niedziela, 10 lutego 2013

Recenzja: This Town Needs Guns - "13.0.0.0.1" (2013, Sargent House)


Nadal dużo math-rocka, ale niepokojąco sporo emo odchyłów.










Tak najprościej można by opisać drugi album oksfordzkiej formacji This Town Needs Guns. Cały czas rytm Anglików jest matematycznie połamany, nadal zespół przejawia ogromne ciągoty do popu, ale 13.0.0.0.0 to dużo emo-wokali. Przyczyna takiej sytuacji jest iście banalna - z zespołu w maju 2011 roku odszedł Stuart Smith, odpowiadający na debiutanckim Animals za...wokale. Potem zrezygnował jeszcze basista Jamie Cooper i tym sposobem doszliśmy do 2013, roku premiery nowej płyty.  

Płyty stylistycznie podobnej do debiutu, a co za tym idzie, strasznie monotonnej - mimo swojego ciekawego metrum. Wokal przy Animals nie był jakiś niesamowity, chwytający czy powalający, nawet biorąc pod uwagę zespoły z gatunku "emo dla nastolatków/screamo/ indie pop/kalifornijski punk". Bo nawet jak się spojrzało na teenage'owe bandy z Wielkiej Brytanii, które chciałyby być alternatywne, a przejawiały nad wyraz komercyjne granie (patrz: The Dykeenies, Dananananaykroyd, The Automatic), to raczej TTNG stawali z nimi na równi. Nowy album, nagrany w odmiennym składzie, powtórzył rozwiązania z płyty numer jeden i przełożył je na jeszcze mniej ciekawy grunt. Złych momentów nie da się wymienić "ot tak", bo jest ich po prostu za dużo.

I tak skupiając się na tym, co w płycie najważniejsze, czyli mocnych punktach, należy wymienić otwierające "Cat Fantastic" oraz closer "13.0.0.0.1" i...to tyle. O pozostałych nagraniach można po prostu zapomnieć. Henry Tremain wypada gorzej w porównaniu do wcześniejszego frontmana, Stuarta Smitha. Jego wokal, zwłaszcza gdy zbliżasz się do falsetu, przypomina przeciąganie kota po asfalcie w gorące lipcowe południe gdzieś - hen daleko - na jakiejś autostradzie w Austin. Jest nudny, męczący i niezmiernie irytujący. Dużo lepiej wyglądają te utwory, które pozostawiono w formie instrumentali. Śpiew już nie naciska na uszy, ale w zamian dostajemy nic nieznaczące nagrania stanowiące muzykę-tło. " In The Branches of Yggdrasil", " I'll Take the Minute Snake" czy "Nice Riff, Clichard" przelatują i nie pozostawiają po sobie śladu - poza ogólnym wspomnieniem ciekawego metrum, rzecz jasna. Zespół dryfuje bez celu po oceanie nudnych połamanych pejzaży, a sama muzyka spływa ze słuchacza jak deszcz po pelerynkach na Babich Dołach.

Swego czasu This Town Needs Guns czy, jak wolą być nazywani od tego wydawnictwa, TTNG, byli porównywani i stawiani jako alternatywa do Foals (wiadomo, math-rock). Kiedy skład Yannisa Philippakisa poszedł w stronę melancholijnego indie, autorzy 13.0.0.0.0 nie sprostali oczekiwaniom. Suma sumarum nawet do tych dwóch jaskółek nie chce się wracać.

2

Piotr Strzemieczny 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.