Reminiscencje z lat sześćdziesiątych w wykonaniu trójki
Duńczyków.
Baby Woodrose to duńskie trio założone w 2001 roku. Nazwę
zaczerpnęli od halucynogennej rośliny z hawajskim rodowodem. Wystarczy jeszcze
rzut oka na okładkę oraz na jakiekolwiek zdjęcie zespołu, by wiedzieć, gdzie
mamy kierować swoje skojarzenia.
Tak, kwiaty we włosach (koniecznie długich), duże przeciwsłoneczne okulary i spodnie dzwony. Długie solówki z efektem wah-wah, Festiwal Woodstock, LSD, fascynacja religiami Wschodu, okładki płyt pełne tęczowych barw, wojna w Wietnamie, brody, Black Sabbath i psychodeliczne odloty.
Wszystkiego jest tu po trochu i, mimo że to zaledwie marna
emanacja prawdziwego Black Sabbath, prawdziwego Festiwalu Woodstock i
prawdziwego LSD, to Third Eye Surgery jest albumem zaskakująco dobrym. Mimo
prostego pomysłu i oczywistej palety skojarzeń, płyta nie nudzi – z
przyjemnością wracam do numerów takich jak „Dandelion”, którego kiedyś będę
słuchał jadąc nad morze swoim fikcyjnym wymarzonym kabrioletem w upalny
sierpniowy dzień albo „Nothing is Real”, w którym dźwięki orientalnego sitaru
splecione są w rytualnym tańcu z odrealnioną gitarową masą przestrzennych
gitar. Sporo w tej muzyce przestrzeni i swobody.
Baby Woodrose nie jest zespołem wybitnym, jednak nagrał całkiem przyjemną płytę. Jeśli kręcą cię reminiscencje z lat sześćdziesiątych, polubisz Third Eye Surgery. Solidny materiał.
6.5/10
Jakub Lemiszewski
Przeczytaj także:
Baby Woodrose - Love Comes Down
Baby Woodrose nie jest zespołem wybitnym, jednak nagrał całkiem przyjemną płytę. Jeśli kręcą cię reminiscencje z lat sześćdziesiątych, polubisz Third Eye Surgery. Solidny materiał.
6.5/10
Jakub Lemiszewski
Przeczytaj także:
Baby Woodrose - Love Comes Down
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.