piątek, 22 marca 2013

Recenzja: Autechre - "Exai" (2013, Warp)



Album jest świadectwem nieustającego geniuszu Roba Browna i Seana Bootha.












Autechre, czyli brytyjski duet producencki, którego członkami są Rob Brown i Sean Booth, już pierwszym albumem określił przestrzeń muzyczną, w jakiej będzie się poruszać. Właściwie było to minimal techno, jednak o wiele bardziej awangardowym zabarwieniu niż muzyka amerykańskich przedstawicieli tego gatunku. Bity Autechre brzmią metalicznie i hiphopowo, syntezatory są mroczne, a ich muzyka jest bardzo bliska temu, czego słuchają kosmici albo czego słuchałyby roboty, gdyby potrafiły słuchać muzyki. Tej estetyce zespół jest wierny dwadzieścia lat i ich pierwszy album mógłby, praktycznie rzecz biorąc, być wydany teraz (pozostając tak samo genialny), a ich tegoroczne dzieło, ponad dwugodzinny Exai, mógłby być ich debiutem.


Płytę otwiera Fleure, ale jest to tak naprawdę pięciominutowe intro, właściwie dwie sekwencje dźwięków przemielone przez komputery, przenicowane i wielokrotnie wywracane na drugą stronę. Album jednak rozkręca się dopiero przy następnym kawałku, irlite (get 0), jednym z dłuższych, bo dziesięciominutowych utworów na krążku. Tutaj można mniej więcej odróżnić lead od bitu, ale podczas trwania kompozycji wielokroć wszystkie dźwięki zlewają się w jedną masę. Prowadzące syntezatory ewoluują w trakcie utworu, a producenci operują całym arsenałem elektroniki z niebywałą sprawnością. jateeve c zaczyna się acidowymi syntezatorami, których spodziewałbym się raczej pod koniec lat 80. na płycie 808 State, które wkrótce są uzupełnionie breakbitem. Cały utwór jest psychodeliczny, jednak to zdecydowanie wyższy poziom złożoności muzyki psychodelicznej. T ess xi to kolejny kawałek, w którym słychać echa acid house'u, jednak znów jest to acid przerobiony na abstrakcyjną modłę Autechre. Syntezatory rozjeżdżające się ze stale zmieniającym się bitem, ogólna polirytmia i kakafonia, która mimo wszystko składa się w fantastycznie brzmiącą całość, razem świadcząca o geniuszu osób tworzących płytę. tuinorizn to z kolei krótsza, luźniejsza kompozycja, z połamanym bitem i atakującymi nas z zewsząd ostrymi dźwiękami.bladelores to najdłuższy kawałek na płycie (12 minut). Tutaj album zwalnia, a zespół skupia się na tworzeniu atmosfery. spl9 to utwór przypominający z kolei jedno z najważniejszych dokonań Autechre, mianowice kompozycję pod tytułem Gantz Graf, z naprawdę agresywnymi, elektronicznymi dźwiękami, z tym że spl9 jest od Gantz Graf dwa razy dłuższe! To robi różnicę, czyniąc z tego pierwszego o wiele większe wyzwanie dla słuchacza. cloudline z kolei tworzy bardziej rytmiczną mieszankę bitów i syntezatorów. deco loc to ewenement w historii Autechre, jest to bowiem pierwszy utwór, który zawiera sample wokalne. I to niesamowicie dziwne, abstrakcyjne sample wokalne. Andy Stott może się schować.
           
Exai to z pewnością jeden z najlepszych albumów, jakie wydano do tej pory w 2013 roku, i moim zdaniem będzie stał wysoko w podsumowaniach. Cała płyta sprawia wrażenie jednego, długiego dj-skiego setu, w którym nastrój i tempo zmieniają się w zależności od momentu, w jakim się znajdujemy. Okolice jateeve c to bardziej acidowe klimaty, a z kolei końcówka jest bardziej ambientowa, przypominająca album z 1995 roku, Tri Repetae. Duet jest w naprawdę świetnej formie, mimo dwudziestu lat działania w muzyce wciąż zaskakuje świeżośćią i nowymi pomysłami. Utwory są w dużej większości ambientowe, z atmosferycznymi padami i wolnymi bitami, ale od czasu do czasu muzycy przyspieszają, nie dając słuchaczowi stracić skupiena. Album jest świadectwem nieustającego geniuszu Roba Browna i Seana Bootha, a ich spójność artystyczna jest tak wielka, że ten album mógłby być wydany równie dobrze piętnaście lat temu, a wciąż byłby tak samo dobry. Świadczy to o ponadczasowości ich muzyki i taką też, mam nadzieję, zostanie zapamiętana. Będę rozczarowany, jeśli pod koniec roku nie ujrzę tego albumu wysoko w podsumowaniach.

9

Jędrzej Siarkowski

1 komentarz:

  1. "„deco loc” to ewenement w historii Autechre, jest to bowiem pierwszy utwór, który zawiera sample wokalne." Co za bzdura...

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.