Swoim debiutanckim długogrającym krążkiem Jamesa Blake’a wciągnął nosem, nie dając mu żadnych szans w „branży” post-dubstepowej. Space Is Only Noise wymiatało, a nowa EP-ka? Nowa EP-ka mocno daje radę.
Ktoś powie, że to zaledwie trzy kawałki. Trzy remiksy/covery, na dodatek; że nic odkrywczego i nie warto pochylać się nad Nico’s Bluewave Edits. I z jednej strony na pewno będzie miał rację, bo dla remiksów jest najczęściej u nas „This is Awesome”, dział redaktora Irzyka. Ale jednak można.
Ktoś powie, że to zaledwie trzy kawałki. Trzy remiksy/covery, na dodatek; że nic odkrywczego i nie warto pochylać się nad Nico’s Bluewave Edits. I z jednej strony na pewno będzie miał rację, bo dla remiksów jest najczęściej u nas „This is Awesome”, dział redaktora Irzyka. Ale jednak można.
Można i trzeba zacząć od „Work It”, które pierwotnie należało do Missy Elliott, i które od zarania dziejów uchodziło za jeden z ważniejszych kawałków rapowych ever. Utwór, po tak długim czasie istnienia, mógł się przejeść. Nicolas Jaar dodał mu jednak solidnej dawki świeżości, nie odgrzewając przy tym tego dziewięcioletniego już „kotleta”. Znacznie zwolnione tempo i mroczna otoczka dodają „Work It” szczególnego charakteru, a zmodernizowany bit bardziej przypomina podkład do „Drop It Like It’s Hot” Snoopa i Pharrella.
„Hey Boy” to wycieczka w rejony lo-fi/indie pop i rok 2004, kiedy The Blow było tworzone jeszcze przez duet Jona Bechtolt - Khaela Maricich. W 2007 roku Jona odszedł i skupił się na swoim własnym projekcie Yacht. Ale wracając do utworu, jeszcze w tej pierwotnej wersji, to najlepiej wyobrazić sobie The XX, które budzi się z zimowego letargu i zażywa kilka tabletek sudafedu. A remix? Jaar dodał trochę plemiennych bębnów, zmasterował wokale, dzięki czemu całość prezentuje się bardziej tajemniczo i… dziko.
„Hey Boy” to wycieczka w rejony lo-fi/indie pop i rok 2004, kiedy The Blow było tworzone jeszcze przez duet Jona Bechtolt - Khaela Maricich. W 2007 roku Jona odszedł i skupił się na swoim własnym projekcie Yacht. Ale wracając do utworu, jeszcze w tej pierwotnej wersji, to najlepiej wyobrazić sobie The XX, które budzi się z zimowego letargu i zażywa kilka tabletek sudafedu. A remix? Jaar dodał trochę plemiennych bębnów, zmasterował wokale, dzięki czemu całość prezentuje się bardziej tajemniczo i… dziko.
Trzeci i ostatni track z Nico’s Bluewave Edits to wzięcie na tapetę sixtisowej ballady od Mike & The Censations, „There's Nothing I Can Do About It” i wbicie sampla w charakterystyczne dla Jaara klimaty połamanego bitu. Dęciaki, które w macierzystym utworze stanowiły o sile kawałka, w „What My Last Girl Put Me Through” chowają się za perkusją, wychodząc na pierwszy plan tylko momentami. Tworzy to swoisty rodzaj niespełnienia materiałowego, przez co stale chce się wracać i wracać do początku kawałka.
Chociaż recenzja tej EP-ki nie ma większego sensu, bo to w końcu trzy kawałki, a na dodatek trzy utwory przerobione, to jednak wydaje się być słusznym przytulenie Nico’s Bluewave Edits na dłużej niż chwilę. Jedno słowo na określenie tego materiału? Perfekcja.
8.5/10
Piotr Strzemieczny
Przeczytaj recenzję...Nicolas Jaar - Space Is Only Noise
Przeczytaj recenzję...Nicolas Jaar - Space Is Only Noise
Nico, to u mnie była miłość od pierwszego odsłuchu. A ta epka potwierdza jego klasę :D
OdpowiedzUsuń