Fade, podobnie jak dwanaście poprzednich płyt, raczej nie wyjdzie poza słuchawki nostalgicznych zboczeńców, a szkoda...
Yo La Tengo zawsze zdawał mi się, na
tle innych niezalowych klasyków, bardzo niepozornym składem. Nie że
złym, ale jakimś takim beztrosko-bejowskim. Takim, co ani się
specjalnie nie wkurza, ani nie płacze, ani nie tupie nogą. Czasami
trochę hałasuje, ale nie na tyle, żeby dołączać do grona
ortodoksyjnych sprzęgaczy. Nie znam nikogo, kto wymieniałby ich
jednym tchem obok ninetiesowych klasyków. Właściwie nie wiadomo
czemu, bo to bardzo dobry skład, ale tak jakoś jest. Fade,
podobnie jak dwanaście
poprzednich płyt, raczej nie wyjdzie poza słuchawki nostalgicznych
zboczeńców, a szkoda...
Szkoda,
bo mogłaby. To bardzo ładna, senna płyta, dosyć bliska takim
utworom jak „The Fireside” z Popular songs.
Mógłbym napisać, że mocno zanurzona w amerykańskiej folkowej
tradycji, gdyby nie to, że już wcześniej zdarzało im się zbliżać
do rejonów, których nie powstydziłby się Bruce Springsteen (w
wersji marudnej, nie stadionowej). Chyba pierwsza aż tak mocno
zdominowana przez brzmienia akustyczne, co dodatkowo podkreśla
bardzo przejrzysta produkcja. Nawet jeśli zdarzają się jakieś
chaotyczne solówki (jak w pierwszym „Ohm”), ukłony w stronę
rock'n'rollowej, Beachboysowej słodyczy (jak w „Well You Better”),
czy odchylenia w stronę swojego wcielenia z okolic I Can
Hear the Heart Beating as One
(jak w „Paddle Forward”), to płycie nadają ton raczej
kołysankowe, leniwie rozwijające się utwory, jak doprawiony
smykami „Stupid Things”, brzmiący jak zaginiona perła jakiegoś
nashville'owskiego smędziarza „I'll be around”, czy cudnie
wyśpiewany przez Hubley „Cornelia and Jane”.
Yo
La Tengo dziadzieją, ale dziadzieją z klasą. Fade to
bardzo spójna płyta, którą łyka się bez popitki. Wyleczyli się
z eklektyzmu, który mógł drażnić na poprzednim wydawnictwie,
chociaż brakuje też momentów tak wgniatających w ziemię, jak
„The Glitter Is Gone”. Coś za coś. Jeśli nie stanie się jakaś
tragedia (ktoś z muzyków nie umrze / Hubley i Kaplan się nie
rozwiodą), jeszcze zrobią jakiś stylistyczny piruecik.
7
Mateusz Romanoski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.