czwartek, 12 kwietnia 2012

Recenzja: Pulled Apart By Horses - "Tough Love" (2012, Transgressive)

Recenzja: Pulled Apart By Horses - Tough Love.









Mam poważny problem z Pulled Apart By Horses. Taki, który powinien zrozumieć każdy, kto widział ten skład na żywo. Gdzie każdy dźwięk wgniata w ziemię, a muzycy (oczywiście poza perkusistą i wokalistami, kiedy akurat się wydzierają) latają po scenie jakby połknęli niebotyczną liczbę piguł i poprawili pustynią kokainy. Dlatego, po szalonym, jednym z najlepszych koncertów Off Festivalu A.D. 2010, kontakt z debiutem trochę mnie rozczarował. Tough Love jeszcze nie powala, ale z pewnością jest krokiem w dobrym kierunku. Bardziej hardcore'owym.

Bardziej hardcore'owym, choć prawdę mówiąc trzon tych kompozycji jest bliżej siermiężnej twarzy classic rocka. Classic rocka i całej rockowej wioski przepuszczonej przez nabuzowanych energią chłopców. Chłopców właśnie, bo tylko chłopcy mogą bez żenady wierzyć w to, że „when i was a kid i was a dick, but nothing changes” jest w stanie kogokolwiek uwieść pod względem lirycznym. I tylko chłopcy mogą z radością oznajmiać światu, że adresat piosenki nie ma jaj (jak w singlowym „V.E.N.O.M”). Oczywiście to ma swoją dobrą stronę, bo wreszcie słucham anglojęzycznej płyty, gdzie bez zaglądania do słownika rozumiem wszystkie teksty.


W ogóle Tough Love to najbardziej pozytywny obciach jakiej słuchałem od niepamiętnych czasów. Jak w refrenie „V.E.N.O.M'a”, w którym wokalista skrzeczy prawie tak przeraźliwe, jakby śpiewał w AC/DC. Jak w „Epic Myth” brzmiącym, jak wspólny melanż DFA1979 (ten riff) z Queens Of The Stone Age (wokal). Jeszcze ta solówka na końcu. Kto jeszcze gra solówki. Przecież nie gra się, do cholery, solówek. Jak w „Give Me A Reason” bekającym jakimś stoner rockiem. Jak w „Everyhing Dipped In Gold” z mistfitsowymi przebitkami w zwrotkach. Jak w bezwstydnie rock'n'rollowym „Bromance Ain't Dead”. No i można by wymieniać tak, każdy po kolei, track z płyty. Tylko po co?

Zanim usiadłem do pisania tej recenzji miałem krótką rozłąkę z tą płytą. Pomyślałem sobie, że jest mniej fajna niż myślałem na początku. Kiedy znowu ją przesłuchałem stwierdziłem, że jest bardziej fajna niż myślałem po rozłące. Właściwie bezbłędny melanż wsi z fajnością. Tak fajny, że zacząłem rozważać zostawienie z mojego zarostu tylko pekaesów i wąsów.


8/10

Mateusz Romanoski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.