W
minioną sobotę odbyła się muzyczna uczta dla wszystkich fanów
połamanych brzmień. Na warszawskim Hospitality pojawiła się sama
śmietanka wytwórni Hospital Records. Poziom powalił wszystkich na kolana.
Ku
mojemu zdziwieniu, mury Soho Factory spokojnie pomieściły rządną
drumów publikę. Nawet nie było specjalnie ścisku. Może i w
szatni trochę się czekało na zostawienie kurtki, jednak co do samej organizacji nie
mogę się za bardzo przyczepić. Zawiodło niestety nagłośnienie -
muzyka trzeszczała, a bass nie schodził tak nisko, jak powinien.
Zdaję sobie sprawę z tego, że lokal jest bardzo trudny do
nagłośnienia, ale wcale mnie to nie pocieszało w niedzielę, gdy
cały dzień szumiało mi w uszach. Ale to tyle z marudzenia.
Odnośnie samych setów – zaspokoiłam w stu procentach moje
drumowe pragnienie. Nie widziałam co prawda Logistics, bo troszkę
za wcześnie według mnie grał, ale za to dotarłam w sam raz na
S.P.Y., który - jak zwykle - zagrał bardzo brudny i mroczny set. Zaraz
po nim za decki wszedł High Contrast, który poczęstował nas różnymi
hospitalowymi i nie tylko pysznościami. Do tego było widać, ze
bawił się nie gorzej od publiki. Gdy zszedł ze sceny, ku
zdziwieniu wszystkich, wyszedł za barierki i pozwolił się
obfotografować ze wszystkimi chętnymi.
Zaraz
po nim za dj-ką pojawił się Danny Byrd, który zagrał chyba
najbardziej komercyjnie ze wszystkich, ale nie znaczy to, że gorzej,
bo na parkiecie wszyscy wrzeli! Było różnorodnie – trochę
dubstepu, drumowe remiksy, pojawiły się utwory Tonight czy Major
Lazer, a także „Money For Nothing” Dire Straits!
Ostatni set, na jakim byłam, należał do dwóch najmłodszych Dj-ów z wytwórni Hospital – Freda V i Grafixa. Ich rewelacyjny występ to sporo techstepu, który bardzo odbiega od głównego, liquidowego nurtu drum'n'bassu dominującego w tym labelu. Dodatkowo przez wszystkie sety tego wieczoru przewijały się utwory Netsky z jego nowej płyty 2, w tym „Come Alive”, które pojawiło się chyba z cztery razy, za każdym razem w innym remixie.
W trakcie całej imprezy DJ-om towarzyszyło dwóch MC – Wrec i Dynamite, którzy wymieniali się na scenie przy poszczególnych setach. Niestety ciężko jest mi ocenić ich pracę włożoną w ten event, bo po prostu nagłośnienie popsuło cały efekt.
Mimo małych niedogodnień, typu kupony na napoje czy też złe nagłośnienie,
całe wydarzenie było dużym sukcesem. Mam nadzieję, że na następnej imprezie tego typu Illegalbreaks, nauczeni kolejnym doświadczeniem, mimo wszystko bardziej zadbają o kwestię nagłośnienia, po poza tym aspektem organizacja była na prawdę bardzo dobra.
Agnieszka Strzemieczna
zkoda ze nie Pani Agnieszka nie poczekala do konca imprezy... wszyscy olewaja rodzime supporty
OdpowiedzUsuń