środa, 10 sierpnia 2011

Dels – GOB (2011, Big Dada/Ninja Tune)‎

Dels to debiutant na brytyjskiej scenie hip-hop/grime i zarazem kolejne trafione odkrycie Ninja Tune. GOB to w pełni dojrzałe teksty i świetne, surowe podkłady. To na prawdę dobry album, którego nie powinno zabraknąć w waszej domowej płytotece.




Pierwszy raz usłyszałam jego utwór ”Trumpalump” na wiosnę w radiowej Trójce. Od razu mnie zauroczył swoim magnetycznym głosem.  Było to coś innego niż grime, który do tej pory można było znaleźć. Zaczęłam szperać w Internecie, ale nic się nie dowiedziałam ponad to, że znalazł się na składance „świeżaków” z Ninja Tune. Udało mi się także znaleźć teledysk do ”Trumpalump”. Dopiero po wyszukaniu profilu Delsa na facebooku byłam bardziej na bieżąco z wydarzeniami w jakich miał zamiar brać udział oraz min. o planach na wydanie debiutanckiego krążka o tytule GOB. 

Dels (prawdziwe imie i nazwisko - Kieren Dickins), potrafi w swoich tekstach opowiedzieć zarówno historię molestowanej przez ojca dziewczynki (”Droogs”), bezdomnej kobiety (”DRL”), jak i luźno rapować o tzw. wszystkim i niczym. To co tworzy Dickins, to nie tylko muzyka, ale i wszystko co jej towarzyszy, czyli także i wizualizacja, a ta w jego przypadku jest już prawdziwą sztuką niezależną. Drugą specjalnością Delsa jest grafika, dlatego współtworzy swoje teledyski.







Na albumie gościnnie pojawiają się także inni niezależni artyści powiązani z Big Dada, jak Roots Manuva (”Capzise”), czy obdarzona ciekawym, trochę kojarzącym się z Dido, głosem Elan Tamara (”DLR”). Produkcją albumu zajęli się Joe Goddard z Hot Chip oraz, współpracujący min. z Ghostpoet, Kwes i Micachu.

Album jest jak dla mnie genialny. Nie mam się do czego przyczepić. Każdy utwór działa na moją wyobraźnię i wżera się głęboko w głowę. Potrafię go słuchać w kółko i jeszcze mi się nie znudził! Przy pierwszym przesłuchaniu zapewne najpierw zwrócicie uwagę na głęboki bass i dość solidne uderzenie beatu oraz charakterystyczny dla Delsa styl rapowania. Tak niby od niechcenia, ale jednak żywiołowo. W dalszym planie pojawia się melodia, często składająca się z syntezatorowych, elektronicznych dźwięków. Najbardziej „wiercące w głowie dziurę” to singlowe ”Trumpalump” i ”Shapeshift”, ale i pozostałe utwory nie odbiegają jakością. Np. ”Melting Patterns” z brudnym, mocno hip hopowym beatem i dźwiękami kojarzącymi się z oldskulowym hip hopem, albo w podobnym stylu ”Capsize” z Roots Manuvą i Joe Goddardem.

Teraz nie pozostaje mi już nic innego jak wybrać się na festiwal Tauron Nowa Muzyka do Katowic, żeby zobaczyć Delsa na żywo. Jeżeli uda mi się tam pojawić, to na pewno uraczę was relacją z tego koncertu.

9/10  (mimo, że uważam tę płytę za rewelacyjną, nie daję 10/10 bojąc się, że po tak wysokiej nocie jego kolejne produkcje mogą wypaść słabiej, zwłaszcza że podpisał z Ninja Tune kontrakt na trzy krążki…)

Agnieszka Strzemieczna


1 komentarz:

Zostaw wiadomość.