Tak najprościej można by opisać drugi album oksfordzkiej formacji This Town Needs Guns. Cały czas rytm Anglików jest matematycznie połamany, nadal zespół przejawia ogromne ciągoty do popu, ale 13.0.0.0.0 to dużo emo-wokali. Przyczyna takiej sytuacji jest iście banalna - z zespołu w maju 2011 roku odszedł Stuart Smith, odpowiadający na debiutanckim Animals za...wokale. Potem zrezygnował jeszcze basista Jamie Cooper i tym sposobem doszliśmy do 2013, roku premiery nowej płyty.
Płyty stylistycznie podobnej do debiutu, a co za tym idzie,
strasznie monotonnej - mimo swojego ciekawego metrum. Wokal przy Animals nie był jakiś niesamowity,
chwytający czy powalający, nawet biorąc pod uwagę zespoły z gatunku "emo
dla nastolatków/screamo/ indie pop/kalifornijski punk". Bo nawet jak się
spojrzało na teenage'owe bandy z Wielkiej Brytanii, które chciałyby być
alternatywne, a przejawiały nad wyraz komercyjne granie (patrz: The Dykeenies,
Dananananaykroyd, The Automatic), to raczej TTNG stawali z nimi na równi. Nowy
album, nagrany w odmiennym składzie, powtórzył rozwiązania z płyty numer jeden
i przełożył je na jeszcze mniej ciekawy grunt. Złych momentów nie da się
wymienić "ot tak", bo jest ich po prostu za dużo.
I tak skupiając się na tym, co w płycie najważniejsze, czyli
mocnych punktach, należy wymienić otwierające "Cat Fantastic" oraz
closer "13.0.0.0.1" i...to tyle. O pozostałych nagraniach można po
prostu zapomnieć. Henry Tremain wypada gorzej w porównaniu do wcześniejszego
frontmana, Stuarta Smitha. Jego wokal, zwłaszcza gdy zbliżasz się do falsetu,
przypomina przeciąganie kota po asfalcie w gorące lipcowe południe gdzieś - hen
daleko - na jakiejś autostradzie w Austin. Jest nudny, męczący i niezmiernie
irytujący. Dużo lepiej wyglądają te utwory, które pozostawiono w formie
instrumentali. Śpiew już nie naciska na uszy, ale w zamian dostajemy nic
nieznaczące nagrania stanowiące muzykę-tło. " In The Branches of Yggdrasil",
" I'll Take the Minute Snake" czy "Nice Riff, Clichard"
przelatują i nie pozostawiają po sobie śladu - poza ogólnym wspomnieniem
ciekawego metrum, rzecz jasna. Zespół dryfuje bez celu po oceanie nudnych
połamanych pejzaży, a sama muzyka spływa ze słuchacza jak deszcz po pelerynkach
na Babich Dołach.
Swego czasu This Town Needs Guns czy, jak wolą być nazywani
od tego wydawnictwa, TTNG, byli porównywani i stawiani jako alternatywa do Foals
(wiadomo, math-rock). Kiedy skład Yannisa Philippakisa poszedł w stronę
melancholijnego indie, autorzy 13.0.0.0.0
nie sprostali oczekiwaniom. Suma sumarum nawet do tych dwóch
jaskółek nie chce się wracać.
2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.