wtorek, 2 sierpnia 2011

Jedziemy na festiwal: Blonde Redhead (OFF Festival)‎

Niegdyś maksymalnie hałaśliwi, teraz z bardziej dream popowym obliczem. Blonde Redhead na OFF Festivalu wystąpią w sobotę.





Debiutowali dość dawno, bo w 1995 roku swoim self-titled albumem. Od tego czasu nowojorskie trio wydało osiem płyt. Porównywani do Sonic Youth, wytworzyli własny styl oparty na czarująco-marzycielskim głosie wokalistki, Kazu Makino.

Rozgłos wśród nie-fanów niezalu/alternatywy zapewniła płyta 23, a dokładniej tytułowy utwór, który był eksploatowany w telewizyjnych serialach (Skins, Grey’s Anatomy). Do dziś 23 uchodzi za jedną z lepszych w dorobku Blonde Redhead, chociaż przebija ją ostatni album wydany w
Touch and Go Records (Melody of Certain Damaged Lemons) oraz pierwszy dla 4AD (Misery Is a Butterfly).



Wydane pod koniec roku Penny Sparkle znowu różni się od wcześniejszych dokonań międzynarodowej formacji (wokalistka pochodzi z Japonii, a Amedeo i Simone Pace, choć wychowywali się w Montrealu, mają włoskie korzenie) – muzyka BR nabrała ogłady, stała się bardziej popowa, mniej hałaśliwa i znikł ten shoegaze’owy brud. Utwory jak „My plants are dead”, „Will there be stars” czy “Not Getting There” pokazują właśnie tę inność między albumami. Zwłaszcza ostatni z wymienionych, który – na tle reszty kawałków – jawi się jako najbardziej dynamiczny i najżywszy utwór na Penny Sparkle.


Przeczytaj recenzję...Blonde Redhead - Penny Sparkle

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.