czwartek, 8 marca 2012

Heart & Soul - "Heart & Soul Featuring Rykarda Parasol EP" (2012, 2-47 Records)

Heart & Soul w kolaboracji z Rykardą Parasol wypadają zacnie.









Nasi zawsze byli lepsi w zimną falę niż w piłkę nożną. Niedawno miałem na przykład jazdę na Madame z Gawlińskim na wokalu i trochę żal, że nie zostawili po sobie nawet longplaya. Może rozsądniej byłoby zamiast budowy stadionów dać jakieś dofinansowania na nagrywanie post-punka. Poziom kulturalny by podskoczył, a obcowanie z nim na pewno byłoby tańsze niż chodzenie na nowo wybudowane stadiony.

Co do tej materii zimnej fali „made in Poland” wnosi Heart&Soul, supergupa złożona z łódzkich (albo z przewagą łódzkich) muzyków? Ano pewnie nic specjalnie nowego by nie wnosiła, mimo niezaprzeczalnej smykałki kompozytorskiej i sprawnej aranżerki, gdyby nie kooperacja z Rykardą Parasol. Mamy więc przybicie piątek przez znanych wtajemniczonym w rodzimy niezal muzyków, którzy postanowili pokłonić się nisko Joy Divison, z panią, którą permanentnie porównuje się do PJ Harvey i Nicka Cave'a w spódnicy (chociaż ja tam nie słyszą, ani jednego, ani drugiego). Dwie ścierające się materie nie tracąc niczego ze swojej tożsamości tworzą coś, może nie powalająco nowatorskiego, ale na pewno na tyle oryginalnego, że warto do tej czteroutworowej epki wracać.

„Elaine” jest bliższe dokonaniom Rykardy solo (co ciekawe jest to jedyny numer, do którego nie przyłożyła ręki kompozytorsko) i tylko subtelnie syntezatorowe tło i wspomagający ją wokalnie Łukasz Lach sprawia, że słyszalny jest wkład Duszy i Ciała – efekt to uroczo staroświecki song, choć kompletnie nieprzystający do tego, co dzieje się dalej. „Don't Panic. Children” to już motoryczna, stricte coldwave'owa jazda napędzana przez przesterowany bas, z programowanymi, bogatymi, elektronicznymi wstawkami. Pod coś takiego Rykarda jeszcze nie śpiewała. Efekt jest wyśmienity. Kobieca, samotna, przepalona i przepita dekadencja bardzo ładnie współgra z post-punkową surowością. Podobnego, choć mniej uwodzicielskiego i trochę przekombinowego aranżacyjnie kierunku skład trzyma się w „I don't want to fail you”. Całą miłą podróż zamka transowa, podniosła jazda z okolic „Atmosphere” wiadomej grupy, tylko bez tego ciężaru gatunkowego i z trochę innym ładunkiem emocjonalnym. Z jazdą raczej w stronę Oslo niż w stronę „Stroszka” (przynajmniej miejmy taką nadzieję). 

Jeśli to przedsmak czegoś większego w przyszłości – świetnie. Jeśli jednorazowy sielankowy spacer zimnego mężczyzny w ciepłym, czarnym płaszczu i lekko wciętej pani w sukni – tak, czy siak warto się przejść. Tym bardziej, że zanosi się na jeden z bardziej inspirujących spacerów w kategorii polska EP-ka AD 2012.

7,5/10

Mateusz Romanoski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.