niedziela, 16 września 2012

Recenzja: THEESatisfaction – "avE naturalE" (Sub Pop, 2012)


avE naturalE można zaliczyć do  najciekawszych debiutów tego roku.













THEEsatisfaction tworzą dwie kumpele ze studiów - Stasia Irons i Catherine Harris-White, które, jak przystało na rodowite Afroamerykanki, zostały obdarzone ciepłą, soulową barwą głosu. avE naturalE to pierwszy album dziewczyn od 2008 roku, czyli od czasu kiedy zaczęły tworzyć swoje mixtape’y (niektóre z nich są do ściągnięcia za darmo ze strony http://theesatisfaction.bandcamp.com/ ). Muzyka, jaką nagrywają to kombinacja soulu, jazzu, hip hopu, trochę podrasowana charakterystycznym dla world music rytmem.


awE naturalE to bardzo ciekawy, chociaż dosyć krótki projekt składający się z dwunastu kawałków. Płyta trwa ok. trzydzieści minut, ale mimo to jest zwarta i tworzy jednolitą całość. Dziewczyny poza wokalami odpowiedzialne są za produkcję, przy okazji są też autorkami wszystkich utworów, a Catherine zajęła się również klawiszami.

Pięćdziesięciosekundowe intro „awE” przypomina produkcje Onry, jednak to, co usłyszymy w kolejnych kawałkach, brzmi zupełnie do tego niepodobnie. Każdy utwór jest trochę inny, jednakże zachowany w soulowym brzmieniu. „Bitch” jest krótkim, aczkolwiek interesującym epizodem muzyczno–wokalnym. Po nim przychodzi wreszcie pełnowymiarowa, lecz trochę przykrótka piosenka „Earthseed” - spokojna, z mocnym fortepianem w tle.
Zdecydowanie najlepszy utwór na avE naturalE to „QueenS”. Pełen seksu, intrygującego bassu oraz beatu wprawiającego biodra w delikatnie bujający ruch. „Deeper” to rapowany przez dziewczyny tekst i konkretna perkusja. To drugi po „Queens” bardzo dobry kawałek. Debiutancki album THEESatisfaction można odbierać nieomal wszystkim zmysłami. Jest niezwykle sensualny, a takie utwory jak np. „Sweat” możemy prawie poczuć na własnej skórze. „God” to świetna, trochę eksperymentalna, jazzowa trąbka, bardzo wyraźny kontrabas oraz plemienna perkusja.

avE naturalE można zaliczyć do  najciekawszych debiutów tego roku, jednakże większość piosenek pozostawia lekki niedosyt kończąc się nagle, jakby zostały urwane w trakcie. Proces jak najbardziej zamierzony to chyba zbyt artystyczny wybieg, niekoniecznie wygodny dla słuchacza. Ale panie Irons i Harris-White wydają się być za bardzo niezależne, aby przejmować się zdaniem innych. Najważniejsze, że stworzyły swój niepowtarzalny styl, który wprowadza trochę świeżości do hip-hopowego świata.

7.5/10

Agnieszka Strzemieczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.