej strony prosty punkowy refren, z
drugiej imponująca część środkowa, w której słychać doświadczenia wyniesione z
grania w orkiestrze Glenna Branki. Ostatnie trzy utwory to kojarzący mi się ze
Swans „Mohawk”, ciężki „Frank O'Hara Hit” oraz „Communist Eyes”, czyli cover
The Germs – raczej zbędny.
Młodzieńczy duch nie opuszcza Thurstona, jego koncert na
zeszłorocznym OFF0-ie był jednym z najlepszych, jakie słyszałem w swoim życiu.
Mimo to debiut Chelsea Light Moving jest zaledwie dosyć dobrą płytą. Nie
znajdziemy tu aury wrażliwej tajemniczości i niepokoju, jaka zawsze spowijała
albumy Sonic Youth – jest kilka zgrabnych kompozycji, jednak żadnego momentu,
który by mnie poruszył.
Jakub Lemiszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.