Mam poważny problem z Pulled
Apart By Horses. Taki, który powinien zrozumieć każdy, kto widział ten skład na
żywo. Gdzie każdy dźwięk wgniata w ziemię, a muzycy (oczywiście poza perkusistą
i wokalistami, kiedy akurat się wydzierają) latają po scenie jakby połknęli
niebotyczną liczbę piguł i poprawili pustynią kokainy. Dlatego, po szalonym,
jednym z najlepszych koncertów Off Festivalu A.D. 2010, kontakt z debiutem
trochę mnie rozczarował. Tough Love jeszcze nie powala, ale z pewnością
jest krokiem w dobrym kierunku. Bardziej hardcore'owym.
Bardziej hardcore'owym, choć
prawdę mówiąc trzon tych kompozycji jest bliżej siermiężnej twarzy classic
rocka. Classic rocka i całej rockowej wioski przepuszczonej przez nabuzowanych
energią chłopców. Chłopców właśnie, bo tylko chłopcy mogą bez żenady wierzyć w
to, że „when i was a kid i was a dick, but nothing changes” jest w stanie
kogokolwiek uwieść pod względem lirycznym. I tylko chłopcy mogą z radością
oznajmiać światu, że adresat piosenki nie ma jaj (jak w singlowym „V.E.N.O.M”).
Oczywiście to ma swoją dobrą stronę, bo wreszcie słucham anglojęzycznej płyty,
gdzie bez zaglądania do słownika rozumiem wszystkie teksty.
W ogóle Tough Love to najbardziej pozytywny obciach jakiej słuchałem od niepamiętnych czasów. Jak w refrenie „V.E.N.O.M'a”, w którym wokalista skrzeczy prawie tak przeraźliwe, jakby śpiewał w AC/DC. Jak w „Epic Myth” brzmiącym, jak wspólny melanż DFA1979 (ten riff) z Queens Of The Stone Age (wokal). Jeszcze ta solówka na końcu. Kto jeszcze gra solówki. Przecież nie gra się, do cholery, solówek. Jak w „Give Me A Reason” bekającym jakimś stoner rockiem. Jak w „Everyhing Dipped In Gold” z mistfitsowymi przebitkami w zwrotkach. Jak w bezwstydnie rock'n'rollowym „Bromance Ain't Dead”. No i można by wymieniać tak, każdy po kolei, track z płyty. Tylko po co?
Zanim usiadłem do pisania tej recenzji miałem krótką rozłąkę z tą płytą. Pomyślałem sobie, że jest mniej fajna niż myślałem na początku. Kiedy znowu ją przesłuchałem stwierdziłem, że jest bardziej fajna niż myślałem po rozłące. Właściwie bezbłędny melanż wsi z fajnością. Tak fajny, że zacząłem rozważać zostawienie z mojego zarostu tylko pekaesów i wąsów.
8/10
Mateusz Romanoski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.