Na Until The
Quiet Comes FlyLo pokazuje,
jak wiele ma jeszcze do przekazania światu. Album ma bardzo podobną strukturę
co Cosmogramma, którą
nagrał dwa lata temu. Obie płyty składają się z osiemnastu różnorodnych
utworów. Niektóre z nich charakteryzują się klasycznym hip-hopowym rytmem
(„Getting There”, „The Nightcaller”) a
inne są niezwykle abstrakcyjnymi wariacjami na zadany przez autora temat
(„Until The Colours Come”, „Tini Tortures”, „Hunger”). Pamiętacie struny
imitujące dźwięk harfy, którymi fani mogli się bawić na oficjalnej stronie
promującej płytę? Ich echo było obecne w wielu utworach na Cosmogrammie. Tym razem, przy tworzeniu Until The Quiet Comes, Steven Ellison, poza dominującym
wpływem jazzu i hip-hopu, po inspiracje sięgnął do muzyki etnicznej. Nie jest
ona bohaterem pierwszoplanowym, ale nadaje całości ciekawego klimatu. W połączeniu
z ogólnym, bardzo futurystycznym charakterem albumu stanowi nie lada mieszankę.
Te wpływy możemy usłyszeć między innymi w utworach „Getting There” oraz „Only
If You Wanna”. Ta „etniczność” jest jedynie kroplą w morzu inspiracji autora,
bo próżno jest ich nam szukać w takich kompozycjach jak minimalne „Tiny
Tortures” i „All The Secrets” czy basowe „Sultan's Request”, które w swojej
naturze dalekie są od wpływów muzyki etnicznej. Until The Quiet Comes jest także niezwykle bogate w
jazzowe („See Thru To U”, „DMT Song”, „Phantasm”) oraz funkowe („Electric
Candyman”) elementy.
Początkowo to wszystko wydaje się być bardzo chaotyczne,
niepoukładane. Jakby ktoś wrzucił kilkanaście kawałków różnych od siebie
wykonawców do jednej kompilacji. Jednak po trzecim, piątym wysłuchaniu wszystko
nabiera sensu, wszystko się łączy i uzupełnia. Kawałki mocno basowe, z
hip-hopowym rytmem gładko przechodzą w te połamane, powykręcane dźwiękami z
innego świata, co jakimś cudem nie odstrasza słuchacza. Tym co jest kluczem do
tej całości jest muzyka, głosy są jedynie tłem. Tak właśnie jest w utworze „See
Thru To U”, w którym gościnnie śpiewa Erykah Badu. Jest ona w nim dodatkiem,
wokalną częścią muzycznej całości, instrumentem.
Niestety strona promująca nowy albumu Lotusa nie jest już tak
wciągająca, jak ta z 2010 roku, a materiał jest dużo mniej taneczny. Until The Quiet Comes stanowi raczej ścieżkę dźwiękową
do przedziwnego, futurystycznego przedstawienia, którego bohaterowie mogliby
odprawiać mistyczne tańce na odległej, nieznanej nam planecie w roku 2135.
Album wydaje się być kontynuacją drogi, jaką obrał Flying Lotus
tworząc Cosmogrammę. Liczę jednak na to, że przy
następnych produkcjach muzyk pozostanie przy obecnej równowadze między
łatwiejszymi, bardziej rytmicznymi utworami, a tymi wymagającymi większego
skupienia od słuchaczy. A za kolejne dwa lata usłyszymy kolejny miks
parkietowych, basowych wymiataczy z kosmicznymi wariacjami pokazującymi, jaki
talent nosi w sobie ten pochodzący z Los Angeles szaman elektroniki przyszłości.
7
Wojtek Irzyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.