czwartek, 11 października 2012

Jedziemy na festiwal: FreeFormFestival w pigułce

Z nami nie zabłądzicie na Free Form Festivalu!












Ósma edycja warszawskiej imprezy rusza już jutro. Otwarcie bram w piątek o 18:30. Jeżeli jeszcze nie wiecie od czego zacząć, czego nie można przegapić, a na co warto zajść z czystej ciekawości – rozwiejemy wasze wątpliwości. Jeżeli festiwalowy outfit jest już opanowany, nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się muzyką...

Na pewno warto zacząć imprezę w strefie gastro, bo na to przecież będzie całe pół godziny od rozchylenia bram Soho Factory. W tym roku oferta nieco poszerzyła się, bo na FFF odbędzie się zlot foodcarów, czyli mówiąc bardziej przystępnie, będzie jeszcze większy wybór frytek, hamburgerów i hot dogów, miejmy nadzieję, że w przystępnych cenach, bo konkurs wygra ten samochód, w którym zostawimy najwięcej festiwalowych bonów.

A to nasze typy muzyczne:

Delphic
Brytyjczycy raczyli nas utworami z nowej płyty Acolyte latem 2010 podczas krakowskiego Selectora. Teraz wracają nad Wisłę z utworami z nadchodzącego, nowego albumu. Pierwszy singiel („Good Life”) znalazł się wśród utworów dumnie oprawiających igrzyska w Londynie. Spodziewamy się solidnego show, bo do takich przyzwyczaili swoich fanów panowie ze stajni Polydora. Będzie i elektronicznie, i gitarowo. Warto!

Nina Kraviz
Młoda, ładna – to na pewno. Czu utalentowana? - to koniecznie trzeba sprawdzić. Pochodząca z Rosji didżejka postara się rozkołysać publikę pod Second Stage. Zapewne uderzy w mocno klubowe brzmienia, chociaż wiksy życia raczej nie ma się co spodziewać, ale takową mogą zapewnić...

Bloody Beetroots
Włoski kolektyw, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, bo wiele osób to właśnie dla niego zdecydowało się wyskubać z portfela ostatnie grosze na bilet. Zespół widzieliśmy już pod koniec zeszłego roku w miejscu dość intrygującym, jak na taki koncert, bo w klubie Stodoła. Myślę, że industrialne przestrzenie Soho Factory sprawdzą się w tej kwestii nieco lepiej. Maruderzy i narzekacze powiedzą, że to już było, chociaż i tak pewnie powędrują w okolice sceny. Będziemy i my! One! Two! Woop, woop!

Schlachthofbronx
To już zdecydowanie propozycja dla najwytrwalszych. Jeżeli pozbieraliście wszystkie kończyny i elementy garderoby po krwawych burakach, zapraszamy na „epicką wiksę” na zakończenie pierwszego dnia. Muzyki niemieckiego duetu nie da się chyba inaczej zaklasyfikować. Media piszą, że to połączenie dancehallu, kuduro i rytmów bałkańskich. Ja piszę: to ostre pierdolnięcie, na które chyba nie każdy jeszcze jest gotowy.

Iamamiwhoami
Jeżeli ich koncert będzie porównywalnie dziwny, jak klipy, to szykuję się przednia zabawa. W Skandynawii są niekwestionowanym hitem, chociaż zagrali tylko kilka koncertów. W tej części Europy chyba po raz pierwszy, więc tym bardziej warto!

Brodinski & Gesaffelstein
Jak powszechnie wiadomo, prawie każdy polski festiwal musi mieć Francuza grającego elektronikę. W tamtym roku nie dopisał Yuksek. W tym roku, żeby nadrobić straty moralne z Freeforma numer siedem, mamy aż dwóch: Broda, który podzieli didżejkę ze swoim rodakiem  Mike'em Levy  tworzącym Gesaffelstein. To będzie prawdopodobnie jeden z najlepszych momentów festiwalu. Do zobaczenia KO-NIECZ-NIE!

Digitalism
Ta edycja festiwalu zdecydowanie należy do Niemców i Francuzów. Ci pierwsi zakończą oficjalnie występy na głównych scenach. Digitalism to kolejny zespół, który zobaczyć i usłyszeć warto. Ich ostatni album, I love You, Dude!, może i nie wywołał muzycznej rewolucji, ale całokształt na pewno wart jest uwagi, tym bardziej, że będzie to pierwszy koncert w Polsce w składzie live.

Poza koncertami na dwóch głównych scenach festiwalu bardzo ciekawie zapowiada się debiutujący w tym roku projekt Red Bull Music Academy, w której zobaczymy, czym obecnie żyje elektronika. Nie zabraknie polskich akcentów. To tu za konsoletą staną Eltron John czy Last Robots. Zdecydowanie warto zobaczyć również brytyjskie XXY i set prawdziwego weterana muzyki elektronicznej – Ewana Pearsona, który miksował dla Depeche Mode, Chemical Brothers, M83, Delphic, GusGus i wielu innych znanych i lubianych. Do zobaczenia!

Miłosz Karbowski

2 komentarze:

  1. brawo, same moje typy:) tylko wg mnie doskonałym zakończeniem soboty nie będzie Digitalism, tylko Doc Daneeka & Benjamin Damage, zapomnieliście o nich? pozdrawiam!I.

    OdpowiedzUsuń
  2. a o Leftield cisza...

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.