Open’er 2012 to nie tylko oczekiwane, dziewicze wizyty
wykonawców w Polsce. To również , a może przede wszystkim, wielkie powroty na HOF i do naszego kraju. Tak
jest w przypadku M83.
Anthony’ego Gonzaleza nie trzeba zbytnio przedstawiać. Sześć
albumów studyjnych, masa singli i remiksów mówi sama za siebie. W Polsce też
już kilka razy wystąpił, a raz wystąpił PRAWIE.
Ale od początku, Open’er 2009 i koncert w namiocie był
wypełniony magiczną aurą
intymności roztaczającą się poza Tent Stage. Skupienie, wyciszenie emocjonalne
i…ta nić porozumienia między artystą i słuchaczami – tym charakteryzował się
występ Gonzaleza z zespołem. Co prawda w tym czasie konkurencję dla M83 robiły
wiksiarskie popisy Pendulum (co ściągnęło ogromną rzeszę openerowiczów pod
scenę główną), ale dzięki temu koncert nabrał zalążków kameralnej atmosfery. Nie inaczej
było na Ars Cameralis, chociaż już z trochę innym materiałem.
Zacznijmy od
tego, że Hurry Up, We’re Dreaming płytą
rewelacyjną nie jest. Oczywiście znalazły się na niej perełki (wymienialiśmy je
na FYH! miliardy razy, więc darujemy sobie kolejny. Warto natomiast sprawdzić
podsumowanie singli), ale w domowym zaciszu najnowszy longplay Francuza nie
porywa serc. Co innego z ciałem, bo utwory w wersji koncertowej są o niebo (ba,
trzy nieba!) lepsze. Ale tak z M83 było zawsze. Argumenty, że płyta słaba, zbyt
przestrzenna, nudna i usypiająca traciły znaczenie wraz z pierwszymi melodiami
płynącymi ze sceny. Po openerowym występie można było dosłyszeć głosy, że z
bootlegów tchnie życie, uderza niesamowita siła, której na albumach nie ma (to
wersja dla mniejszych fanów dyskografii Francuza).
No i została
nam kwestia najmniej przyjemna, czyli 19 dzień lutego. Gonzalez wraz z zespołem
miał tego dnia wystąpić w warszawskiej Stodole. Wpierw koło 13 odwołano
umówione wywiady (opóźnienie wykonawcy), a na kilkadziesiąt (?) minut przed
gigiem organizatorzy musieli odwołać koncert. Powód? Zespół utknął gdzieś w Polsce
(nie, nie było ponoć wypadku). Za to udał się gig w Poznaniu i tamtejszym SQ.
Co prawda publika nie dopisała, ale muzycznie wyszło bardzo sympatycznie.
Czego można się
spodziewać po występie na Babich Dołach? Zapewne znowu kolażu najlepszych
utworów z dyskografii. Czy usłyszymy „Couleurs”? A co z „We
Own the Sky”, „You Appearing” (wszystko z kapitalnej I chyba najbardziej znanej
płyty Saturdays = Youth) czy „Don't
Save Us From the Flames” z rewelacyjnego Before the Dawn Heals Us?
Na te, i wiele, wiele innych pytań odpowiedzi poznamy na HOF 2012
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.