Opisanie Total Dust odkładałem z dnia
na dzień, z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc. Trochę szkoda, bo
debiutancki album Briana Borcherdta nie zasługiwał na takie
olewcze traktowanie. Mniej więcej od lipca chodziły mi po głowie idealnie oddające
piękno płyty zdania. Jest wrzesień, zapomniałem przynajmniej połowy. Szkoda,
niemniej i tak warto.
Dusted totalnie (łapiecie grę słów?) odchodzi stylistycznie
od tego, czym Brian zajmuje się od blisko ośmiu lat. Holy Fuck, na co dzień
elektroniczne oczko w głowie Borcherdta, zeszło tym razem na dalszy plan. Razem
z Leonem
Taheny, który odpowiadał m.in. za produkcję Final Fantasy, stworzył folkowy
duet zanurzony w morzu zwanym lo-fi. Efekt końcowy współpracy, czyli
długogrający Total Dust wypadł im
więcej niż poprawnie i każe zapatrywać się z optymizmem na przyszłość projektu.
O tym, że debiutancki
dług ograj Dusted nawet nie leżał stylistycznie obok dokonań Holy Fuck świadczy
już otwierający utwór. „All Comes Down”, zresztą tak, jak i cały album,
przypomina nagrania Meursault. Oczywiście banjo zostało zastąpione gitarą
elektryczną, a otwarte przestrzenie bajecznego i mistycznego Edynburga
przytłumionym i nieco ciężkawym brzmieniem wielkomiejskiego Toronto, jednak ta
prostota kompozycyjna nakazuje szukać gdzieś w tych rejonach wykonawczych. Opener
Total Dust Borcherdt oparł na
szorstkich dźwiękach gitary, która ponoć była podłączona do nie w pełni
działającego wzmaka, oraz pobrzmiewającym gdzieś w tle spokojnym, usypiającym
wręcz rytmie tamburynu. Również wokal, który w większości kawałków odgrywa
istotną rolę, został przepuszczony przez przeróżne efekty (z defektami), dzięki
czemu śpiew roznosi się, niczym echo, ponad wszystkimi instrumentami. W „All
Comes Down” głos Borcherdta, tak odległy, a przy tym bliski sluchaczowi,
zostaje wzbogacony główną frazą “When will it all come down?”.
Przeciwstawieniem smędów z utworu pierwszego jest
„(Into the) Atmosphere” – radosna i pełna energii kompozycja oparta na szybkich
riffach gitary, falsetowym śpiewie i
alt.country’owym feelingu kojarzącym się z twórczością Edwarda Sharpe’a i jego
Magnetycznych Zer na wysokości debiutanckiego Up From Below.
Zaznaczyć powinienem
przede wszystkim, że Dusted na Total Dust
prezentują swoje dwa oblicza – jedno spokojne, radosne niczym ksiądz na
pogrzebie, drugie zaś żywsze, oscylujące właśnie w okolicach alt.country czy
wręcz popu. Tę pierwszą myśl idealnie potwierdzają takie nagrania jak
wspomniane wcześniej „All Comes Down”, „Low Humming”, „Bruises” czy „Long It
Lasts”, z których bije smędno-depresyjny chłód i przygnębienie. Momentami
Borcherdt wokalnie przypomina Perfume Genius z Puy Your Back N 2 It, głównie ze względu na pogłos i melancholię w
głosie.
Przeciwieństwem wymienionych
utworów są „Cut Them Free”, „Pale Lights” oraz „Property Lines”, z czego każdy
z nich można pojmować jako highlight debiutanckiego krążka. Przegięciem byłoby
stwierdzenie, że kipi z nich energia, ale na tle tych ułożonych kompozycji
wybijają się energią i, jeśli chodzi o grę gitary, zadziornością. Riffy i
perkusja w „Property Lines” brzmią jak Travis, kiedy jeszcze w latach
dziewięćdziesiątych grali bardziej energicznie (przy debiutanckim Good Feeling) i nie brzmiało to tak
żałośnie jak na Ode to J.Smith, a
„Pale Lights” wciąga hipnotyzującą, trzeszczącą gitarą i smętnym nuceniem
gdzieś w środku utworu, przez co kawałkowi bliżej do skojarzeń z jakimś
soundtrackiem dla niezal-młodzieży lub ckliwego filmu, który ratowała tylko
ścieżka dźwiękowa.
Najsłabszym fragmentem
Total Dust jest „There Somehow”,
utwór tak ciekawy, jak leżący na ulicy ziemniak. Nie grzeje, nie porusza, a na
pewno nudzi. Niespełna półtorej minutowa kompozycja, która zamyka album zachęca
do wcześniejszego skrócenia odsłuchu lub, co bardziej prawdopodobne, przeskoczenia
do początku płyty.
Przeskoczenia, bo to
dobry album. Nie trzeba czasu, by się do niego przekonać, bo z miejsca utwory
albo poruszają serwowanym smutkiem, albo wbijają w trans spowodowany
uniesieniem melodyjności akordów. Ładna, smutna i urocza pozycja, którą warto poznać.
7.5/10
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.