poniedziałek, 11 czerwca 2012

Jedziemy na festiwal: Ricardo Villalobos (Audioriver) ‎

Odpalam na vinylu  Alcachofa i wiem, że tegoroczne Audioriver, po raz kolejny, będzie niezapomnianym przeżyciem. RAVE THE RHYTHM!













Legendarna postać sceny minimal techno, słynąca z niezapomnianych setów dj-skich, Ricardo Villalobos, pod koniec lipca pojawi się w Polsce! Jeśli ktokolwiek jeszcze zastanawia się, czy warto jechać w tym roku do Płocka, to po ogłoszeniu tego artysty nie powinien mieć nawet cienia wątpliwości. Jego występ zamykający Audioriver 2008 przeszedł do historii jako jeden z najlepszych setów festiwalu. I podpowiem, że nie była to dubstepowa wixa z wiertarkami imitującymi muzykę, tylko prawdziwa latino -tech- petarda.


Urodzony w Chile, w wieku 3 lat wraz z rodziną przeniósł się do Niemiec. Nigdzie indziej, jak właśnie w Berlinie, europejskiej stolicy techno ,stawiał pierwsze muzyczne kroczki. W wieku 11 lat zaczął grać na bongosach. Jego późniejsze zainteresowanie elektroniką rozpoczęło się dość zwyczajnie - jako nastolatek był wielkim fanem Depeche Mode.  Od zawsze muzyka była jego pasją, ale nigdy nie myślał, że będzie się nią zajmował zawodowo. W późnych latach osiemdziesiątych próbował sił jako DJ i muzyk elektroniczny.

Ukształtowały go pełne pasji brzmienia Ameryki Południowej – tango Astora Piazzolli czy kubańska salsa, co wyraźnie słychać w jego utworach, gdzie rytmika techno przenika się z groove’em samby.  Wśród swoich muzycznych inspiracji wymienia też  Baby Forda, Thomasa Melchiora, Derricka Cartera, Andrew Weatheralla, czy Plastikmana.


Przez całe lata dziewięćdziesiąte wydał  kilka EP dla niemieckiej wytwórni Playhouse i Perlon. Jego kariera nabrała tempa w 1998 roku, po nagraniu Salvador.  Ricardo zremiksował  niezliczoną ilość utworów, m.in.: słynne  “Cala Llonga” Svena Vätha , "The Sinner in Me” Depeche Mode , czy Das Racist - "The Bing Bong Chong-a-Long”.  W 2006, razem z Luciano, wystąpił w Berlinie, na głównej scenie Loveparade. Ma na koncie osiem albumów.

Słynie z niezwykle pozytywnej i energetycznej muzyki, idealnie trafiającej w nastroje ludzi. Nigdy nie zapominając o swoich korzeniach, przemyca w setach dźwięki Andów, Chile, Peru i Boliwii. Nie jest typowym showmanem. Nie potrzebuje się przebierać,  bo porywa ludzi brzmieniem. Jak sam twierdzi: „Brazylijczycy słuchali techno kilkaset lat wcześniej. Porównując rytm samby i współczesnego techno można odnaleźć wspólną idee obydwu nurtów”.
Szaleństwo rodem z karnawałów w Rio de Janeiro, latem? w Polsce?  Tak, za niewiele ponad miesiąc!

Nicoletta Szymańska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.