Opisem Ty Segall, artysty występującego na tegorocznym OFF Festivalu, rozpoczynamy nasz dział "Jedziemy na festiwal".
Jeśli kiedyś marzyliście o tym, by być na dziewiczym koncercie Nirvany, chcieliście widzieć młodego Cobaina stawiającego pierwsze kroki na scenie w Seattle, to wasze marzenie w mikroskopijnym stopniu może się spełnić.
Ty Segall to amerykański songwriter z San Francisco poruszający
się w estetyce lo-fi. W swojej muzyce nawiązuje do lat 90 - szczególnie do
piosenek Nirvany i ich przesterowanego, niedbałego klimatu. W graniu Ty Segall
da się usłyszeć również inspiracje Beach Boys i korzennym rock&rollem.
Zespół brzmi nieco jak – uwaga - Nirvana, która zamiast nagrać sterylne Nevermind, pozostałaby przy bezwzględnie
szorstkim brzmieniu przesterowanych i lekko niestrojących gitar.
Koncert Ty Segall może kojarzyć się z 90sowym cosplayem (nie
wiem czy to staranne pielęgnowanie wizualnych detali rodem z historycznej
rekonstrukcji, czy spontaniczny odruch), jednak czy ktokolwiek z nas nie
chciałby chociaż na chwilę cofnąć się do tej wspaniałej dekady?
Nie przegapcie tego koncertu. Wątpię by Ty Segall wpadł do
Polski prędzej niż za 5 lat.
Jakub Lemiszewski
Jakub Lemiszewski
Czy aby na pewno ta Nirvana to najlepsze porównanie? Grunge to jego band ma głównie na koszulach w kratkę. Nie ma tu ideologii i pchania się do tego czy innego worka. To może dziwne, ale buntu też nie ma. W większości wywiadów Ty Segall podkreśla, że on po prostu kocha rockenrolla i słucha masy płyt. Skład od lat to jedna brygadka znajomych z Laguna Beach, a potem SF, więc ja nie bardzo widzę tu analogię mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńPoza tym Ty Segall już dawno nie jest lo-fi, teraz to raczej wyszukane na aukcjach, brudne mikrofony z lat 50tych i dzikie brzmienia gitar, raczej kosztujących wiele dolarów. To nie lo-fi, to po prostu brud. Jego nagrania brzmią brudno, ale świetnie.
Powiedziałbym raczej, że słychać przede wszystkim ten 'korzenny rock&roll' potem większość wariatów robiących muzykę przez ostatnie półwiecze i na samym szczycie torciku jakichś Misfitsów na megapogłosie. Nirvana to tylko fragmencik tej opowiastki.
Autorze - to dobry, niezależny serwis muzyczny i może jednak warto nie spłycać wszystkiego do 'niedbałego brzmienia' bo w 2012 roku to nic nikomu nie mówi, a na już pewno nie jest wyznacznikiem jakiegokolwiek stylu.
pozdrawiam serdecznie,
fan FYH