sobota, 21 kwietnia 2012

Recenzja: Memoryhouse - "The Slideshow Effect" (2012, Sub Pop)

Długogrający debiut duetu z Ontario nie powala. 










Zacznę od rzeczy najistotniejszej: z The Slideshow Effect jest taki problem, że ta płyta jest niesamowicie nudna. No, może nie tak niesamowicie, ale nudna to ona jest. I wydłużona do granic możliwości. Ale to nie wszystko. No i to chyba nie jest jednak problem.

Tak jak nie załapałem się na hype Skrillexa (nazwijmy to – muzyka elektroniczna), hype The Drums, Vampire Weekend, Editors, Kasabian czy Keane (inne pierdoły muzyczne), tak nie rozumiem zachwytów nad twórczością Memoryhouse. Ich debiutanckie EP było po prostu średnie i praktycznie niemożliwe do zapamiętania. Jasne, tamte dwanaście minut wielu ekspertów i znawców uważało za jedne z ciekawszych muzycznych minut wydanych w 2010, jednak na dłuższą metę można było być niepocieszonym albo mieć stosunek ambiwalentny. The Slideshow Effect do muzyki alternatywno-rozrywkowej nie wnosi praktycznie nic. Chociaż zaczyna się obiecująco.

Otwierające „Little Expressionless Animals” to, mimo przygnębiającego tekstu (Never drew a breath between our names, our names/ as you come aware that something's left, it's left/ everybody knows that you are dead, you're dead), najjaśniejszy punkt albumu. To w tym utworze Denise Nouvion, której zdjęcia i filmy były początkowo bazą dla twórczości muzycznej Evana Abeele, staje na wysokości zadania i prezentuje swoje najwyższe umiejętności wokalne . Jest smutno, jest melancholijnie, a sam śpiew brzmi jak gdyby wydobywał się z osoby zrezygnowanej życiem, zdołowanej. Udanie się to komponuje ze smyczkami i bardzo, bardzo nieradosną muzyką. Singlowe „The Kids Were Wrong” również jeszcze daje radę, chociaż w tym przypadku podkładowo jest już dużo radośniej i, och, zaryzykuję, skoczniej. Może trochę za bardzo cukierkowo, bo przy zbyt dużej ilości zapętleń (załóżmy, że połowa dnia ze słuchawkami na uszach i tym kawałkiem w odtwarzacz) słoneczna aura kompozycji zaczyna roztapiać cały cukier. Robi się lepko i irytująco. Tak, co za dużo, to niezdrowo. I właśnie „The Kids Were Wrong” zamyka całą pozytywną część płyty. Bo reszta The Slideshow Effect brzmi jak puszczenie tego samego utworu. Jest smutno, spokojnie, bezemocjonalnie wręcz. I tak przez kolejnych osiem pozycji. Zanim się spostrzeżemy, muzyka się skończyła, iPod zawiesił, a płyta wysunęła się z odtwarzacza. I nie chcemy jej wkładać ponownie.

Ale debiutancki longplej Memoryhouse to nie tylko nudne kompozycje. To również dowód na to, że tak chwalona Denise ma jednak problemy z głosem. Bo o ile w pierwszych dwóch utworach brzmi to jeszcze jakoś zachęcająco, to z każdym kolejnym ta eteryczność traci swój blask i atut. Jasne, przecież taki rodzaj śpiewu nigdy nie był jakoś szczególnie przyciągający na dłuższą metę. The Slideshow Effect to potwierdza. I daje jeszcze jeden ciekawy wniosek – ludzie wszystkie rozmyte dźwięki i melodie uwielbiają wbijać do popularnej ostatnio łatwi „chillwave”. Gdzie ten duet z Ontario jest chillwave’owy, nie wiem. Ale już trafniejszym (i właściwym zarazem) określeniem byłby dream pop. To jednak bardzo nudny pop.

4/10

Piotr Strzemieczny


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.