Źle by było, gdyby 30i3 zdecydowali się wydać coś więcej.
Istnieją grupki osób, które odbierają zespoły pokroju Hey,
Hurt, Lao Che, Coma czy projekty Kazika za alternatywne, offowe. Tym bardziej
takie rozumowanie jest przykre, że właśnie w ten sposób myśli ogrom
społeczeństwa. Myśleli też chyba członkowie 30i3, którzy właśnie co
zadebiutowali swoim mini-albumem Wstęp do
nadinterpretacji.
Płytą tyleż krótką, co cierpką. Ledwie pięć utworów, niby
niewiele, a potrafiących mocno zirytować i pozostawić niesmak, jak po paczce
fajek i sześciu filiżankach kawy. Bo 30i3 zupełnie nie mają pomysłu na
nagrania. Już otwierające Wstęp do
nadinterpretacji „Ego” zaczyna się ciężkim jak Fat Albert i mrocznym niczym
Crittersy riffem i iście apokaliptyczną perkusją, do których z czasem dołączają
wokale. Ten Wiktorii Pukackiej, którego słuchając oczyma wyobraźni widzę jakąś
mroczną harcerkę noszącą się w bojówkach, glanach i wytartej, zakurzonej parce,
z kapturem zarzuconym na twarz, jak i ten głównego tekściarza
Trzydzieści-i-Trzy, Mariusza Zańko – agresywny niczym rój pszczół, wyśpiewany
na bezdechu, głoszący prawdy prawdziwe i
niepodważalne, i, jak w przypadku Wiktorii, brzmiący harcersko. Nie jestem do
końca pewien, co zespół chciał pokazać za pomocą „Ego”. Bo jeśli psychodelę, to
wyszło raczej wspólne harcowanie na zbiórce, jeśli „coś” mrocznego, to wyszło
raczej śmiesznego. Rozpiętość brzmieniową prezentuje „Hipochondria” , już
czysta poezja śpiewana. Liryczny bełkot miesza się z fatalnym wokalem Zańki i
równie kiepsko prezentującym się Pukackiej. Muzycznie swojskie, takie „jagódkowe”
plumkanie wypełnione patetyczną gitarą o brzmieniu rodem z „jaka to melodia”. Tak
uwielbiany przeze mnie instrument, instrument, którego nigdy nie udało mi się
ukończyć tudzież nie chciało mi się ich po prostu wznowić, został nieszczęśnie
poddany profanacji. Skrzypce, bo o nich mowa, zawodzą, jęczą i łkają, ale bardziej
Enejowo, niż z gracją.
Te wokale to, obok braków kompozycyjnych, kiepskich pomysłów
muzycznych i grafomańskich tekstów, największe zło Wstępu do nadinterpretacji i samego 30i3. Pełne irytującego
wydźwięku, oparte na nieciekawych głosach i przeplatane, jak chociażby w „Losie”,
kawałku-konwersacji.
Ja to widzę tak: zebrała się grupka eks-harcerzy lubujących
się w poezji; romantyków samych tworzących swoje wiersze, w dodatku z
zamiłowaniem do legend i tuzów „polskiej muzyki rockowej” i szant/poezji śpiewanej.
Złe to i źle by było, gdyby 30i3 zdecydowali się wydać coś więcej.
2
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.