środa, 19 października 2011

Cool Kids Of Death - Plan Ewakuacji (2011, Sony)

CKOD było zespołem, jak uważa większość i słuchaczy, i recenzentów, ważnym. Było, bo już nie jest. FYH! postanowił udowodnić dlaczego Plan Ewakuacji jest płytą złą. Mateusz, Miłosz oraz Kuba odpowiadają na cztery, jakże ważne pytania






Dlaczego CKOD było zespołem istotnym?

Jakub: W dyskusji nad płytami CKOD zawsze dominowały aspekty pozamuzyczne i ideowe. Nie lubię takiego postrzegania muzyki, ale w tym przypadku - nie można go uniknąć. Nie da się ukryć, że pierwsza płyta była czymś, czego w polskiej muzyce przełomu wieków nie było. Debiut był potężnym trzęsieniem ziemi, bez którego trudno byłoby sobie wyobrazić jak wyglądałaby dziś polska scena alternatywna. Oto pojawili się buntownicy, którzy z góry zdawali sobie sprawę z kuriozalności i bezcelowości swojej postawy. W Polskim buncie zawsze chodziło o jakąś sprawę, bunt Ostrowskiego i kolegów był buntem bezcelowym. Majaczeniem wkurwionego dwudziestolatka, który umie celnie opisać swój stan. Tego nie było. Ten kontekst jest istotny, może nawet najważniejszy jeśli mówimy o CKOD.

Mateusz:
Nikt inny u nas tak świetnie nie korzystał z potencjału jakie niesie ze sobą bezczelnie gówniarska energia, nikt też (fakt, czasami wahając się na granicy banału) nie pisał tak pokoleniowych (kiedy o jakiekolwiek spójne pokolenie bardzo trudne, kiedy pokolenia nie mają głosów) tekstów. Pierwsze dwie płyty to było napierdalanie (czym agresywniej grali tym było lepiej), ale z dodatkiem dużej ilości finezji i wrażliwości (w końcu „patrz taki Morrisey na przykład...”). Nikt nie przekuł frustry w tak zajebisty sposób na polski punk rock w pierwszej dekadzie lat 00'. Trzecia płyta była takim trochę wahadłem, ale też sygnałem, że to 2006 i parę rzeczy im się znudziło. Czwarta z (wtedy jeszcze) dosyć odważnymi quasi-klaxons'owskimi eksperymentami i nastrojem jak z agresywnego alkoholowego zjazdu mogła uwieść – tym bardziej, że parę stylistycznych krzyżówek było w swojej karkołomności bardzo frapujących, ale teraz... ?

Miłosz:
Cool Kids of Death z wielu powodów był dla mnie zespołem wyjątkowym. Był, bo niesmak po ostatnim wydawnictwie zniweczył wszelki sentyment. CKOD od wielu lat stawiało awangardową alternatywę dla większości nudnych polskich grup. Uciekałem do niego zawsze, kiedy miałem dość kolegi tłukącego Beatlesów, czy innego katującego Black Rebel Motorcycle Club. „Plan Ewakuacji” sprawił, że od teraz będę musiał ewakuować się w inne muzyczne rejony.


 Dlaczego już nie jest?

Jakub:
CKOD to zespół, który padł ofiarą syndromu "Skończyli się na Kill'em All". Każda kolejna płyta była przez szeroką publiczność oceniania pod kątem "sprzedali się, czy nie sprzedali". Jak irytujące jest to dla samego zespołu, zobaczyć możemy na filmie "Generacja CKOD". Zespół wpadł w pułapkę przesadnego ideologicznego 
zaangażowania. Sama muzyka w CKOD zawsze była na dalszym planie. Właśnie dlatego nigdy nie lubiłem tego zespołu. Cieszyłem się na wiadomość o zmianie kierunku poszukiwań CKOD. W jednym z wywiadów (Machina - luty 2011) z tego co pamiętam padały nawet deklaracje o fascynacji Animal Collective i Beach Boys. Z wywiadu z Kubą Wandachowiczem wynikało, że zespół nagrał ambitną, poszukującą płytę, pełną dobrych melodii. Niestety skończyło się na kilkunastu średnich numerach, o których wszyscy zapomnimy za kilka tygodni. Ten zespół pozbawiony buntowniczego paliwa, nie znaczy już nic.

Mateusz:
Nie mogę, nie mogę odpowiedzieć sobie, co się z nimi stało i za jakie grzechy. Krakowsko-częstochowskie odloty zawsze występowały w CKOD'owskich lirykach, ale do cholery, jako dodatek, a nie jako danie główne. Przedszkolne rymowanki, które zdradzają jakieś ambicje do „koncept albumowania”, ale tak drętwe, że ich słuchanie niekiedy fizycznie boli. To, co na „Afterparty” wydawało się być ciekawym (czasem nawet bardzo) „momentem przejściowym” teraz brzmi, jak obsesyjne poszukiwanie własnej tożsamości. Jakby byli za starzy nie tylko na to, żeby „brzmieć jak kiedyś”, ale też za starzy na „brzmienie jak teraz”, czyli „nie brzmią w ogóle”. Jedynym im usprawiedliwieniem byłoby przyznanie się do tego, że na tym albumie „robimy sobie jaja” - póki co się przyznają, ale do tego, że to ich najlepszy album... fail.

Miłosz:
Od kiedy usłyszałem album Afterparty Cool Kids of Death moja mama (którą pozdrawiam!) dochodziła, dlaczego komputer jest zepsuty i jaki był w tym mój udział. Po przesłuchaniu „Planu Ewakuacji” wiem, czego na pewno nie będę podśpiewywał w najbliższym czasie – żadnego utworu z najnowszego albumu tej jakże ważnej formacji. Jeżeli chłopaki chciały zaskoczyć – udało im się – bo czegoś takiego nie można się było po nich spodziewać. Płyty tej absolutnie nie da się słuchać. Ostatni utwór („Wyłącz to”) można potraktować tylko i wyłącznie jako zabieg autoironiczny. Grzecznie posłuchałem i wyłączyłem. Nie chcę więcej!



Dlaczego Planu nie da się słuchać?

Jakub:
Plan Ewakuacji" brzmi jak płyta zakompleksionych, zagubionych polaków zapatrzonych we wszystko co zachodnie, nie umiejących zdefiniować swojego stylu. Chcących być maksymalnie cool, nerwowo spoglądając na konkurencję. Kompozycje są przeciętne, do tego przykryte bardzo bogatymi aranżami. Wydaje się, że CKOD po prostu nie mieli pomysłu na swoje utwory. Banał goni banał - to ma być to eksperymentalne wcielenie zespołu? Poza dobrym intrem i drugim kawałkiem, na tej płycie nie ma niemal nic interesującego. To słabo, jeśli odechciewa mi się słuchać albumu po zaledwie 2 minutach. Im dalej zagłębiamy się w słuchanie tego albumu tym więcej rzeczy w nim po prostu irytuje. Przede wszystkim śpiew Ostrowskiego, który - jeśli przestaje wykrzykiwać chwytliwe hasełka okazuje się być kiepskim wokalistą. Linie wokalne są nieciekawe, singlowy "Plan Ewakuacji" kojarzy mi się z Bayer Full, które teraz chce być indie. Im dalej tym gorzej. To wszystko jest po prostu w złym guście.

Mateusz:
O co chodzi w tym, że w „Chrystusie” chcieliby brzmieć jak Kumka Olik? Dlaczego „Karaibski” brzmi jak mój game boy? I dlaczego „Plan Ewakuacji” został wyciągnięty na singiel? Co gorsze, czy cokolwiek tutaj mogłoby być lepsze, niż numer tytułowy? Dlaczego kiedy proszą, żebym „wyłączył to” mogę tylko odpowiedzieć – z przyjemnością.

Miłosz:
Płyta rozpoczyna się Intro, które właściwie nie wnosi zupełnie niczego konstruktywnego – ot, minuta bezcelowego ciągnięcia struny. Następne utwory właściwie równie dobrze mogłyby znaleźć się na krążku Strachów na Lachy. Nie wiem, na ile silna (jeśli w ogóle) była inspiracja chłopaków zespołem Grabowskiego, ale nie dostrzegam różnic, ani w warstwie muzycznej, ani lirycznej. To, co słyszymy w „Planie” w żaden sposób nie przystaje do wcześniejszych wydawnictw łódzkiego bandu. Naprawdę nie wiedziałem, czy po przesłuchaniu całego krążka uczcić to minutą ciszy, rozpłakać się, czy wskoczyć pod nadjeżdżający tramwaj


      Czego się ewentualnie tam słuchać da?

Jakub:
Z całą pewnością wejście chłopaki mają dobre. Wspomniane "Intro" i "Chrystus" to dobre kawałki (chociaż nie wiem czy to nie za duże słowo - prędzej to po prostu krótkie motywy). Mam ochotę do nich wracać, są zgrabne i zapadają w pamięć. "Chrystus" to krótki punkowy strzał okraszony ciekawą aranżacją. Jest na tym albumie jeszcze jeden dobry moment - "Biała Flaga". Całkiem dobra piosenka z dobrym tekstem - tyle, że i tak brzmi ona zaledwie jak polska podróbka Metronomy. Jak już przy tego typu porównaniach jesteśmy to "Wiemy wszystko" brzmi jak Klaxons (nie jest to komplement). Jeśli miałbym na siłę znajdować jakieś atuty tej płyty - są to miejscami dobre teksty. Zdarzają się też przebłyski świadomości - tak jak w początkowych kilkunastu sekundach "Na Kredyt" - niestety wejście wokalu rujnuje ten track.

Mateusz:
Największą bolączką tej płyty, nie jest to, że powstała – największą bolączką jest to, że jest to album TEGO ZESPOŁU. Więc umówmy się - „Nie mam nic” może obroniłoby się jako melancholijny fragment jakiejś płyty „Out Of Tune”, podobnie jak „Biała Flaga”, czy „Pas”. „Wiemy wszystko” to pewnie byłaby najlepsza rzecz jaką nagrały Muchy (jest też ten moment „kiedy miasto przechodzi w przedmieścia” tak dobrze znany nam z pierwszych dwóch albumów Kulek). W tych najlepszych momentach tkwi, jednak jeden szkopuł – trzeba zapomnieć o potencjale CKOD. To najlepsze momenty zespołu, który trochę wie, a trochę nie wie, co ma grać i co ma ze sobą zrobić, a nie najlepsze momenty zespołu, który rozdaje karty. Piszę to z kurewskim bólem na sercu – czuję się jak ścierwo, jak mały chłopiec zdradzony przez dziewczynę – albo jeszcze gorzej. Nie znam żadnej dziewczyny z którą byłem prawie dekadę. Ufałem wam, a wy się tam za rogiem, na tej samej imprezie...kurwa.

Miłosz:
(długi czas cisza) Mam nadzieję, że tytułowy plan ewakuacji powiedzie się i CKOD ewakuują się kolejno z mojego iPoda, życia i świata w ogóle.
 
Ocena:

Jakub: 3.5/10
Mateusz: 3/10
Miłosz: 1.5/10
Wspólna ocena:

2.66/10
Przygotowali: Jakub Lemiszewski, Mateusz Romanoski, Miłosz Karbowski

18 komentarzy:

  1. ucieszyłam się, gdy zaczęłam czytać. w końcu ktoś otwarcie mówi, jaka gówniana to płyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny tekst, ale dość bolesne wnioski. wieczne odpoczywanie, czekamy na sylwestra z jedynką

    OdpowiedzUsuń
  3. najgorszy potok bzdur, jaki ostatnio czytałem. jeśli was Panowie stać jedynie na przywoływanie Kumki olik, strachów itd., to naprawdę gratuluję. osobiście słyszę na płycie inspiracje np. New Order, Ultravox i Foxxem, których fanami są muzycy ckod. doprawdy zabawni jesteście :).
    marcin stachacz

    OdpowiedzUsuń
  4. no i kto tu się ośmiesza? New Order? łohohoho, zabawnyś.

    OdpowiedzUsuń
  5. może po prostu mam lepszy słuch od ciebie, no i gust muzyczny.
    ms

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety recenzenci nie znają się na muzyce... Przywołują lirykę Grabowskiego w Strachach, a przecież też zespół gra w 85% covery (oprócz ostatniej płyty), więc liryki samego wokalisty jest tutaj co kot napłakał. Może lepiej, bo autorzy tej recenzji i tak najprawdopodobniej nie zrozumieliby sedna jego teksów. Tyle chciałem sprostować.
    Co do samej recenzji, można ją z czystym sumieniem wyrzucić do kosza i zawiązać worek... Taką opinie o Planie Ewakuacji mogła napisać tylko osoba ograniczona muzycznie i ideowo. Nie jest to płyta wybitna ale postawienie oceny 3/10 (bardzo zaniżona) wyraźnie wskazuje na podążanie za innymi internetowymi "krytykami". Wstyd. Lepiej od razu spalcie tą budę:) Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  7. może po prostu mam lepszy słuch od ciebie, no i gust muzyczny. - nie, chyba nie ;]

    Lepiej od razu spalcie tą budę - z chęcią, ale najpierw pokaż nam na swoim przykładzie jak to zrobić.

    pozdrawiamy i zapraszamy ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Koronką. Z ogromnym zdziwieniem czytałem te wszystkie recenzje, które do tej pory pojawiały się w mediach. Tak jak Koronka, cieszę się, że ktoś wreszcie "ośmielił" się skrytykować te płytę, bardzo słabą płytę. I nie chodzi mi tutaj o zarzuty braku ściany gitar, braku buntu, "gdzie to stare dobre ckod" itd... te piosenki są po prostu słabe. szczególnie boli warstwa liryczna, która u ckod była na bardzo wysokim poziomie. a muzycznie? Ostatnio czytałem wywiad z Maciejem Cieślakiem, który niezwykle celnie argumentował swoje przywiazanie do składów power-trio mówiąc, że w przypadku takich zespołów nie da się dobrego konceptu zawalić bogatą aranżacją. Na planie ewakuacji mocno widać, że kiepskie pomysły zostały zawalone dla "niepoznaki" wybujałą formą. słabe melodie, słabe teksty, słabe pomysły. Szkoda, że ckod nie zakończyli swojej działalności na afterparty bo ta płyta, która uważana jest przez zespół za najlepszą w dorobku (wtf?!) jest definitywnie nie tylko ich najgorszą płytą ale idealnie wpisuje się do kanonu gównianych polskich indie-rockowych zespołów. Jest małe pocieszenie. 17 października ukazuje się "Come November". Słyszałem większość piosenek Ścianki z tej płyty na koncercie w Poznaniu i jestem pewien, że to będzie najlepsza płyta Ścianki i jedna z najlepszych płyt polskich ever. Bo widać można istnieć dwa razy tyle co ckod i utrzymywać klasę cały czas, a konceptualnie rozkładać całą scenę polską na łopatki. Tylko wtedy nie można mieć ciśnienia na odbiorcę, zachować integralność, bo Cieślak zawsze traktował odbiór jako rzecz drugorzędną.

    Plan Ewakuacji 1,5/10

    Tomasz Samołyk

    OdpowiedzUsuń
  9. jebane hipstery za bardzo mainstreamowo wam grają, co

    OdpowiedzUsuń
  10. jebane hipstery, za bardzo mainstreamowo wam grają, co, już melodię mają to za bardzo trendy 0,1/5

    OdpowiedzUsuń
  11. 1. Dlaczego CKOD było zespołem istotnym?
    CKOD było zespołem istotnym, ponieważ wiele wnieśli do polskiej muzyki alternatywnej. Pokazali, że tekstom o tematyce buntu wcale nie muszą towarzyszyć 'trzy akordy, darcie mordy'. Z każdą płytą udowadniali nam, że w Polsce też można grać muzykę alternatywną na wysokim poziomie.
    2. Dlaczego już nie jest?
    Otóż Panowie, bardzo się mylicie - oni nadal są istotnym zespołem dla naszej muzyki. Zespołem nieistotnym może być na przykład Ich Troje, lub przywoływane już przez Kubę - Bayer Full. To są zespoły, które nie mają dla nas teraz żadnego większego znaczenia, których dorobek artystyczny nas w żaden sposób nie interesuje. Natomiast na koncerty CKOD przychodzi NADAL bardzo dużo ludzi w różnym wieku, ich płyty sprzedają się także dobrze, o czym świadczy reedycja pierwszego krążka. Ludzie chcieli i NADAL chcą ich słuchać. Bo muzycy CKOD mają coś do powiedzenia i robią to w fantastyczny sposób.
    3.Dlaczego Planu nie da się słuchać?
    Da się słuchać. Chce się słuchać. I chce się do niego wracać. Bo to płyta, która jest dowodem dojrzałości zespołu i ich stałego rozwoju. Mając trzydzieści kilka lat nie wypada już pisać o butelkach z benzyną. Mając trzydzieści kilka lat można się nadal buntować, ale już w trochę inny, delikatniejszy, sposób.
    4. Czego się ewentualnie tam słuchać da?
    Patrz: pierwsze trzy zdania poprzedniej odpowiedzi.

    Ocena płyty: 8/10
    Ocena recenzji 1/10 (są tam jakieś przebłyski, ale w sumie to jedno wielkie pierdolenie)

    OdpowiedzUsuń
  12. fajne jest nazywanie ludzi, ktorym nie podoba sie nowe ckod hipsterami i hejterami. bardzo fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspomniany już szanowny pan Jakub Lemiszewski po raz kolejny pokazuje, jak bardzo się NIE nadaje do fyh i odstaje od reszty. Rada na przyszłość: niech nie zabiera się za coś, o czym nie ma pojęcia i jego "teksty" nie będą takie pseudo-inteligenckie, jak dotychczas. Bo wszyscy już wiemy, że nic nie wie.

    No a płyta, wiadomo, najsłabsza z ich dyskografii, ale nie przesadzajmy.

    OdpowiedzUsuń
  14. mamy inne zdanie. wiedzę i teksty redaktora Lemiszewskiego szanujemy tak, jak szanujemy zdanie krytyków naszych recenzji. to, że się z nimi nie zgadzamy, to inna sprawa. to, że im odpyskujemy czasem, również odmienna bajka, ale szanujemy i - niekiedy - bierzemy sobie słowa krytyki (konstruktywnej) do serca. Redakcja FYH! stoi na stanowisku, że wszyscy członkowie idealnie pasują do profilu portalu.

    From FYH! with Love

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzo trafna recenzja! nie wiem kto stoi za grupą ludzi broniących tej gównianej płyty - chyba sam Wandachowicz.

    OdpowiedzUsuń
  16. dawno tak chujowej recenzji nie czytałem ;)

    Na pewno słuchaliście właściwej płyty? Może nie jest aż tak dobra jak debiut, ale spokojnie można ją stawiać na drugim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zdaje mi się, że recenzenci mają większe ego i starają się być bardziej alternatywni od 90% hipsterów ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Recenzja ww.płyty Cool Kids of Death napisana przez FYH w sposób niedbały-oparta jest nie na faktach,a domysłach.Na szczęście są jeszcze ludzie o wysublimowanym guście,tacy,którzy dają szanse,tacy,którzy nie są schematyczni,widzą coś więcej,bo odznaczają się empatią,m.in.ludzie z Tygodnik Polityka.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.