Często podczas „lastefemowych” poszukiwań można znaleźć naprawdę ciekawie brzmiące zespoły. Liczba nieodkrytych i utalentowanych wykonawców jest tam nie do określenia. Jedną z takich perełek, której warto się bliżej przyjrzeć, a raczej wsłuchać się w jej twórczość, jest NIVA.
Pod tym pseudonimem ukrywa się szwedzki producent, dj i piosenkarz Christian Niva. Ten młody chłopak pochodzący ze Sztokholmu z wielką łatwością i lekkością oscyluje pomiędzy dream-popowymi, a chillwave`owymi brzmieniami. Wpadłem na niego zupełnie przypadkowo, kiedy usłyszałem utwór Blackbird Blackbird „Hawaii” w remixie jego autorstwa . Urzekła mnie jego frywolność i zabawa dźwiękami – to chyba najlepsze określenie jego twórczości.
Feverish Dreams to drugie wydawnictwo Christiana - w 2008 roku nakładem Soulgriots Music Group wyszedł 4-utworowy mini-album Pretty Butterfly, który jednak nie zrobił większego wrażenia na skandynawskich krytykach. Po trzech latach postanowił znów spróbować swoich sił w muzyce. Podpisał kontrakt z londyńskim labelem Something In Costruction, który dał drugą szansę Szwedowi i wydał jego zbiór sześciu, niezwykle dopracowanych i tanecznych utworów. Całość jest utrzymywana w klimatach dream-popowych , gdzie na pierwszy plan wysuwają się syntezatorowe dźwięki, zaś za nimi lekko ukryte partie wokalne. Mamy tutaj zarówno szybsze, taneczne i bardziej energiczne kompozycje („Ghost in my head”, „Lost Patience” i „Drowning In The Mud”) jak i spokojniejsze, marzycielskie („Boy from the sun”, „Transforma”). Słychać wpływy takich projektów jak Teen Daze, czy Summer Heart, choć nie można nazwać go ich kopią, bo NIVA próbuje tworzyć coś świeżego, nowego, zupełnie odrębnego. I trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to wychodzi.
Obecna pora roku raczej nie skłania do sięgania po wesołą i melodyjną elektronikę, a ja mimo wszystko namawiam Was, by nie popadać w tę jesienną rutynę i marazm, a raczej jak najdłużej cieszyć się dobrą pogodą i wychodzącym do nas słoneczkiem. W czym niewątpliwie pomóc może słuchanie nowego krążka Christiana Nivy Feverish Dreams.
7/10
Pod tym pseudonimem ukrywa się szwedzki producent, dj i piosenkarz Christian Niva. Ten młody chłopak pochodzący ze Sztokholmu z wielką łatwością i lekkością oscyluje pomiędzy dream-popowymi, a chillwave`owymi brzmieniami. Wpadłem na niego zupełnie przypadkowo, kiedy usłyszałem utwór Blackbird Blackbird „Hawaii” w remixie jego autorstwa . Urzekła mnie jego frywolność i zabawa dźwiękami – to chyba najlepsze określenie jego twórczości.
Feverish Dreams to drugie wydawnictwo Christiana - w 2008 roku nakładem Soulgriots Music Group wyszedł 4-utworowy mini-album Pretty Butterfly, który jednak nie zrobił większego wrażenia na skandynawskich krytykach. Po trzech latach postanowił znów spróbować swoich sił w muzyce. Podpisał kontrakt z londyńskim labelem Something In Costruction, który dał drugą szansę Szwedowi i wydał jego zbiór sześciu, niezwykle dopracowanych i tanecznych utworów. Całość jest utrzymywana w klimatach dream-popowych , gdzie na pierwszy plan wysuwają się syntezatorowe dźwięki, zaś za nimi lekko ukryte partie wokalne. Mamy tutaj zarówno szybsze, taneczne i bardziej energiczne kompozycje („Ghost in my head”, „Lost Patience” i „Drowning In The Mud”) jak i spokojniejsze, marzycielskie („Boy from the sun”, „Transforma”). Słychać wpływy takich projektów jak Teen Daze, czy Summer Heart, choć nie można nazwać go ich kopią, bo NIVA próbuje tworzyć coś świeżego, nowego, zupełnie odrębnego. I trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to wychodzi.
Obecna pora roku raczej nie skłania do sięgania po wesołą i melodyjną elektronikę, a ja mimo wszystko namawiam Was, by nie popadać w tę jesienną rutynę i marazm, a raczej jak najdłużej cieszyć się dobrą pogodą i wychodzącym do nas słoneczkiem. W czym niewątpliwie pomóc może słuchanie nowego krążka Christiana Nivy Feverish Dreams.
7/10
Kacper Ponichtera
Fajne , na pewno posłucham :)
OdpowiedzUsuńczad ! magiczne dzwieki !
OdpowiedzUsuńteż mnie ścięło...
OdpowiedzUsuńProblemem jest niestety to, że ciężko zdobyć CD takich niszowych artystów. Szukam, szukam i nic. Znajduje tylko pliki do ściągnięcia. A ta płyta byłaby prawdziwą perłą w kolekcji.
OdpowiedzUsuń