poniedziałek, 4 czerwca 2012

Jedziemy na festiwal: John Talabot (Tauron Nowa Muzyka)

Dla Johna Talabota groove ma szczególne znaczenie. Ale charakterystyczny, lekki feeling to nie wszystko.
 







Jest coś wyjątkowo gładkiego w muzyce tego tajemniczego producenta. Zgrabna melodia narastająca stopniowo wraz z rozwojem utworu, nie jednego może porwać do tańca, nawet podczas popołudniowego leżakowania w domu. Pozytywne fluidy przenikają przestrzeń, tworząc harmonijną ucztę dla ucha.



Karierę rozpoczął jako DJ i stały rezydent barcelońskich klubów muzycznych. Kilka lat później, gdy hiszpańska scena techno zaczęła się starzeć, jego własne produkcje uległy zmianie. To było sprytne posunięcie. W 2009 roku wypuścił szereg utworów dla Permanent Vacation, ale dopiero "Sunshine", wydany rok później w lokalnej wytwórni Hivern Disc, okazał się strzałem w dziesiątkę. W międzyczasie remiksował utwory dla szwajcarskich producentów z Zwicker , lokalnego bandu Delorean i innych artystów jak E Mark i The Mole. Była w tym wszystkim  jakaś niesamowita intensywność i piękna mętność kolorów, które odróżniały go od innych.




W ciągu ostatnich dwóch lat Talabot stał się wzorem nowej rasy producentów działających na pograniczu deep house, popu, disco i indie. Wykuł swoją niszę gdzieś obok artystów takich jak Tensnake, Four Tet, Caribou czy Animal Collective. Umiarkowane tempa, wypełnione bogatą paletą barw prosto z tropikalnych lasów deszczowych, smakują jak egzotyczny milk shake.

Przełomowym momentem dla Talabota było podjęcie decyzji o stworzeniu całkowicie autorskiego, długogrającego albumu. Wydany w styczniu 2012 roku fIN ukazuje ambitniejszą twarz tego utalentowanego Hiszpana. Tą płytą udowodnił, że potrafi tworzyć nie tylko chwytliwą i bujającą muzykę klubową, ale też inne, dojrzalsze i bardziej przemyślane kompozycje. Prawdziwa klasa ,w tym roku na Tauronie.



Nicoletta Szymańska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.