niedziela, 8 stycznia 2012

AraabMUZIK – "Electronic Dream" (Duke, 2011)

Electronic Dream to cios poniżej pasa dla słuchaczy instrumentalnego hip-hopu. Jego ortodoksyjni fani może wybaczą to wydanie, ale znawcy i amatorzy utworów spod znaku Clams Casino i Rustiego od momentu przesłuchania debiutu Araaba będą trzymali się od niego z daleka, gdyż to album na typowy, sobotni „melanż przez wielkie M” z ogromną ilością alkoholu i spoconych wokół chłopaków. Zupełnie nieprzychylny ich gustom.



Youtube – witryna internetowa, której chyba nie trzeba nikomu przybliżać. Każdy doskonale wie, czym ona jest i co tam się znajduję. To zbiór niezliczonej ilości idiotycznych, głupich, amatorskich filmików, jak i wielu konstruktywnych wideorelacji, filmów oraz teledysków. Jednym słowem – wszystko. Publikować tam swoje materiały może każdy. Jak wiadomo, dziennie dodaje się tysiące materiałów, które bacznie śledzi kilkaset milionów widzów z całego świata. Już nie programy telewizyjne, konkursy talentów czy radiowe są najlepszym sposobem, aby zaistnieć w muzycznym showbiznesie. Tylko Internet i zamieszczane tam nagrania ze swoimi popisami wokalnymi lub dj`skimi. Tak właśnie zaistniało mnóstwo muzycznych talentów na mniejszą lub większą skale. Tą samą drogą również poszedł DJ i producent Abraham Orellan, ukrywający się pod pseudonimem AraabMUZIK.

W ciągu ostatnich dwóch lat jego zwinne palce oraz niezwykła smykałka i lekkość do tworzenia chwytliwych podkładów hiphopowych zyskały sobie rzeszę fanów - właśnie dzięki licznym publikacjom nagrań na youtube. Niesamowity talent, zadziorność i niespotykane tempo „wystukiwania” dźwięków i bitów na MPC`etce zwróciły uwagę producentów muzycznych, którzy chętnie podpisali kontrakt z młodym Abrahamem. Umowa zawarta między dwoma stronami zaowocowała występami obok takich artystów jak Just Blaze czy Hudson Mohawke oraz wydaniem pierwszego legalnego, solowego albumu
Electronic Dream.

Wielu hiphopowych fanów na niego czekało i… może czuć się niesamowicie zaskoczona, bądź rozczarowana. Jak sam tytuł nowego krążka może sugerować, Araab poszedł zupełnie w inną stylistykę. Porzuciwszy swoją New Erkę i złote łańcuchy w kąt (czarne, hiphopowe i „brudne” klimaty), nagrał coś z goła odmiennego niż jego poprzednie produkcje. Stworzył longplay czysto „wiksiarski”, pełny trance`owych i house`owch brzmień a`la Dj Tiesto, Armin Van Buuren i Scooter („Lost in a maze”, „Feelin so good” , Let it go”) . Wszystkie kawałki składają się w jedną, spójną całość, zaczynając od „Electronic Dreams”, a kończąc na „Lost in a Maze”. Przez dynamiczne, taneczne bity i sample wyłania nam się kobiecy wokal – tani, kiczowaty, rodem z wiejskich dyskotek. Wszystko jest tutaj takie oklepane, wtórne i sztuczne. Słychać też, że nie do końca Orellan się w tym wszystkim odnajduje i nie czuje się jak przysłowiowa „ryba w wodzie”.

Nie do końca rozumiem jego decyzji o porzuceniu starego, dobrego image`u - tego prostego chłopaka, dorastającego na bitach DJ Kool Herca oraz Grandmaster Flasha na rzecz bananowego, lejącego na siebie hektolitry szampana i rzucającego dolarami dj`a z nowobogackich, nowojorskich klubów.
Electronic Dream to cios poniżej pasa dla fanów instrumentalnego hip-hopu. Jego ortodoksyjni fani może wybaczą mu to wydanie, ale znawcy i amatorzy utworów spod znaku Clams Casino i Rustiego od momentu przesłuchania jego debiutu będą trzymali się od niego z daleka, gdyż to album na typowy, sobotni „melanż przez wielkie M” z ogromną ilością alkoholu i spoconych wokół chłopaków. Zupełnie nieprzychylny ich gustom. Mi pozostaje jedynie wyrzucić do kosza jego wydawnictwo i wsłuchiwać się we wcześniejsze bangery dostępne w sieci.

4/10


Kacper Ponichtera

1 komentarz:

  1. Kacprze, nie wyczuwasz różnicy między 'wiksiarskim' Armandem Van Burenem i tymi samymi samplami w aranżacji araabmuzika. Trance jest, trzymając się Twojej nomenklatury, wieśniacki dlatego, że zaczęli majstrować przy nim wyżej wymienieni przez Ciebie artysci. Te "oklepane, wtórne, sztuczne" i "wieśniackie, rodem z wiejskich dyskotek" dzwięki są właśnie uzyte w pionierski sposób. Może Ci się to nie podobać, pełna zgoda, ale nie stawiaj tego albumu na tej samej półce ze Scooterem, bo tylko siebie poniżasz.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.