środa, 21 marca 2012

Jedziemy na festiwal: M83 (Open'er Festival)

Open’er 2012 to nie tylko oczekiwane, dziewicze wizyty wykonawców w Polsce. To również , a może przede wszystkim,  wielkie powroty na HOF i do naszego kraju. Tak jest w przypadku M83.
 




Anthony’ego Gonzaleza nie trzeba zbytnio przedstawiać. Sześć albumów studyjnych, masa singli i remiksów mówi sama za siebie. W Polsce też już kilka razy wystąpił, a raz wystąpił PRAWIE.

Ale od początku, Open’er 2009 i koncert w namiocie był wypełniony magiczną aurą intymności roztaczającą się poza Tent Stage. Skupienie, wyciszenie emocjonalne i…ta nić porozumienia między artystą i słuchaczami – tym charakteryzował się występ Gonzaleza z zespołem. Co prawda w tym czasie konkurencję dla M83 robiły wiksiarskie popisy Pendulum (co ściągnęło ogromną rzeszę openerowiczów pod scenę główną), ale dzięki temu koncert nabrał zalążków kameralnej atmosfery. Nie inaczej było na Ars Cameralis, chociaż już z trochę innym materiałem.


Zacznijmy od tego, że Hurry Up, We’re Dreaming płytą rewelacyjną nie jest. Oczywiście znalazły się na niej perełki (wymienialiśmy je na FYH! miliardy razy, więc darujemy sobie kolejny. Warto natomiast sprawdzić podsumowanie singli), ale w domowym zaciszu najnowszy longplay Francuza nie porywa serc. Co innego z ciałem, bo utwory w wersji koncertowej są o niebo (ba, trzy nieba!) lepsze. Ale tak z M83 było zawsze. Argumenty, że płyta słaba, zbyt przestrzenna, nudna i usypiająca traciły znaczenie wraz z pierwszymi melodiami płynącymi ze sceny. Po openerowym występie można było dosłyszeć głosy, że z bootlegów tchnie życie, uderza niesamowita siła, której na albumach nie ma (to wersja dla mniejszych fanów dyskografii Francuza). 

No i została nam kwestia najmniej przyjemna, czyli 19 dzień lutego. Gonzalez wraz z zespołem miał tego dnia wystąpić w warszawskiej Stodole. Wpierw koło 13 odwołano umówione wywiady (opóźnienie wykonawcy), a na kilkadziesiąt (?) minut przed gigiem organizatorzy musieli odwołać koncert. Powód? Zespół utknął gdzieś w Polsce (nie, nie było ponoć wypadku). Za to udał się gig w Poznaniu i tamtejszym SQ. Co prawda publika nie dopisała, ale muzycznie wyszło bardzo sympatycznie.

Czego można się spodziewać po występie na Babich Dołach? Zapewne znowu kolażu najlepszych utworów z dyskografii. Czy usłyszymy „Couleurs”? A co z „We Own the Sky”, „You Appearing” (wszystko z kapitalnej I chyba najbardziej znanej płyty Saturdays = Youth) czy „Don't Save Us From the Flames” z rewelacyjnego Before the Dawn Heals Us?

Na te, i wiele, wiele innych pytań odpowiedzi poznamy na HOF 2012

Piotr Strzemieczny



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.