czwartek, 24 maja 2012

Recenzja: Bubble Chamber - "Live @ S.F.I.N.K.S 700" (2012, własne)

Bubble Chamber debiutowali live.











Jeżeli wydaje wam się, że bez komputera nie da się stworzyć dobrej, elektronicznej muzyki, to jesteście w wielkim błędzie. Wystarczy posłuchać debiutanckiej EP-ki projektu Bubble Chamber, by nabrać przekonania, że dubstep da się pięknie zagrać na żywych instrumentach.


Bubble Chamber to młody tercet muzyczny z Trójmiasta w osobach: Michał Górecki – basista, Jakub Ciosłowski – syntezatory oraz odpowiedzialny za perkusję Jacek Prościński.
Płyta Live @ S.F.I.N.K.S 700 została nagrana, jak sama nazwa wskazuje, na koncercie w trójmiejskim klubie, w grudniu 2011r., dlatego momentami słychać aplauz publiczności. To był dobry pomysł, aby debiut zrealizować w wersji live. Chłopaki udowadniają tym samym, że nie tylko potrafią stworzyć i nagrać coś ciekawego, ale też na żywo wychodzi im to całkiem zgrabnie.

Na krążku znalazło się pięć utworów zachowanych w klimacie mrocznego dubstepu, prawie jak u Buriala, momentami zahaczającymi o jazz i drum’n’bass. Jest ciekawie i nietuzinkowo. Stanowi to coś nowego na rodzimej scenie dubstepowej.

Wyróżniają się przede wszystkim „The Architect” i „7th Kingdom”, pełne głębokiego, wiercącego bassu, przyprawionego szczyptą syntezatorowego, czasem atmosferycznego brzmienia. Podoba mi się też ostatni „Atomos”, który pełni rolę takiego drum’n’bassowego rodzynka na końcu płyty. Podczas słuchania go łapię się na tym, że zapominam, że to prawdziwa perkusja i żywy perkusista robią ten energiczny, synkopowany beat. Jest taki szybki, że przypomina te syntetyczne z programów do tworzenia muzyki.
Najmniej przypasował mi „Trip to Kingston”, utrzymany w bardziej dubowej konwencji. Być może dlatego, że trochę nie pasują mi do siebie niektóre elementy tego utworu, albo dlatego, że dub nie należy do moich ulubionych gatunków muzycznych.

Podsumowując - mam nadzieję, że dzięki tego typu produkcjom hasło dubstep nie będzie siało popłochu, kojarząc się z osobnikami, takimi jak Skrillex albo nowymi fascynacjami Madonny. No, chyba że po prostu podzielimy sobie go na dwie odnogi – tę bardziej komercyjną i tę pierwotną, która z komercją ma niewiele wspólnego. W takim razie Bubble Chamber jak najbardziej znalazłoby się w tej drugiej grupie.

Cieszą mnie takie rodzime projekty, bo stanowią dowód na to, że polska muzyka niezależna, także ta elektroniczna, trzyma wysoki poziom i można się nią pochwalić nie tylko przy okazji Euro 2012.

Album można posłuchać i/lub zamówić tutaj: http://bubblechamber.bandcamp.com/

8/10

Agnieszka Strzemieczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.