poniedziałek, 23 lipca 2012

Dirty Projectors – "Swing Lo Magellan" (2012, Domino)


To już szósta studyjna płyta Dirty Projectors.














Za sprawą popowych inklinacji  albumu Bitte Orca,  formacja Dave'a Longstretha  zyskała uznanie i zrobiło się o niej głośno w mediach. Najnowszy album ma być jeszcze bardziej przystępny, zachowując przy tym walory artystyczne. Czy ta sztuka się udała?


Trzeba zacząć od tego, że tegoroczny krążek Dirty Projectors nie zaskakuje niczym nowym. Poetyka, którą Longstrenth wypracował na przestrzeni ostatnich już prawie dziesięciu lat, jest wciąż obecna. Nadal jest to folkowy avant-pop, okraszony kobiecymi wokalami i przefiltrowany przez post-modernistyczną konwencję. Kompozycje są bardziej minimalistyczne w porównaniu choćby z tymi, które znalazły się na  Bitte Orca czy  Rise Above, przez co  na  Swing Lo Magellan dzieje się znacznie mniej ciekawych rzeczy. Piosenki są całkiem przyzwoite, ale zdecydowanie brakuje im chwytliwości. A przecież tym razem miało  być inaczej – mniej poszukiwań i artystowskich zapędów, więcej nośnych i przebojowych melodii i motywów. Pierwsze założenie zostało zrealizowane, drugie natomiast – nie.

Otóż Longstreath stworzył zwartą, mocą i precyzyjnie wykończoną budowlę, w której nie ma fasady. Niby wszystko jest na miejscu, jednak wyraźnie widać, że czegoś brakuje. Niemal każdy utwór na Swing Lo Magellan sprawia takie wrażenie. Otwierający całość "Offspring Are Blank" z gitarą w stylu The Raconteurs, brzmi jak setki podobnych kawałków, singlowy "Gun Has No Trigger" jawi się jako mało udany cover Talking Heads. Tytułowa kompozycja, z nieco velvetowskim posmakiem, zamiast zachwycać – nudzi, a w balladzie "Impregnable Question" słychać solowego Lennona. Podobieństwa kończą się na fortepianie i męskim wokalu. Broni się za to utwór "Maybe That Was It",  który brzmi jak upiorna wersja Grizzly Bear wspomaganych przez Roberta Wyatta, i "Dance For You" z elementami poważki w drugiej połowie i świetnym finałem.

Utwory na najnowszym albumie Dirty Projectors są dość solidne, jednak żaden z nich nie posiada pierwiastków geniuszu. W dodatku kolektyw Longstreatha nie zaproponował słuchaczowi  niczego  nowego, tworząc płytę z doskonale znanej palety muzycznych patentów. Tragedii nie ma, ale lekki niedosyt pozostaje. Moje wrażenia dotyczące albumu świetnie obrazuje tytuł singla "Gun Has No Trigger".  Swing Lo Magellan jest jak wypolerowany i błyszczący rewolwer z sześcioma kulami w komorach bębenka, ale niestety brak mu spustu, żeby wystrzelił.

6/10

Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.