Jakkolwiek bym nie kochał pierwszej płyty Calvina Harrisa, wielbił kilka utworów z sophomore’a, to nie potrafię zdzierżyć najnowszych tworów pochodzącego ze Szkocji producenta. To jest po prostu złe. Sięgnięcie miernej granicy spustu odbytu Kida Cudi? Oj, chyba tak.
O początkach pisałem tu, więc ciężko znowu powtarzać się z tymi samymi twierdzeniami. Jasne, wiadomo, rok 2007 i pierwsze poważne nagrania mogą się przecież znacząco różnić od późniejszych dokonań. Że utwory z I Created Disco były mniej trance’owe, a bardziej podchodzące pod new wave disco? No tak, to prawda, a na pewno tak można było odbierać singlowe „Acceptable in the 80s” czy niesamowicie śmieszne „Girls”. No tak, ale debiut był już dawno temu i nikt już o nim nie pamięta, bo przecież w 2009 roku Adam Wiles wydał Ready For the Weekend – płytę gorszą (i to znacznie), lecz jednak trzymającą poziom ponad Żuławami Wiślanymi. Takie kawałki jak „Blue”, „You Used to Hold Me”, singlowe „I’m Not Alone” (chociaż naznaczone fascynacją Tijsem Michielem Verwestem) dawało radę, ba – wciągało i urzekało, jednak wprowadzało wśród słuchaczy pewną dozę niepewności. „Flashback” było ckliwe i przyprawiało serce o szybsze bicie, a oczy o łzy, natomiast „Worst Day” było w paszkę
A co nastało? Przede wszystkim współpraca z Tiesto. Nie narzekam, że Calvin Harris źle wypadł, bo „Century” nie było złym kawałkiem – wręcz przeciwnie, wpadało w ucho, miało niezły bit i bardzo dobry wokal Adama. Chodziło raczej o zasadę, chociaż… Bądź co bądź, holenderski dj ściągnął na Kaleidoscope śmietankę wykonawców: Priscilla Ahn, Kele Okereke czy australijskie Sneaky Sound System może robić wrażenie. Jednak to był cios w potylicę dla Szkota. Co potem? Chociażby współpraca z LMFAO, którzy poza śmiesznym teledyskiem do …(tutaj chyba każdy kojarzy o co chodzi) nie wzbudzają pozytywnych emocji. Calvin wystąpił w „Reminds Me of You” co chluby mu niestety nie przynosi. No i ostatnie cuda, czyli single
To, że twórca takich perełek jak „Merrymaking At My Place” zaczął schodzić w dół, nie ulega wątpliwości. Przykre, że robi to w takim niezbyt sympatycznym stylu. „Awooga” było niezbyt śmiesznym dowcipem (pierwotnie trwało ponad siedem minut. Teraz na youtube wynaleźć można wersję dwuminutową). Trance’owo-house’owy kawałek po prostu zhańbił pochodzącego z Dumfries producenta. OK., początek jeszcze był obiecujący, ale to, co się zaczęło dziać przy 47 sekundzie wołało o pomstę do nieba. Jeśli ktoś kojarzył teledysk do tego…utworu, to naprawdę mógł sięgnąć pamięcią do klipów Tiesto. Te ruchy ręką, ta podwyższona didżejka… Coś w tym jest.
Ogólnie można uznać, że przeprowadzka do Las Vegas i trasa z Rihanną źle wpłynęły na umysł i gust Calvina Harrisa. Potem przyszedł czas na wielce komercyjny utwór z Kelis na featuringu. Nużący, ze średnim wokalem przereklamowanej już piosenkarki kawałek nie zachwycał. Kwiecień można było uznać za spalony, bo odkąd pojawiła się informacja, że Wiles szykuje nowy materiał, wiele osób wstrzymało oddech. Podkład? Również nie zadziwiał. Nawet więcej – lekko dołował, że to się już robi takie wtórne. Jasne, po wypiciu 7-8 Specjali może wpaść w ucho, noga sama może zacząć tupać, jednak to chyba nie jest wyznacznik poziomu kawałka? A to co się działo pod koniec, czyli narastanie dźwięku? W podstawówce robiono lepsze rzeczy.
Ogólnie można uznać, że przeprowadzka do Las Vegas i trasa z Rihanną źle wpłynęły na umysł i gust Calvina Harrisa. Potem przyszedł czas na wielce komercyjny utwór z Kelis na featuringu. Nużący, ze średnim wokalem przereklamowanej już piosenkarki kawałek nie zachwycał. Kwiecień można było uznać za spalony, bo odkąd pojawiła się informacja, że Wiles szykuje nowy materiał, wiele osób wstrzymało oddech. Podkład? Również nie zadziwiał. Nawet więcej – lekko dołował, że to się już robi takie wtórne. Jasne, po wypiciu 7-8 Specjali może wpaść w ucho, noga sama może zacząć tupać, jednak to chyba nie jest wyznacznik poziomu kawałka? A to co się działo pod koniec, czyli narastanie dźwięku? W podstawówce robiono lepsze rzeczy.
No i przyszedł czas na najnowszy twór tego szarmanckiego na koncertach Szkota. Dopiero co wyszedł (21. sierpnia), a już mogę stwierdzić, że nowa płyta będzie słaba. Początkowe pianino dodaje uroku, wokal również, lecz bit, który wchodzi w 1:20 zawodzi. Jest monotonny, średni, taki…nijaki. Niby można się do niego przyzwyczaić i jako tło „Feel So Close” prezentowałoby się pewnie idealnie, ale…czy ktoś zwraca uwagę na muzykę, która spełnia właśnie tę rolę?
Calvin Harris potwierdził, że syndrom pierwszej płyty istnieje. Udowodnił również, że można go zaliczyć do kategorii „wykonawcy z pierwszą płytą bardzo dobrą, a o reszcie twórczości powinniśmy zapomnieć”. No, z pewnymi wyjątkami, bo jednak kilka kawałków z Ready For the Weekend dało się słuchać. Koncertowo? Widziałem dwa razy i nie żałuję. Pewnie gdyby znowu miał się pojawić w Polsce, to wybrałbym się ponownie, ale już nie w formie jako „fan, bo materiał jest dobry”, lecz z powinności i sentymentu, bo „on przecież nagrywał fajne utwory”.
To przykre, bo słuchają pierwszych singli i debiut albumu miało się uczucie, że może być z tego coś więcej. Nawiązując do wyczynów polskich klubów w europejskich pucharach – wyszło jak zawsze.
Calvin Harris potwierdził, że syndrom pierwszej płyty istnieje. Udowodnił również, że można go zaliczyć do kategorii „wykonawcy z pierwszą płytą bardzo dobrą, a o reszcie twórczości powinniśmy zapomnieć”. No, z pewnymi wyjątkami, bo jednak kilka kawałków z Ready For the Weekend dało się słuchać. Koncertowo? Widziałem dwa razy i nie żałuję. Pewnie gdyby znowu miał się pojawić w Polsce, to wybrałbym się ponownie, ale już nie w formie jako „fan, bo materiał jest dobry”, lecz z powinności i sentymentu, bo „on przecież nagrywał fajne utwory”.
To przykre, bo słuchają pierwszych singli i debiut albumu miało się uczucie, że może być z tego coś więcej. Nawiązując do wyczynów polskich klubów w europejskich pucharach – wyszło jak zawsze.
Piotr Strzemieczny
Szczerze? Czyta się fatalnie. Weszłam tutaj z założeniem, że może znalazłam coś dla siebie a tutaj ogromny zawód. Nie da się tego czytać. Człowiek gubi się w połowie zdania, które są na całe akapity, źle postawione przecinki, za dużo wtrąceń i własnych przemyśleń. Chaotycznie jest. I Niektórych dowcipów(?),skrótów myślowych, sposobów aby tekst był taki "elo fajny" kompletnie nie łapie. To niestety trzeba umieć robić, a Tobie średnio wychodzi. Może tak nie kombinuj, bo to grafomańsko wychodzi. Sorry
OdpowiedzUsuńtylko tyle macie do powiedzenia? niestety musze sie z toba zgodzic, calvin spada i to znaczaco, mam wrazenie ze to chyba taki trend wsrod ogolu tworcow electro, chlopaki z digitalism mieli genialny debiut plyta idealism, ich drugi krazek jest lagodnie mowiac uragajacy jak na ich poziom.. no chyba ze ten "poziom" to wlasnie syndrom pierwszej plyty, coz..
OdpowiedzUsuń