Othello Woolf, czyli właściwie Oliver Woolf to nowa, jeszcze mało znana, postać na muzycznej scenie. To co tworzy można nazwać romantycznym synth – popowym soulem. Momentami robi się fajnie, ale czasem też trochę przynudza. Do tego ta dramatyczna ksywka Othello. Co chciał nam przez to powiedzieć? Przecież Oliver to ładne imię, ale ok, niech mu już będzie. Niektórzy artyści tak już widać mają.
Krążek zaczyna się dość obiecująco kawałkiem ”Stand”, jednak z każdym następnym utworem robi się coraz bardziej flegmatycznie, aż w pewnym momencie zapomina się w ogóle o muzyce i można się zając np. siekaniem cebulki do obiadu albo wertowaniem nowego katalogu Ikei. Trochę to przykre, bo mam wrażenie, że Oliver miał jakiś pomysł na siebie i na swoją muzykę, ale chyba za bardzo się zainspirował latami 80, miotając się pomiędzy Bryanem Ferry a Prince’em z czasów Purple Rain. Tylko zamiast pożyczyć sobie jakieś motywy, stworzył coś co jest jakby ”coverem” tamtych czasów.
Z plusów, choć jak dla mnie jest ich niewiele, strasznie fajny pomysł z końcówką piosenki ”I Am An Artist”. Gdy Othello przestaje śpiewać słychać relaksujące dźwięki natury i ćwierkanie ptaków, co jest bardzo kojące…
Poza tym całkiem do rzeczy jest utwór ”Every Moment” – ciekawie bluesowo bujający.
A tak to w większości monotonne, podobne do siebie kawałki z beatem odpowiednim do kroku step touch na aerobiku (nawiązując do różowych legginsów z początku mojej wypowiedzi). No może z wyjątkiem akustycznego ”Juvenile Heart”, który jest trochę inny od reszty i min. dlatego Othello Woolf dostał ode mnie ocenę powyżej 5.
Co do treści, to artysta śpiewa o swoich traumatycznych przeżyciach związkowych, strachu przed odrzuceniem i ogarnianiu się jak już niestety zostało się porzuconym. Tak jakby wszyscy to znamy z autopsji i chyba niekoniecznie chcemy jeszcze tego słuchać na naszych ipodach. A jeżeli tak, to mamy zawsze niezawodną Kasię Kowalską i ”hip hopowego” Donia.
Dla ciekawych, jak brzmi debiutancka płyta Othella – od 5. września będzie dostępna na iTunes, natomiast jego EP-ka - Cold In Flesh jest już jakiś czas dostępna do darmowego ściągnięcia na stronie www.othellowoolf.com. Według mnie EP-ka jest dużo lepsza od płyty długogrającej. Mogę szczególnie z niej wam polecić ”Cold In Flesh And Bone”, może dlatego, że jest bardziej „nowoczesny” niż debiutancki krążek Woolfa.
6/10
Agnieszka Strzemieczna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.