niedziela, 1 lipca 2012

Jedziemy na festiwal: Yeasayer (Open'er Festival)

Dwa albumy na koncie, trzeci zbliża się wielkimi krokami. Drugi raz na Openerze, trzeci raz w Polsce. Yeasayer, znowu w namiocie.






Kiedy debiutowali w 2007 roku singlowymi "Sunrise / 2080", zachwytom nie było końca. Pełnowymiarowa płyta, All Hour Cymbals, pokazała, że awangardowy, zfreakowany folk można robić na zupełnie inne sposoby niż miało to miejsce u pozostałych brooklyńskich projektów.

Debiut z miejsca sprawił, że Yeasayer stali się jednym z ważniejszych indie-cośtam zespołów nowego tysiąclecia. Młodzi, piękni, uzdolnieni cholernie utalentowani i dający nadzieję na jeszcze lepsze nagrania, w 2010 roku wypuścili drugi album, który przebił sukces All Hour Cymbals. Odd Blood przedstawił Amerykanów w innym, bardziej popowym i melodyjnym świetle. Było inaczej, nadal jednak fajnie.



Rok 2010 przyniósł nie tylko drugą w dorobku Yeasayer płytę, ale też dwa koncerty w Polsce. Pierwszy, tak jak i ten nadchodzący, odbył się na Kossakowie. Drugi, cztery miesiące później, w warszawskim Palladium. O tym, że drugi był wynikiem zadowolenia widzów pierwszym, chyba nie trzeba wspominać. Yeasayer, co prawda, wiernie odwzorowali materiał z albumów, ale…to był dobry występ. Tak dobry, że – już z materiałem na nową płytę – przyjeżdżają do nas po raz trzeci.



Fragrant World znajdzie się w sklepach 21 sierpnia, ale zespół już jakiś czas temu udostępnił dwa singlowe utwory z nadchodzącego krążka. Oba diametralnie się od siebie różniące. Jaki będzie nowy album? Miejmy nadzieję, że przekonamy się już w środę, pierwszego dnia festiwalu.



Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.