Były szroty i gnioty, teraz czas na dobre polskie płyty z 2012 roku. Tych wymieniliśmy dwadzieścia pozycji, bo miniony rok był bogaty w pozytywne produkcje (zresztą tak samo, jak i w te złe).
Obecność niektórych pozycji może dziwić tylko te osoby, które nie miały styczności z wybranymi albumami. Nieobecność takich płyt jak Lax Brodki dziwić nie powinna. Z założenia nie wstawialiśmy krążków wydawanych przez fyh!records, a wiele, naprawdę wiele albumów wartych omówienia nie znalazło się w tym zestawieniu z przyczyny naprawdę prozaicznej - zabrakło im niewiele po zebraniu głosów. Sporej ilości płyt pewnie nie przesłuchaliśmy w minionym roku, bo najzwyczajniej, tak po ludzku, nie dało się. Wydaje nam się jednak, że rozpiętość artystyczna prezentowanych wykonawców jest na tyle różnorodna, że przynajmniej w jakimś tam stopniu zgadza się z waszymi zestawieniami. Jeśli czegoś nie znacie albo nie zdecydowaliście się przesłuchać - nadróbcie zaległości. Wam i sobie życzymy jeszcze większej ilości dobrej muzyki w polskim wydaniu, a artystom wymienionym w rankingu "dobre polskie płyty" - powtórzenia sukcesu.
20. Niematotamto - Żółć
(Oficyna Biedota)
19. Semantik punk - abcdefghijklmnoprstuwxyz
(Lado ABC)
Na bazie Mojej Adrenaliny powstało Semantik punk, które na datę premiery wybrało chyba jeden z najgorszych terminów.Płyty wydane 27 grudnia rzadko kiedy łapią się do powstałych jeszcze w połowie ostatniego miesiąca roku podsumowaniach, a przecież w następnym rankingu też się nie umieści. Co z tego! Semantik punk nagrali mocny, chaotyczny, niesamowicie pomieszany album. Wart uwagi i poświęcania odrobiny więcej czasu. Bo słuchając abcdefghijklmnoprstuwxyz nie sposób się nudzić. [pst]
18. Mela Koteluk – Spadochron
(Emi Music Poland)
(Emi Music Poland)
Mela Koteluk, po latach śpiewania w
chórkach, m.in. u Gaby Kulki oraz Scorpionsów, postanowiła stworzyć coś własnego.
Ciepły głos, przyjemna indie-popowa muzyka plus ciekawe, niebanalne teksty, to
jak w skrócie można by opisać jej debiutancki krążek. Dobrze została przyjęta zarówno w
komercyjnych, jak i bardziej niezależnych kręgach. Warstwa muzyczna wdziera się z każdym
utworem coraz bardziej do serca, często powodując ciarki na plecach. Jak
wspomniałam już wyżej – ważną częścią Spadochronu
są teksty. Wszystkie zostały napisane przez artystkę, a czy należy je
rozumieć dosłownie, czy szukać drugiego dna – pozostawiam już do interpretacji
słuchaczowi. Właśnie te aspekty spowodowały, że Spadochron jest jedną z ciekawszych płyt wydanych w Polsce w
ubiegłym roku. [ast]
17. 1926 - 1926
(Music is the Weapon)
(Music is the Weapon)
Działają od niedawna, na koncie mają dopiero jedną epkę, która niby zawiera ledwie dwa utwory, ale z których łącznie wychodzi trzydzieści pięć minut. 1926, z trójmiejskim człowiekiem-instytucją Bartkiem "Boro" Borowskim na czele, zadebiutowali pod koniec roku i zrobili to z klasą. Fuzja post-rocka z psychodeliczno-stonerowymi brzmieniami sprawia, że 1926 słucha się przyjemnie, choć to ciężki materiał. I nawet jeśli epka trwa ponad pół godziny, to dwa kawałki to niestety za mało na wyższe pozycje. Czekamy na kolejne nagrania. [pst]
16. ZaStary - Stary Dance
(wydanie własne)
(wydanie własne)
Crab Invasion, macierzysty skład
ZaStarego, już od pewnego czasu odpływa w rejony tak bezwstydnie
popowe, że zdarza mi się zapominać, jak kiedyś zdarzało im się
krzyczeć. ZaStary solo jest jeszcze bardziej popowy, jeszcze
bardziej słoneczny (chociaż znając ksywę ich bębniarza, ciśnie
się na klawiaturę słowo „plażowy”), jeszcze bardziej radiowy,
ale równie fajny. Nie wiem, gdzie się w Polsce surfuje (oprócz
tego wsiurskiego upitego i ujaranego wybrzeża helskiego), ale wiem,
że surfing z ZaStarym to fajna sprawa. [mro]
15. Drekoty - Persentyna
(Thin Man Records)
(Thin Man Records)
Pierwsza epka Oli Rzepki była ładna i udana, dlatego pełnowymiarowy album nie mógł być inny (to znaczy mógł, ale wtedy Drekoty po prostu by schrzaniły). Persentyna jednak nieco różni się od poprzedniczki - jest dłużej, bardziej rozbudowanie aranżacyjnie i ciekawiej. Nowe wersje starych kawałków nie zawsze wypadają lepiej, ale za to premierowe utwory powalają - wirtuozerią kompozycyjną i niebanalnymi tekstami. Ola Rzepka - pełna profeska. [pst]
14. Pomelo Taxi - Pomelo Taxi
(Music is the Weapon)
(Music is the Weapon)
Trójmiasto w tym roku miało się czym
pochwalić. Bardzo udanie wystartowała nowa wytwórnia „Music Is
The Weapon”, która obok 1926 (zasługujących na miano supergrupy
w nie mniejszym stopniu, niż na przykład The Shipyard) wypuściła
debiut Pomelo Taxi. Głośny, punkowy, szybki, niekoniecznie łatwy i
przyjemny, ale warty uwagi. Z mocarną sekcją i chyba najfajniejszym
damskim głosem za mikrofonem od czasu pani z Antenny Error.[mro]
13. Asia i Koty - Miserable Miaow
(Nasiono Records)
(Nasiono Records)
Lubię Asię, lubię też koty, a Asia z kotami to już w ogóle raj. Ale tak serio - Miserable Miaow udowodniło, że Joanna Kuźma ma potencjał i umie go wykorzystać. Debiutancka epka pokazała kierunek, debiutancki długograj go pociągnął i rozwinął. Dużo smędnych hitów, ładnej muzyki i jest nadzieja, że kolejne nagrania Asi i Kotów będą jeszcze ładniejsze. Miserable Miaow bije na głowę pozostałe wydawnictwa Nasiono Records. NAWET to sławetne The Shipyard. [pst]
12. Soniamiki - SNMK
(Qulturap Records)
(Qulturap Records)
Gdy pogrzebałem w sieci, natknąłem się
na dyskusję, czy to niemiecka płyta Zosi Mikuckiej sprzed kilku lat jest lepsza,
czy jej polski debiut - SNMK.
Szczerze? Ucieszyłem się, bo to oznaczało, że Soniamiki jest bardziej znana niż
myślałem.
Owszem, płycie przydałoby się małe fryzjerskie
przycinanie końcówek i czasem melodia wkracza w te rejony retro, o których mowa
w „Wyśnionych miłościach” słowami: „Nie wszystko z tej mody powinno wracać”,
ale gdy wyobrazimy sobie tę, było nie było, zdolną artystkę tworzącą swój pop z
dziewczęcym łobuzerstwem punku i pastelowym brzmieniem synth właściwie na
własną rękę i to, o dziwo, bez wsparcia opiekuńczych jurorów z dużego ekranu,
nieco kole to mniej. Zaskakująco dobrze wypadł również utwór, w którego realizacji
skorzystała z nienawykłego sobie dotychczas wsparcia (zgaduj zgadula, kto
słuchał ten wie) i całkiem możliwe, że jeśli pójdzie tą drogą w przyszłości,
wiele wciąż przed nią. Jeśli chcecie trochę balsamu na uszy, i żeby było po
polsku, i girl synth-pop (niniejszym stwarzam ten gatunek muzyczny), i żeby to
nie była Brodka – Soniamiki. [wia]
BNNT to dumny, minimalistyczny noisowy wygar, jakiego w tym kraju nie było od dawna. Jeśli jakikolwiek polski zespół nagrał w tym roku płytę, która prowokuje, zachwyca, skłania do dyskusji i jest w stanie poruszyć, to jest to właśnie _ _. Bez wątpliwości można przyrównywać BNNT do Lightning Bolt. [lem]
11. BNNT - _ _
(Qulturap)
BNNT to dumny, minimalistyczny noisowy wygar, jakiego w tym kraju nie było od dawna. Jeśli jakikolwiek polski zespół nagrał w tym roku płytę, która prowokuje, zachwyca, skłania do dyskusji i jest w stanie poruszyć, to jest to właśnie _ _. Bez wątpliwości można przyrównywać BNNT do Lightning Bolt. [lem]
10. Kamp! - Kamp!
(Brennnessel)
Dużo
mówiło się u nas o tym wyczekiwanym latami debiucie. Dla jednych Kamp! to płyta pokoleniowa, budująca
nowy rozdział w historii polskiej muzyki, dla innych totalny przehajp, pełen miałkich,
nudnych i prawie nie różniących się od siebie piosenek. Dla jednych Kamp! to
zupełne objawienie naszej sceny, na której rządzą tanie disco-polowe hity,
uliczny hip-hop i nudnawy rock z Trójki. Dla inny natomiast tych trzech gości
to tylko spóźnieni o kilka lat, nieudolni epigoni Cut Copy. Zresztą oceny w
recenzjach oddają takie stanowiska – płyta dostaje dziewiątki albo nawet wyższe
noty, a z przeciwległego recenzenckim bieguna płyną trójki i gorsze cyferki. Wydaje
mi się jednak, że nie ma co popadać w skrajności. Owszem, Kamp! na pewno wybitnym dziełem nie jest. Nie ma w sobie żadnych
boskich pierwiastków, nie uświadczymy w nim też iście przebojowych melodii,
zbliżających się do poziomu absolutu, a i stylistyka ejtisowego retro-popu też
nie jest czymś nowym. Płyta jednak zdecydowanie się broni. Nie chodzi tylko o
świetną produkcję, ale o zgrabne, przyjemne i pełne groove’u piosenki. Nie
oszukujmy się, cała tracklista jest bardzo równa, a takie tracki jak choćby „Heats”, „Distance Of The Modern
Hearts”, „Lux Lisbon” czy „Melt” świetnie nadają się nie tylko do tańca i można
czerpać z nich przyjemność bez względu na wszystko.[sko]
9. Krojc - Pirx
(Innergun Records/Oficyna Biedota)
(Innergun Records/Oficyna Biedota)
Krojc to obecnie chyba jeden z bardziej chwalonych reprezentantów elektroniki w kraju (nie licząc znajdujących się pozycję niżej/wyżej Kamp!). Pirx to fajna próba może nie przełożenia opowiadań Lema na warstwę muzyczną, ale stworzenia ścieżki dźwiękowej do lektury. Próba udana, co warto zaznaczyć, bo Kuba Pokorski idealnie odnajduje się w tych futurystycznych brzmieniach. Trzeba sprawdzić, chociażby ze względu na "Polowanie", "Test" czy "Wypadek". [pst]
8. Alte Zachen - Total Gimel
(Lado ABC)
(Lado ABC)
Muzyka chasydzka zawsze w cenie. Lado ABC rzuciło się na surf-rockową wariację na temat starych kompozycji Bieregowskiego. Bez słów, bez tytułów, ale za to z porządnym kawałkiem muzyki Total Gimel nie daje innej możliwości, niż tylko słuchać z zainteresowaniem. To co, może warto zaprosić Alte Zachen na jeden z pierwszych koncertów w MHŻP? [pst]
7. PLUM - Emergence
(Ampersand Records)
(Ampersand Records)
Następni
weterani, którzy mogliby energią obdzielić zastępy debiutantów,
i tylko pech chciał, że są z Polski, a nie na przykład ze Stanów
czy UK. Dla wielbicieli Mclusky'ego,
Polvo i The Jesus Lizard płyta powinna być
sprzedawana w pakiecie z klęcznikiem, czy innym fajnym gadżetem,
chociaż oczywiście nie tylko im powinna się spodobać. [mro]
6. The Black Tapes - Middle Class
(Antena Krzyku)
(Antena Krzyku)
To tylko Epka, ale świadcząca o dużym rozwoju Tapesów, zarówno jeśli chodzi o zabawy aranżacyjne, jak i to, co wyczyniają kompozytorsko. Middle Class zostało wydane w jednym pudełeczku z ich pierwszą nieoficjalną płytką Black City. Bardziej dojrzeli, niż zezgredziali. [mro]
5. Niechęć - Śmierć w miękkim futerku
(Wytwórnia Krajowa)
(Wytwórnia Krajowa)
Płyta bardziej hipnotyzująca i
czarująca, niż babcia na okładce. Kolejny na przestrzeni ostatnich
lat polski skład grający jazz nie tylko dla ortodoksów. Niszczący
na żywo. Może to burackie i nie na miejscu (biorąc pod uwagę, jak
egzotycznie brzmią w towarzystwie innych składów z „Wytwórni
Krajowej”), ale ich koledzy z labelu nie mają do nich startu. [mro]
4. Klake/Krojc - Replica
(Innergun Records)
(Innergun Records)
Tuż za pudłem, choć zabrakło niewiele. Ponownie Krojc, jednak tym razem już nie sam, a z Klake na wokalu, i nie w wersji futurystycznych tech-house'ów, ale elektroniki w ujęciu folkowym. Miłe i ciepłe melodie oscylujące gdzieś na granicy popu, trip-hopu i folku właśnie. Epka krótka, bo zaledwie piętnastominutowa, ale zapadająca w pamięci na długi czas. Może w 2013 warto by powtórzyć współpracę? [pst]
To bardzo dobrze, że muzycy pozbierani z tak prawilnych składów jak Tin Pan Alley, More Than Three, Blue Raincoat, Ed Wood, HOKEI, Peter J. Birch i paru innych rzeczy około-Ziołkowych z dziwnymi nazwami, postanowili uraczyć nas kolejną porcją dźwięków od Turnip Farm. Debiut był przyjemną reanimacją klimatów spod znaku Dinosaur Jr. (chociaż panowie się do nich już chyba nie przyznają), płyta numer dwa to melanż o wiele szerszego spektrum niezalowego grania - od furii Fugazi, przez punkowo-grunge'owe rzężenia, po shoegaze'owe ściany dźwięku. Ninetisowi miłośnicy mogą katować bez uczucia znudzenia. [mro]
2. Braty z Rakemna - Krew, sex, popyt, podaż
(Wytwórnia Krajowa)
(Wytwórnia Krajowa)
Na tej płycie jest wszystko! Są nowofalowe klawisze, są indie-bangery, są też kawałki nieco przytłumione. Przez osiem lat Braty nie próżnowały, a Krew, sex, popyt, podaż to potwierdza w sposób dosadny. Słabe momenty? Niewiele, w przeciwieństwie do dobrej muzyki, której na drugim długogrającym wydawnictwie grupy pełno. Dodajmy do tego niebanalne teksty i mamy drugą najlepszą płytę roku. Tajemnicą poliszynela jest, że niewiele brakowało, a o Bratach z Rakemna w ogóle byśmy nie pisali w kategoriach recenzenckich, a płyta nie znalazłaby się w podsumowaniu. Dlaczego? Cóż, było blisko, a nie znaleźliby się w Wytwórni Krajowej. Stało się, jak się stało, a my z czystym sumieniem umieszczamy BzR tuż za "jedyneczką". Nagrać taki album...Szacun. [pst]
1. CNC - False Awakening
(DRAW)
Trochę
czekaliśmy na kolejną propozcję od CNC, ale było warto. Poszerzony o Michała
Stambulskiego skład tym razem postawił na bardziej różnorodne piosenki w duchu,
jak to Borys ujął, sophisti-dream-popu. I tak rzeczywiście jest, kawałki
odznaczają się wyrafinowaną, tudzież kunsztowną architekturą, przy czym
zachowują w sobie czysto popowe pierwiastki. W istocie melodie i refreny wbijają
się do głowy, a i pozostałe części składowe kompozycji zawartych na minialbumie
dostarczają dużo przyjemności. Ale tak to jest, że rzeczy sygnowane nazwą CNC
zawsze są wysokiej jakości, stąd też pozycja w rankingu nie powinna dziwić. Mam
tylko nadzieję, że na follow-up False
Awakening nie będzie trzeba czekać zbyt długo. [sko]
Tekst przygotowali: Jakub Lemiszewski, Mateusz Romanoski, Tomasz Skowyra, Agnieszka Strzemieczna, Piotr Strzemieczny oraz Jacek Wiaderny
Braty z Rakemna? przeciez to jakas istna pomylka nagrac TAKI album, spozniony o jakies 10 lat w dodatku bez pomyslu i polotu, a singlowe ''Amigo'' to jakis bardzo niesmaczny country zart. IMO Powrót jak najbardziej zbedny nie wnoszacy nic do polskiej alternatywy a w dodatku umnijeszajacy kultywowosci band'u.
OdpowiedzUsuńReszta listy faktycznie i przyjemna i zaskakujaca aczkolwiek zabraklo mi chociazby takiego Skubasa, Afro Kolektywu czy tez Kim Nowak.
Pozdrawiam Noworocznie!
Tak, tak...
OdpowiedzUsuńKim Novak to istna świątynia świeżości i nowatorstwa...
afro kolektyw he he
OdpowiedzUsuń