poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Recenzja: Brothertiger - "Golden Years" (2012, Mush)

Kolorowa, pełna radości okładka już poniekąd zdradza zawartość Golden Years. Jest miło, leniwie i słonecznie.









Z chillwave’em, jak z każdym popularnym i hype’owanym gatunkiem, różnie bywa. Zdarzają się perełki, natomiast w większości przypadków to wtórność i nijakość wysuwają się na pierwszy plan. Brothertiger swoim najnowszym materiałem potwierdza, że nie tylko w remixach czuje się dobrze i…zalicza się do tych zdolnych producentów rozmytych brzmień. Co prawda nie gra w pierwszym składzie, ale siedząc na ławce rezerwowych znajduje się blisko miejsca trenera.

Pewnie, nie wszystko złoto co się świeci, tak jak nie wszystkie kawałki na Golden Years mogłyby zagrać w ekstraklasie chillwave'u. Na przykład takie "The Young Ones"  bardziej nadawałoby się na ścieżkę dźwiękową do pokazu futer z kretów w Fashion TV. Pomijając pojedyncze wpadki, Brothertiger przygotował płytę przyjemną i rozleniwiającą. I chwytliwą. Bo tytułowy „Golden Years” to dobrej jakości pościelowy pop. „Turquoise (Skyline)” podchodzi pod twórczość Washed Out, a „Wind At My Back” tłumaczy dlaczego Teen Daze postanowił zaprosić Johna Jagosa na wspólną trasę po Europie. „Lovers”, który można odbierać jako prawdziwy highlight Golden Years, uderza w szlachetne czasy debiutu Passion Pit.

Dużo syntezatorów, dużo przytłumionego wokalu i rozmytych kompozycji składa się na obraz może jeszcze nie do końca pewnego artysty, ale na pewno producenta posiadającego spory potencjał. Golden Years rozbudza nadzieje na lepsze utwory, żeby tylko Brothertiger udźwignął wagę oczekiwań.

7/10

Piotr Strzemieczny



Polecane recenzje płytowe podobnych artystów:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.