wtorek, 20 września 2011

The Drums - "Portamento" (2011, Island Records)

Rok po bardzo udanym debiucie, The Drums w nieco zmienionym składzie, wydali kolejny album - Potramento. Nie oznacza jednak to tego, że styl grania zespołu uległ jakiejś dramatyczniej przemianie, wprost przeciwnie, pozostał prawie taki sam... ale z małymi wyjątkami.


Portamento wydaje się być dojrzalsza, bardziej nostalgiczna i sentymentalna niż The Drums. Jest swoistym rozliczeniem autora tekstów - wokalisty Jonathana Pierce'a ze swoją przeszłością. Co on sam z resztą w jednym z wywiadów podkreśla - "Na nowym albumie poruszam wszystkie tematy – od mojej religijnej przeszłości poprzez trans-seksualność, przemoc, aż po miłosne zawody, od których nie mogłem uciec, nawet jeśli bardzo chciałem"


Jednak jeśli, ktoś powie, że jest to kalka debiutu to zdecydowanie się z nim nie zgodzę. Na "dwójce" zespół sięga po odrobinę cyfrowych dźwięków przez co stylowo odsuwa się od wiecznie przytaczanych, we wszelakich recenzjach Beach Boys a
zbliża się klimatem do nagrań The Smiths, New Order czy The Cure. 

Prawdą jednak jest, że po kolejnym przesłuchaniu paru bardzo do siebie podobnych utworów, słuchacz może się po prostu tym wszystkim znudzić a ciągłe zawodzenie Pierca o śmierci i nieszczęśliwej miłości przypomina co drugi amerykański film o problemach nastolatków z małych miasteczek. Tylko co ja poradzę na to, że ten klimat mi się podoba i cieszę się z tego, że całą płyta stanowi logiczną całość i że The Drums nie odcięli się dramatycznie od stylu grania jaki mogliśmy usłyszeć na self-titled albumie, zmieniając jedynie małe szczegóły co zapewne cieszy fanów kapeli. A przecież dla zespołu najważniejsi powinni być Ci, którzy ich pokochali od samego początku. Na Portamento na szczęście nie znajdziemy takiego kawałka jak "Let's Go Surfing", który swoją popularnością przesłonił resztę płyty. Na nowym krążku na uwagę zasługuje prawie każdy utwór i to jest w tym wszystkim najciekawsze. Dodatkowym plusem są niepoprawnie romantyczne i sentymentalne teksty, które nie są w żadnym stopniu drażniące ani mdłe.

Moim zdaniem Portamento jest dużo ciekawsza od swojej poprzedniczki, nie jest rewelacyjna ani nawet bardzo dobra. Stanowi natomiast idealny soundtrack na chłodne wrześniowe wieczory, zwiastujące nadchodzący koniec studenckich wakacji. Przez tę płytę naprawdę polubiłem The Drums.

6,5/10

wojtek irzyk

2 komentarze:

  1. Poprzednia płyta The Drums nosiła nazwę "The Drums" a nie "Summertime". Pozdrawiam :) MD

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.